Rozwód często układa wszystko po swojemu. Ludzie zaczynają lepiej rozumieć, stojąc na gruzach swojego małżeństwa. Ale co jest potrzebne dla byłego męża po takim doświadczeniu? I nie mówimy tu o pół roku czy roku, tylko o 16 latach życia jako kompletnie obcy ludzie! No wiesz, takie sytuacje się zdarzają.

Jestem całkiem szczęśliwa w swoich 62 latach, chociaż żyję już 16 lat sama, bez męża. Na początku było trudno i nieprzyjemnie. Dzieci pomagały: często przychodzili z żonami i ich dziećmi. Opowiadali o nowościach i o tym, jak się mają sprawy. Dzięki tym spotkaniom czas mijał szybko i pozostawały miłe wspomnienia.

Teraz opowiem, dlaczego zostałam sama. Mimo, że historia będzie krótka i nieszczególnie oryginalna. Po prostu pewnego dnia mój mąż zrozumiał, że nie może już dłużej mnie oszukiwać. Powiedział o innej kobiecie. Cały wieczór podawał argumenty, dlaczego ona jest lepsza ode mnie i dlaczego tak będzie lepiej. Wszystko próbował zakończyć przyjaźnią. A potem odszedł, zostawiając dwóch nastoletnich synów. Tak w skrócie to wszystko.

Chociaż chłopcy byli jeszcze bardzo młodzi, od razu zrozumieli, że tatuś odszedł na zawsze. Nie wiem, czy to charakter czy wychowanie, ale otrzymałam od nich ogromne wsparcie w tamtym okresie. Za co jestem wdzięczna do dziś.

Ja nadal pracowałam, więc mieliśmy środki do życia. Dobrze, że mój mąż nie chciał dzielić się mieszkania - byłoby trudno to przeżyć. Czasami mężczyźni zwracali na mnie uwagę, ale nic poważnego z tym nie było. Nie byłam gotowa na to, by otworzyć się emocjonalnie przed inną, obcą osobą.

A tydzień temu ktoś zapukał do moich drzwi. Początkowo pomyślałam, że to sąsiadka znowu przyszła skarżyć się na władze lokalne. U niej jest stary rura w łazience i cieknie. A ja jestem u niej darmowym psychologiem. Nie narzekam, czasami zwyczajnie lubię porozmawiać z ciekawymi ludźmi.

Ale w tym przypadku to nie ona przyszła. Przyszedł mój były mąż. Po 16 latach. To był dla mnie szok, ale zaskoczyło mnie też to, jak szybko odnalazłam w obcym człowieku jakieś znajome rysy twarzy. Mój były mąż wyglądał bardzo źle.

Rozmawialiśmy krótko. Okazało się, że chce wrócić do mnie. W tym czasie zdążył już dwukrotnie wziąć ślub. Ale nic nowego dla siebie nie znalazł. Coś zarobił? Nie. Może podróżował? Też nie. Praktycznie wrócił taki sam, jak odszedł. Tylko starszy, wyglądał na 25 lat starszy.

Jest chory. Nie będę tutaj pisać, na co choruje, ale nic dobrego. Cieszę się, że przynajmniej nie jest zaraźliwe. A teraz prosi mnie, abym została z nimi na krótko. Chce porozmawiać ze swoimi synami. Obiecuje, że zostanie z nami nie dłużej niż 2 tygodnie i odejdzie, bez żadnych problemów i pretensji. Jakby go tam nigdy nie było.

Synowie są przeciwni temu pomysłowi i ogólnie idei. Oni nie chcą go widzieć ani słyszeć.

A ja mam dylemat. Z jednej strony, dokonał swojego wyboru dawno temu. Ale z drugiej strony: odszedł z pustymi rękami i teraz prosi o to, aby na krótko zamieszkać w starym domu. Osobiście nie czuję się z tym niekomfortowo.

Muszę podjąć ciężką decyzję, ale wszyscy na mnie naciskają. Nie chcę być oszukana, ale nie chcę też mieć na sumieniu żadnych grzechów. Prawdopodobnie powinnam pozwolić synom porozmawiać z tatą. A potem jakoś to się samo rozwiąże. To dziwne i smutne, że dawna rodzina, choćby na chwilę, spotyka się w taki sposób. Ale co zrobić, takie jest życie.