Na wsi żyje się bardziej przyjaźnie niż w mieście. W końcu śpisz tylko w mieszkaniu. Resztę czasu spędzasz w pracy, na wycieczce lub gdzieś indziej. Natomiast we wsi wszyscy krewni są w zasięgu wzroku. Istnieje stała komunikacja i wzajemna pomoc. Moje najfajniejsze lata spędziłam w rodzinnej wsi. Z mamą i siostrą. Niestety, te czasy należą już tylko do przeszłości.
Gdy siostra była po dwudziestce, wyprowadziła się do miasta i tam wyszła za mąż. Kilka lat później także wyprowadziłam się do miasta, gdyż na wsi nie było perspektyw na dobrą pracę.
Teraz Renia i ja mamy już ponad pięćdziesiąt lat. Nadal tam mieszka z mężem i synem, a jakieś dziesięć lat temu postanowiła całkowicie wyjechać z kraju, spróbować szczęścia za granicą, do pracy. Jej mężowi szło jako tako, a dzieci trzeba było wychować, więc nie było innej drogi, żeby im się powiodło. Próbowałam ją od tego odwieść, ale gdzieś w duszy zrozumiałam, że nie robi tego z powodu dobrego życia.
Kiedy Renia wyjechała, przez pierwsze kilka miesięcy ciągle do mnie dzwoniła. Było jej ciężko, smutno. Tęskniła za rodzinnymi miejscami, w końcu za synem, za mężem. Ale oni, jak zrozumiałam, nie bardzo chcieli rozmawiać lub nie wiedzieli jak. Dlatego Renia wylewała w naszych rozmowach wszystkie swoje doświadczenia. Na szczęście po sześciu miesiącach stało się to trochę łatwiejsze. Moja siostra się przyzwyczaiła, była w stanie przynajmniej normalnie porozumieć się z lokalnymi pracodawcami.
Przyjeżdżała bardzo rzadko...
Raz w roku i na półtora tygodnia. Renia cały ten czas spędzała z rodziną. Mój mąż i ja nie zostaliśmy nigdy zaproszeni. I nie obrażam się, na jej miejscu też chciałabym spędzać czas tylko z rodziną.
Ale przyszła moja kolej, aby poprosić o pomoc. Faktem było, że nasza rodzina zgromadziła sporą sumę pieniędzy, z którymi trzeba było coś zrobić. Postanowiliśmy więc kupić mieszkanie dla naszego syna. Ale do dobrej opcji brakowało 5 tysięcy dolarów. Błysnęła jednak bardzo korzystna oferta, nie można było jej przegapić.
Zadzwoniłam do Reni, opowiedziałam jej o sytuacji w nadziei, że pomoże własnej siostrze. Powiedziałam nawet, że oddam z odsetkami, tylko po to, żeby móc kupić tę nieruchomość. Jednak ona stanowczo mi odmówiła. Nawet nie udawała, że nie ma pieniędzy. Odpowiedziała po prostu, że nie chce przenosić naszej relacji na podstawę finansową, więc niestety musi odrzucić moją prośbę.
Bardzo się wtedy na niej zawiodłam. Płakałam nawet całą noc. Jak moja ukochana siostra mogła mi to zrobić? W końcu nie w interesach, ale z czystej zasady! Oczywiste jest, że nasza komunikacja jakoś się zatarła. Od tego czasu minęły 3 lata. Nadal nie komunikujemy się z moją siostrą i nadal uważam, że się myli.