Być może wynika to z wysokich oczekiwań po obu stronach, które niemal nieuchronnie prowadzą do rozczarowania. A w naszej obecnej historii powodem niezgody było infantylne zachowanie teściowej, która w swoich szacownych latach zachowuje się jak młoda dziewczyna.

Moja teściowa zaczęła mnie zaskakiwać od chwili, gdy się poznałyśmy

Trudno mi było uwierzyć, że ta 45-letnia kobieta z farbowanymi włosami, obfitością tuszu do rzęs i jaskrawoczerwoną szminką jest matką mojego narzeczonego. Potem wszystko przypisywałam jej pracy, bo moja teściowa pracuje w salonie kosmetycznym. Ale z czasem moje niezadowolenie z teściowej tylko rosło. Miałam nadzieję, że po ślubie będziemy jedną rodziną, że będziemy spędzać razem wieczory przy herbacie. Ale tej kobiecie najwyraźniej nie zależało na własnym synu, a tym bardziej na mnie.

Od rana do popołudnia pracuje, potem biegnie na siłownię, potem spędza czas z koleżankami. Albo musi biec na jakąś lekcję mistrzowską, albo musi spieszyć się na randkę z nowym chłopakiem. Wydawało mi się, że moje dziecko będzie miało jakąś inną, normalną babcię… Nawiasem mówiąc, moja teściowa przyjęła wiadomość o mojej ciąży z nieskrywanym rozczarowaniem.

Powiedziała, że ​​niepotrzebnie się spieszyliśmy, że ona też wcześnie urodziła, a potem bardzo tego żałowała. Przecież z narodzinami dzieci nie trzeba się spieszyć, bo trzeba przede wszystkim żyć dla siebie, cieszyć się młodością, zwiedzać świat. A wszystkie te podkoszulki i pieluchy mogą poczekać.

Oczywiście miałam nadzieję, że teściowa będzie zachwycona narodzinami wnuka. Ale przyjęła tę wiadomość chłodno i nawet po urodzeniu dziecka nie zmieniła w żaden sposób swojego zwykłego trybu życia. Mogła chwilę posiedzieć przy łóżeczku, a potem znowu pospieszyła do swoich spraw. Nigdy nie otrzymałam pomocy od mojej teściowej. Gdybyśmy mieszkali z moją matką, wszystko wyglądałoby inaczej. Kocha dzieci i byłaby wspaniałą babcią. Problem w tym, że mieszka daleko.