Do nietypowej sytuacji doszło kilka dni temu w Katowicach. Mieszkaniec bloku przy ulicy Kossak-Szuckiej, która znajduje się w dzielnicy Brynów (południowo-zachodnia część stolicy Górnego Śląska) zaapelował do administracji spółdzielni, by posprzątać zalegające od dłuższego czasu na trawniku liście.

Pracownicy instytucji zadzwonili do zakładu oczyszczania miasta i już po 30 minutach pod oknami mężczyzna ujrzał samochód ekipy sprzątającej.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pięciu mężczyzn, ochoczo zabierających się do pracy chwyciło w ręce kosiarki żyłowe i zaczęło kosić liście!

Kosiarkami w liście! W jakim celu?

Mężczyzni zamiast grabi czy dmuchaw dzierżyli w dłoniach ręczne kosiarki żyłkowe i dziarsko z ich pomocą zaczęli kosić uschłe liście.

Dziwna metoda na sprzątanie nie podziała – od sytuacji minęły dwa tygodnie, ale liście jak leżały, tak leżą dalej. Być może pracownicy instytucji liczyli, że mniejsze, poszatkowane liście szybko same się rozłożą.

O sprawie jako pierwsza powiadomiła działająca w Katowicach Fundacja Makebetterplace.com, odpowiedzialna za projekt Miasto jest Wasze.

W rozmowie z dziennikarzami Faktu prezes fundacji, Marek Strzałkowski podaje absurdy, z jakimi zmagają się mieszkańcy Katowic.

- Był obiecany wykup mieszkań zakładowych za przysłowiowe złotówki, a dzisiaj ta złotówka to 70 procent rynkowej wartości mieszkania, czyli ponad 200 tysięcy złotych. Do tego zniszczone schody, zaniedbany plac, dziury w drodze, a przede wszystkim brak możliwości spełnienia ustaleń wykupów sprzed 30 lat miasto tłumaczy brakiem środków. Nic dziwnego że nie ma pieniędzy, skoro kosi suche liście, buduje toaletę w centrum miasta za 1,2 mln zł w budynku za 4,5 mln zł i otwiera biuro w Los Angelesie - punktuje Strzałkowski.

Katowice nie mają pieniędzy na sprzątanie liści?

Mężczyzna przypomina, że w 2017 roku władze Katowic otworzyły biuro w Dolinie Krzemowej z nadzieją, że pozwoli w zbudowanie trwałych relacji z inwestorami. Zwyczajowa nazwa tego pomysłu to w Katowicach "w Los Angelesie".

Biuro miało działać przez rok i kosztowało to UM Katowice 409 tys. zł. Trudno jednak mówić o sukcesie inwestycji.

- Jak na dłoni widać co się dzieje, gdy urzędnicy dostają za dużo swobody. To już żyje własnym życiem i nikt nie potrafi tego opanować. W papierach wszystko się zgadza. Więc jeśli pieniądze są marnowane przy tak mało znaczącym zadaniu jak koszenie liści, to co się dzieje przy dużych projektach infrastrukturalnych? - pyta Strzałkowski.

Popularne wiadomości teraz

Nie wiem, jak rozwiązać problem z mieszkaniem: „Mama nie chce sprzedać mieszkania, a siostra nie chce z nią mieszkać”

"Dobrze ci się synu żyje. Żona karmi cię pysznie, a mi naleśników nikt nie przygotuje. Wychowałam dzieci i jestem sama": płakała teściowa

Historia górnika, którego odnaleziono żywego 17 lat po zawaleniu się kopalni

Jeśli coś takiego pojawiło się na paznokciach to marsz do lekarza. To objaw poważnych dolegliwości, nie można tego lekceważyć

Pokaż więcej

Przypomnij sobie NA JAKĄ PENSJĘ MOGLIBY LICZYĆ CZŁONKOWIE BRYTYJSKIEJ RODZINY KRÓLEWSKIEJ, GDYBY BYLI ZWYKŁYMI LUDŹMI

Jak informował portal "Kraj" NAUKOWCY WIEDZĄ GDZIE MOŻEMY ZNALEŹĆ ŻYCIE POZAZIEMSKIE. POMYŁKA DARWINA

„Kraj” pisał również o ŚWIADCZENIE 500 PLUS MOŻE NIE TRAFIĆ DO WIELU RODZIN