Przyjaciółka Marii, Wanda, często ją odwiedzała. Maria szczerze myślała, że Wandę i Olka łączy czysto przyjacielska znajomość, w końcu Wanda była ich wspólną przyjaciółką. Jednak w pewnym momencie Olek poinformował ją, że z Wandą łączy go miłość.
Relacja! Tak to nazwał. Nie zdrada, ale związek. Oczywiste jest, że po tym wszystkim, jedynym wyjściem był rozwód. Ta zdrada była dla Marii ogromnym ciosem. Czuła, że jej życie legło w gruzach, a nadzieje na szczęśliwą przyszłość zniknęły...
Maria nie chciała jeszcze związku, ale w pracy pojawił się mężczyzna, który okazywał jej zainteresowanie
Poszła z nim na kilka randek, na których szczerze wyznała, że nie wie jeszcze, czy chce rozpocząć nowy związek.
Nowy kawaler, Władzio, potraktował te słowa ze zrozumieniem. Powiedział, że niczego od niej nie wymaga, ale dobrze się z nią czuje. I nagle, pewnego dnia, Maria odkryła coś niezwykłego w swojej poczcie. Była to piękna koperta z delikatnymi kwiatami bzu na okładce. Okazało się, że to zaproszenie na ślub. I od kogo! Od jej byłego męża Olka i byłej przyjaciółki Wandy.
Krew Marii zagotowała się w środku. Na co sobie pozwalają?! Zrozumiała, że to zaproszenie zostało do niej wysłane tylko po to, by pokazać, że dobrze sobie radzą. Z pewnością był to tylko kpiący gest, a tak naprawdę nigdzie jej nie zapraszali. Marysia zdecydowała, że pójdzie. Dostała przecież zaproszenie.
Nie będzie siedzieć z założonymi rękami, jak oni chcą, szydząc z niej za jej plecami. Przyjedzie tam i pokaże, że jest po stronie zwycięzców.
Zadzwoniła do swojego nowego przyjaciela Władzia i opowiedziała mu o sytuacji. Poprosiła go, aby poszedł z nią na wesele, by dawni bliscy ludzie zrozumieli, że świetnie sobie bez nich radzi. Władzio uprzejmie roześmiał się na taką prośbę i zgodził się. Maria wyglądała tak pięknie, że panna młoda wyblakła na jej tle, mimo że była ubrana na biało. Na weselu kilku mężczyzn podeszło nawet do Marii, by zaprosić na randkę, ale powiedziała, że ma już partnera.
Wznosząc toast, podziękowała młodej parze za zdradę, dzięki której wykruszyły się z jej życia toksyczne elementy, by dać miejsce wartościowym i cennym znajomościom. Spojrzała przy tym na Władzia i ucałowała w policzek. Goście byli zaszokowani słowami toastu, jednak, widząc miny pary młodej i purpurę, jaką zalali się cali, weselnicy zrozumieli, na czyjej krzywdzie zbudowano celebrowany tego dnia związek.
O tym się mówi: Z życia wzięte. Teściowa wściekła się, widząc, że zmywam naczynia. To była ostatnia kropla goryczy
Nie przegap: Z życia wzięte. "Jaka miłość, masz już 41 lat", powiedział bezdusznie mąż