Wesele było skromne, młodzi chcieli szybko kupić własne mieszkanie, więc postanowili nie wydawać pieniędzy. Oboje pochodzą z prowincji, więc życie w stolicy jest dla nich czystą kartą. Po ukończeniu studiów para kupiła mieszkanie na kredyt. W tym czasie Adam pracował już w zakładzie chemicznym, Natalia pracowała jako ekonomista w dużej firmie, a jednocześnie przyjmowała klientów na manicure w domu.

Kiedy para skończyła 29 lat, spłaciła kredyt w całości, teraz postanowiła zaoszczędzić na rozbudowę metrów kwadratowych. Wkrótce Adam miał problemy z płucami, dała o sobie znać szkodliwa praca. Lekarze zalecili opuszczenie miasta, przeniesienie się bliżej morza, czystego powietrza. Małżonkowie musieli sprzedać mieszkanie, zamiast tego kupili prywatny dom z działką w miejscowości wypoczynkowej.

Niemal natychmiast para napotkała trudności

W nowym miejscu Adam nie mógł znaleźć pracy w swojej specjalności, nie chciał pracować jako ładowacz. Podczas gdy on szukał odpowiedniej opcji, Natalia nadal robiła manicure. Przez kilka miesięcy żyli z pieniędzy, które zarabiała, starali się nie ruszać oszczędności. Latem przyjechała do nich teściowa Natalii, miała być kilka tygodni, ale została do jesieni.

Jadła kosztem dzieci, niczego sobie nie odmawiała. Dla siebie miała pieniądze, codziennie kupowała nowe sukienki, kosmetyki, jeździła na wycieczki. W końcu poszła do domu. Gdy tylko Natalia odetchnęła z ulgą, jej teściowa wróciła miesiąc później. Nikogo nie poinformowała o swojej wizycie.

Tym razem teściowa powiedziała, że ​​sprzedała swoje mieszkanie w stolicy, zamierza kupić dom w pobliżu, aby być bliżej syna. Dopiero teraz nie ma pieniędzy na zakup nieruchomości, więc zamieszka z nimi. Od tego momentu w rodzinie syna zaczął się prawdziwy koszmar. Kobieta zaczęła zachowywać się tak, jakby to oni, mieszkali w jej domu, a nie odwrotnie.

Gdy Zdzisława kolejny raz upokorzyła synową, Adam nie wytrzymał i wystawił własną matkę za drzwi - nie chcesz, abyśmy byli szczęśliwi, więc idź unieszczęśliwiać kogoś innego - powiedział, wystawiając walizki matki za próg domu...