Na początku mieszkaliśmy z jego matką, Barbarą. Ale bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że nie wytrzymam długo pod jednym dachem z tą kobietą. Nie, nie, teściowa jest dobrą osobą. Ale z ich dziwactwem.

Na przykład ma bzika na punkcie wszystkiego, co stare. A całe jej mieszkanie wygląda bardziej jak magazyn antyków niż zwykłe mieszkanie do wygodnego życia. Jednocześnie nie lubi sprzątać, więc wszystkie jej skarby są zawsze pokryte grubą warstwą kurzu.

Walka z tym jest bezużyteczna, więc nalegałem, abyśmy wynajęli, choć małe, ale nasze mieszkanie. Nie mamy dużo pieniędzy: mój mąż pracuje jako mechanik samochodowy, a ja jestem księgową. Na początku było jeszcze dobrze, ale wkrótce zaszłam w ciążę. Kupno własnego domu nie wchodziło w grę. Więc dalej dogadywaliśmy się w warunkach, które mieliśmy.

Nie miałam zbytniego kontaktu z teściową

Nie należała do kobiet, które lubią udzielać synowym rad i uczyć ich życia. I szczerze mówiąc, bardzo ją za to ceniłem. Ale zawsze miała się na baczności: Barbara mogła zrobić wszystko.

Dokładnie tak się stało. To prawda, na początku mnie to nie dotyczyło. Teściowa nagle ma nowego chłopaka. Małe wyjaśnienie: Barbara ma 61 lat, a jej wybranka jest o 2 lata młodsza - 59. Spotkali się na jakimś zgromadzeniu emerytów i, jak to ujęła ich teściowa, zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia.

Mężczyzna od razu zaproponował jej zamieszkanie z nim. Trzeba powiedzieć, że nie żyje źle. Ma własny wiejski dom i małą farmę. Barbara od dawna chciała mieszkać bliżej natury, więc natychmiast zgodziła się na tę propozycję.

Z dobroci serca zaproponowała Piotrowi, ​​mnie i dziecku przeprowadzkę do jej mieszkania. Oczywiście wszyscy byliśmy za. Po pierwsze, teściowa mieszkała w dobrej okolicy. Po drugie, w ten sposób moglibyśmy odłożyć przyzwoitą sumę pieniędzy i zacząć oszczędzać na nasze mieszkanie. Co do tego zgodzili się.

Dopiero po miesiącu mieszkania w mieszkaniu teściowej zdałam sobie sprawę, że jest to dla mnie bardzo trudne. Kilka starych rzeczy, nieprzyjemny zapach stęchlizny i lista jest długa. Wtedy przyszła mi do głowy ciekawa myśl. A może sprzedamy mieszkanie teściowej, żeby zgłosić swoje pieniądze i kupić lepsze i nowsze mieszkanie?

Pomysł spodobał się mojemu mężowi. Ale jej teściowa nie była z niej zadowolona. Kiedy usłyszała, co chcemy zrobić, podniósł się okrzyk: „Cóż, oczywiście, że to wymyśliłeś! Moje mieszkanie jest święte. Dopóki żyję na tym świecie, nikt nie odważy się go sprzedać. W tym mieszkaniu mieszkała również moja babcia. I ile piękna jest w nim przechowywanych! Czy zastanawiałeś się, gdzie później umieścić te wszystkie rzeczy?"

Po co trzymać stare, zatęchłe mieszkanie, gdy ma się inne, wygodniejsze lokum - wie tylko moja teściowa i ludzie w podobnym wieku. Nie mogliśmy tam zostać po tym, jak przebiegła rozmowa o sprzedaży...