Subtelności wychowania w rodzinach są zawsze różne. A problem polega na tym, że ludzie próbują narzucić swoje wartości innym. Gdy światopoglądy się nie zgadzają, pojawia się sytuacja konfliktowa, którą trudno rozwiązać.
Moja córka jest mężatką od 6 lat. W prezencie ślubnym, wraz z mężem daliśmy młodej rodzinie mieszkanie.
Bardzo się staramy we wszystkim pomagać naszym dzieciom
Pomogliśmy dokonać remontu w mieszkaniu, kupiliśmy meble. Spędzanie czasu z wnukami to przyjemność, dlatego nigdy nie odmawiamy siedzenia z nimi, gdy mama i tata muszą wyjechać. Mój zięć jest jak rodzina, jest bardzo dobrym człowiekiem. Ale swatki wcale nie pomagają dzieciom stanąć na nogi.
Mam dwie małe wnuczki. Młodsza jest w domu z mamą, a starszą trzeba odbierać ze szkoły. Dlatego właśnie dość często bywamy u dzieci, by pomóc w obowiązkach rodzicielskich. Dziwi mnie natomiast bezczynność rodziców mojego zięcia. Wydaje się, jakby nie mieli ani dzieci, ani wnuków. Żyją dla siebie, ciągle wyjeżdżają za granicę na wycieczki i cieszą się życiem. Prawie nigdy nie odwiedzają dzieci, tak jest od dnia ślubu.
Dali młodym jedynie skromną kopertę. Teraz tym bardziej trzeba pomóc. Daliśmy w prezencie jednopokojowe mieszkanie, ale obecnie, przy dwójce dzieci jest ciasno. Nazbierało się dużo rzeczy, zabawki, wózek.
Trzeba myśleć z wyprzedzeniem, dzieci bardzo szybko dorastają, a także potrzebują przestrzeni osobistej. Na początku postanowiłam porozmawiać z zięciem, powiedziałam, że dobrze byłoby pomyśleć o dwu-, a nawet trzypokojowym mieszkaniu. Jeśli on sam nie może zarobić, to dlaczego nie poprosić rodziców o pomoc? Swaci mieszkają razem w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu, można by nawet się zamienić.
Mój zięć nie chciał mnie słuchać i zabronił mi komunikować się z rodzicami na ten temat. Jest dobry, ale duma nie pozwala mu osiągnąć tego, czego chce. Widzisz, on się wstydzi brać pieniądze od rodziców i nie wstydzi się żyć na nasz koszt. Przez te wszystkie lata mieszka w mieszkaniu, które kupiliśmy, płaci tylko rachunki za media. Podobno żyje mu się wygodnie i nie chce niczego zmieniać.
Nie o to przecież chodzi!
Mimo sprzeciwu zięcia, zadzwoniłam do jego rodziców i przedstawiłam swój punkt widzenia. Z reakcji swatów wywnioskowałam, że zięć jednak miał rację, zabraniając mi poruszania tego tematu z jego rodzicami. Usłyszałam mianowicie od matki zięcia, że okres wychowywania i opieki dobiegł końca z chwilą, gdy ich syn postanowił opuścić ich dla mojej córki - teraz niech ona się z nim użera - padło w słuchawce, zanim usłyszałam ciągły sygnał przerwanego połączenia...
Niewiele możemy z mężem zdziałać w tej sytuacji tak na szybko, ale wierzę, że wspólnie znajdziemy sposób na poprawienie mieszkaniowych warunków młodej pary...