Pracowałyśmy w tym samym przedsiębiorstwie, ale w różnych działach, Tosia w dziale technicznym, a ja w dziale personalnym. Ona ma swoją rodzinę - męża, dwójkę dzieci, ja mam swoją - dwójkę dzieci, mojego męża nie było, gdyż 2 lata temu nagle zmarł.
Często spędzałyśmy razem wolny czas, w weekendy, jeśli jechali z dziećmi samochodem nad jezioro, dzwoniła do mnie, zabierałam synów, coś do jedzenia i szłam odpocząć na cały dzień. Nie zdarzało się to często, mąż Tosi był wojskowym i większość czasu spędzał na służbie.
Tosia miała bardzo dobrą przyjaciółkę Lidkę, mieszkała po drugiej stronie miasta, czasem też przyjeżdżała odwiedzić Tosię...
Jednak częściej Tosia wolała odwiedzić ją i prosiła wówczas mnie o opiekę nad jej dziećmi, Lidka nie miała dzieci. Nie przeszkadzało mi to za bardzo, choć nie lubiłam Lidki za wywyższanie się i arogancję. Wszystko się zmieniło, gdy pewnego dnia Tosia zadzwoniła do mnie i zaprosiła na kawę. Wzięłam dzieci i poszłam z ciastem i drobiazgami dla dzieci Tośki.
Jej mąż był akurat na służbie, więc miałyśmy większą swobodę rozmowy. Nie wiedziałam zbytnio, o co chodziło i czy coś się stało, gdyż często do siebie dzwoniłyśmy, by zaprosić spontanicznie na pogaduchy. Usiadłyśmy w kuchni, piłyśmy kawę, częstowałyśmy się ciastem, a dzieci bawiły się w pokoju dziecięcym. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
Tośka zerwała się i otworzyła. To była Lidka. Tosia zaprowadziła ją do pokoju gościnnego i wtedy to usłyszałam - po co ona tu jeszcze siedzi, miała zabrać dzieci do siebie - wycedziła cicho Lidka - spokojnie - powiedziała ściszonym głosem Tośka - powiem, że przyszłaś z problemem zdrowotnym, wtedy szybko wyjdzie z dziećmi, żeby się nie zaraziły. - Impreza za pół godziny, spław ją - naciskała Lidka.
Wtedy wiedziałam, że te wszystkie miłe chwile spędzone z Tośką były fikcją i toksyczną manipulacją. W tym momencie nasza przyjaźń dobiegła końca. Bez słowa zabrałam swoje dzieci, które głośno protestowały i wyszłam.
Tośka potem dzwoniła, próbowała coś tam wyjaśniać, przepraszać, ale zbyt mocno mnie zraniła, bym mogła jakoś przełknąć tę gorzką pigułkę. Nawiasem mówiąc, znajomość Tośki i Lidki niedługo potem się skończyła, gdyż bezdzietnej Lidce nie pasowała przyjaciółka "mamuśka", która nie miała już komu podrzucić swoje dzieci, gdy chciały sobie zaszaleć na mieście...
O tym się mówi: Z życia wzięte. Moja żona zwariowała. Chciała nazwać swojego syna po swoim byłym mężu