Od razu do Julii miałam jakieś obawy, była z dzieckiem, wtedy chłopiec miał 4 lata. Ale synowa szybko udowodniła, że jest dobra. Jej charakter jest czuły, nie jest kłótliwa, widać, że mój syn ją kocha.
Niedawno syn wrócił do mnie i powiedział, że jeszcze nie złożył pozwu o rozwód, ale wkrótce to zrobi, jeśli żona nie spełni obietnicy
Chodzi o to, że bardzo przytyła. Ale najpierw najważniejsze. Po tym, jak poznałam moją synową, znalazłam ją w mediach społecznościowych i dodałam do znajomych. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było przejrzenie wszystkich jej zdjęć, historii publikacji. Chciałam ją lepiej poznać.
Zaskoczyło mnie to, że na wszystkich zdjęciach była nieznana mi dziewczyna, a raczej była to Julia, ale o 45 kg większa. Teraz waży 61, a zanim poznała mojego Mareczka, ważyła 105 kg. Skąd ja to wiem? Od razu zadzwoniłam do syna i zapytałam.
- Synu, jesteś pewien, że to jej strona? Czy Julia była taka?
- Tak, mamo, masz rację. Zawsze była pulchna, ale potrafiła się pozbierać. Wyobrażasz sobie, jaka jest silna? Nie każdy potrafi się pozbierać i przemienić, ale mojej Julii się to udało!
Doceniłam jej siłę woli, ale powiedziałam synowi, że jeśli jej ciało jest podatne na otyłość, to prędzej czy później wszystkie dodatkowe kilogramy wrócą, a nawet "przyjaciele" przyjdą z nimi. Syn zapewnił mnie, że synowa wie, że on lubi szczupłe kobiety, więc trzyma się w ryzach. I nie chodzi tu o metabolizm. Cóż, ja tylko wyraziłam swoją opinię.
Po ślubie syn chodził szczęśliwy. Przyzwyczaiłam się do syna Julii, stał się jak mój własny wnuczek, a Marek go uwielbiał. Czekałam na wiadomość, kiedy moje dzieci sprawią mi radość i powiedzą, że spodziewają się dziecka.
Ponieważ młodzi mieszkali osobno, nieczęsto widywałam synową. Spotkaliśmy się kilka razy i zauważyłam, że przybrała na wadze. Moja pierwsza myśl była taka, że jest w ciąży, ucieszyłam się, ale nie pytałam, niech mi powiedzą, takie mieli prawo. Czas mijał, synowa stawała się coraz szersza, ale o ciąży ani słowa. Postanowiłam zadać pytanie mojemu synowi.
- Marek, czy Julia wkrótce urodzi dziecko?
- Mamo, co ona urodzi? Chyba pączka! Ona nie jest w ciąży, po prostu dużo je. Ona dużo je! Tak, gotuje pysznie, wiesz, że ja nic nie umiem, ale wydaje mi się, że ona je, kiedy gotuje, z nami przy stole i potem. Ma otwarte usta, zawsze coś żuje!
Mój syn powiedział mi, że rozmawiał z nią o tym, kiedy zaczęła przybierać pierwsze dodatkowe kilogramy. Płakała i obiecywała, że weźmie się w garść, ale nic z tego nie wyszło. Julia nie uprawiała sportu, nie jadła mniej, ciągle miała wymówki, że coś ją boli, w pracy stres.
Niespodziewanie dla mnie, kilka tygodni później mój syn zadzwonił do mnie i uszczęśliwił mnie. Będą mieli dziecko! Ale radość była krótkotrwała, okazało się, że po prostu miała niewydolność hormonalną. Lekarz powiedział, że jeśli nie schudnie, to nigdy nie urodzi. Odważyłam się porozmawiać z Julią.
- Kochanie, nie możesz tego robić. Tobie też to szkodzi, pomyśl o swoim zdrowiu! A twój mąż jest szczupły i przystojny, chyba nie chcesz, żeby się ciebie wstydził? Może potrzebujesz pomocy? Chciałabym mieć wnuki, a Marek marzy o dzieciach, wiesz o tym.
Zwyczajny dzień, wracam z pracy i nagle słyszę, jak ktoś woła moje imię: "Danielo, mam na imię Ania, a to jest twój wnuk Maks. Ma już sześć lat"
"Obraziła się na babcię, bo nie dostała spadku. Opiekowała się nią na darmo"
"Znajoma prosiła mnie, żebym została chrzestną i poprosiła o przyzwoitą kwotę w prezencie na chrzest. Gdy odmówiłam, znalazła inną chrzestną"
"Tata nie chciał podejść do dziecka. Bał się, albo po prostu już podjął decyzję, że zniknie z życia malca"
- Mamo, nie wiem, co się dzieje! Kiedy wtedy schudłam, mój syn był mały, nie przeszkadzało mi to w przygotowaniu odpowiedniego menu i uprawianiu sportu. Teraz wszyscy jemy to samo, nie mam wystarczająco dużo czasu i energii, aby zrobić coś dla siebie.
Zresztą żadne moje namowy nie miały na nią żadnego wpływu. Jakiej zachęty ona potrzebuje? Mąż odszedł, a ona płacze? Syn Julii dorasta, a mój syn potrzebuje kontynuacji rodziny, przecież ma już 32 lata. Nie wiem, jak skończy się ta historia, ale jeśli Julia nie zrobi tego, co obiecała, Marek do niej nie wróci...
