Oto sytuacja: mój syn miał mieszkanie, które podarowałam mu jeszcze przed ślubem, a po ślubie zdecydowali sprzedać to mieszkanie i kupić większe. Zaczęłam się bardzo martwić, ponieważ rozumiałam, że teraz będzie to ich wspólna nieruchomość. Porozmawiałam o tym ze swoim synem i wyraziłam swoje obawy. Na co odpowiedział mi:

"Mamo, jeśli coś się stanie, i tak zostawię to mieszkanie swojej żonie i synowi".

Szanuję decyzję swojego syna, dlatego nie sprzeciwiłam się. Nie wiem, dlaczego syn opowiedział synowej o naszej rozmowie. Od tamtej pory nasze relacje bardzo się pogorszyły. Długo nie mogłam zrozumieć, dlaczego mnie ignoruje. Przy świątecznym stole rozmawia ze wszystkimi oprócz mnie, żegna się na korytarzu ze wszystkimi, tylko nie ze mną, a kiedy zostajemy same, przestałyśmy rozmawiać. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko, czego nie robiłabym, nie kupowałabym, nie gotowałabym, jest nie tak, źle.

Niedawno przypadkowo usłyszałam rozmowę między nimi, która przebiła mi serce. Synowa mówiła, że to powinno być ukarane i że zrobi tak, abym nie widziała wnuka. Co takiego zrobiłam, że mnie trzeba tak karać?

Próbowałam o tym rozmawiać, ale to nie przynosiło rezultatów. Syn bardzo cierpi z powodu tych rozmów i rozumiem, że mnie kocha i jest pomiędzy dwoma ogniami. Nie chcę go zmuszać do wyboru, ona jest jego żoną, a ja mamą. Ale mam wrażenie, że przestałam istnieć dla nich.

Syn zaczął ze mną bardzo rzadko rozmawiać, dzwoni do mnie tylko wtedy, gdy idzie z pracy na obiad do domu lub wraca z pracy. Prawdopodobnie po to, aby nie denerwować swojej żony. To bardzo mnie boli i smuci.

Chcę jakoś naprawić nasze relacje, rozumiem, że nie możemy już wrócić do dawnych stosunków, ale przynajmniej skierować to w jakieś spokojne, ciche kierunku, abyśmy mogli siedzieć przy jednym stole, nie odwracając się od siebie, witać się i żegnać bez sarkazmu.

Nie wiem, co robić dalej...