Przychodzi nieproszona, ale nie z pustymi rękami.
- Kasia, witaj! Zobaczcie jakie pyszne kotlety przygotowałam, skórka jest złocista, chrupiąca. Dziś wyszły mi po prostu idealne.
- Znowu to zrobiłaś. Prosiłam, żebyś nie przynosiła nam więcej ryb i wszystkiego, co z tym związane.
- Co mam z tym teraz zrobić? Okazało się, że wyszła tego cała góra, ojciec i ja nie opanujemy wszystkiego.
Mniej więcej takie sytuacje zdarzały się u nas co tydzień, a nawet częściej. Faktem jest, że teść bardzo lubi łowić ryby, jego połów jest zawsze duży, ale nie wie, jak sobie z tym poradzić, co z tym zrobić, co ugotować, mówi, że mama powinna wszystko ogarnąć. W mojej lodówce teraz zawsze jest ryba w surowej postaci, smażona, pod futrem. Matka mojego męża zdaje się nas nie słyszeć, wszystko niesie i zanosi do naszego domu. Mąż całkowicie przestał jeść ryby od momentu ślubu. W latach, które mieszkał z rodzicami, przesadzał z tym w nadmiarze. Byłoby dobrze, gdyby po prostu przyniosła nam rybę, jednak ona w zamian nie waha się wziąć z lodówki, co chce.
- Och, jaka pachnąca kiełbasa! Czy jest wędzona, czy peklowana? I tak odetnę kawałek, dałam ci rybę. Widzę ser, też wezmę trochę.
Na tym historia się nie skończyła...
Teresa nie przychodzi teraz sama, zabiera swoją najlepszą przyjaciółkę. Miała do tego różne preteksty: spacerowały w pobliskim parku, były w przychodni, odwiedzały kogoś w sąsiednim domu. Przyszły do nas na rozgrzewkę. Teściowa od razu poszła do kuchni, bo gospodyni nastawiła czajnik, otworzyła lodówkę, wzięła stamtąd wszystko, co chciała.
Jednocześnie nie wahały się ze mną porozmawiać, jaka ze mnie zła gospodyni, w domu trzymam tylko półprodukty, nic nie gotuję i korzystam z dostawy jedzenia. Starczyło mi dokładnie na miesiąc takich wizyt, potem postanowiłam dać teściowej nauczkę. Chciałam rozwiązać wszystko bez skandali.
Po kolejnej wizycie mamy Igora, następnego dnia stanęłyśmy z przyjaciółką w progu jej mieszkania. Doskonale wiedząc, że moja teściowa nie lubi sushi, zostawiłam je na stole, mówiąc od niechcenia, że to dla niej gratka. Podeszłam do lodówki, wyjęłam garnek z zupą, znalazłam klopsiki, śledzia pod futrem i jeszcze jedną sałatkę. Powiedziałam mamie, że wzięłam ze sobą tace, zabiorę trochę do domu dla jej syna.
Teściowa w milczeniu obserwowała moje poczynania. Z jej twarzy było widać, że jest zła, ale nie mogła mi nic powiedzieć, najwyraźniej zawstydziła się przy mojej koleżance. Po obfitym obiedzie podziękowałyśmy za gościnę, spakowałyśmy jedzenie i wyszłyśmy. Od tego dnia minęły dwa miesiące, zanim przyjechała do mnie teściowa.
Nie przegap: Z życia wzięte. Mój syn i synowa kupili osobną lodówkę. Zrozumiałam, że zaczniemy żyć jak lokatorzy
Zerknij: Cały swój czas poświęciła swoim dzieciom i mężowi. Po rozmowie z teściową nie chciała wracać do domu
O tym się mówi: Obiad za śmiesznie małe pieniądze. Wystarcza proste składniki, by cała rodzina była zachwycona