O tym pisaliśmy ostatnio: "Kiedy ciotka dowiedziała się, że jestem właścicielką dwóch mieszkań, od razu rzuciła się z wizytą": Rozmowa nie trwała długo
Istnieje opinia, że krewne kobiety są znacznie bardziej skłonne do wtrącania się w sprawy innych ludzi niż krewni mężczyźni.
Statystycznie rzecz biorąc, powiedzmy, że mają one mocniejszą pozycję życiową. Tam, gdzie mężczyzna machnie ręką i nie zaangażuje się w konflikt, kobieta najczęściej będzie walczyć do końca i bronić swoich praw.
Ponadto wiele zależy od charakteru i miejsca zamieszkania. Z jakiegoś powodu tak się składa, że mieszkańcy peryferii odważnie wyrażają swoje niezadowolenie, co jest uderzająco odmienne od "rozpieszczonych" mieszkańców dużych miast. Spory rodzinne to w większości przypadków prawdziwa przyjemność.
Moja matka, będąc młodą, przeniosła się ze wsi do centrum regionalnego. W tamtych czasach uważano to za rodzaj dzikości: opuścić rodzinny dom, gospodarstwo domowe, krewnych, sąsiadów i zamienić to wszystko na życie w ciasnym pudełku z nieznanym facetem i całkowitą dezorientacją co do jej przyszłego losu.
Ale wtedy dokonała wyboru...
Teraz ma ponad 50 lat i, jak można zrozumieć, nie ma czego żałować. Tak, niestety, los nauczył ją wielu lekcji i prób. Jest to jednak normalny proces życiowy i generalnie, jak sądzę, moja matka poradziła sobie z nim "doskonale". Na przykład udało jej się wychować mnie bez pomocy ojca, który opuścił nas zbyt wcześnie. Nie było rozwodu, wszystko było spowodowane przewlekłą chorobą. Coś genetycznego.
Tymczasem starsza siostra mamy, moja ciocia, układała sobie życie osobiste. No bo jak to powiedzieć. Wszyscy panowie młodzi byli oczywiście miejscowi. W końcu nie chciała się przeprowadzać. I tak, będąc najbardziej pożądaną panną młodą w wiosce, jakoś nie chciała rozstawać się ze swoim statusem wcześniej, niż powinna. Z tego powodu wyszła za mąż dość późno, przynajmniej miała czas na urodzenie syna. A jej mąż, nie mogąc znieść charakteru "królowej z lasu", ostatecznie opuścił rodzinę.
Czas mijał. Po smutnym odejściu ojca postanowiono zapisać mieszkanie na mnie...
W rzeczywistości wszystko nakazała, oczywiście, mama. Ale w papierowym planie mieszkanie było moje. Dorastałam, uczyłam się i ogólnie dobrze radziłam sobie z obowiązkami. Często wyjeżdżaliśmy z grupą za granicę, aby występować na różnych konkursach: tańczę od 5 roku życia, więc mogę pochwalić się wspomnieniami z innych krajów i kilkoma prestiżowymi medalami.
Niedawno moja babcia ze strony ojca postanowiła wypełnić swoją wolę. A ponieważ jestem jej jedyną wnuczką, postanowiła zostawić mi swoje mieszkanie. Jest bardzo ładne, oczywiście. Nie, żebym go teraz naprawdę potrzebowała, niech dożyje 100 lat. Ale, widzisz, podjęła decyzję.
I moja ciotka z tego powodu od razu miała "genialny" plan. Zdała sobie sprawę, że w mieście życie otwiera nowe perspektywy, a zatem i jej synowi będzie to odpowiadać. Ciocia odwiedziła nas kilka razy z prezentami i pamiątkami. I w końcu podzieliła się swoimi planami.
Okazuje się, że byłoby miło, gdybyśmy wszyscy pamiętali trochę o naszych krewnych, aby im pomóc. W związku z tym, według niej, idealnie byłoby zrobić tak: wysłać mnie do babci ze strony ojca i zostawić mnie tam na jakiś czas, abym pomogła starszej pani.
Chce mi dać swoje mieszkanie. A mój kuzyn, którego widziałam tylko trzy razy, przeprowadzi się do naszego domu. I zamieszka z moją mamą. A przy okazji dowie się, czym różni się życie w mieście od życia na wsi. Zdobędzie trochę doświadczenia, że tak powiem.
Jak już zdążyliście się zorientować, plan jest po prostu wspaniały. Moja mama ma bardzo łagodny charakter i natychmiast zgodziła się z siostrą. A ciotka, jak poprzednio, nie zawahała się tego wykorzystać. Ale mój charakter najwyraźniej pochodzi od mojego ojca. Kocham moją babcię, oczywiście. Ale teraz mam zupełnie inne plany, a przeprowadzka nie jest ich częścią.
Zwłaszcza że doskonale rozumiem, z czym boryka się teraz moja mama. Ciągłe służenie, pranie ciuchów siostrzeńca, gotowanie dla niego i sprzątanie pokoju. Choć mówi się, że wiejskie dzieci są znacznie bardziej pracowite niż miejskie, ten konkretny przypadek różni się od zdecydowanej większości. "Królowa regionu" ma również syna, który jest księciem.
Teraz muszę jakoś wyperswadować mamie jej pochopną decyzję i ogólnie nauczyć ją, żeby przynajmniej raz na jakiś czas nie zgadzała się z siostrą. Nie jest to oczywiście łatwe, ale cóż poradzić. Wyraziłam już swój punkt widzenia, do tego stopnia, że ciotka przestała odbierać ode mnie telefony. Ale moja mama jest uparta.