Tak jak krewni bohaterki naszej dzisiejszej historii. Bezczelność gości ją tak zszokowała, że nie mogła znaleźć właściwych słów.

Wizyta krewnych

Mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem od 12 lat. To wspaniały i troskliwy mężczyzna, z którym miałam niezwykłe szczęście. Ma tylko jedną wadę - jego krewni. A dokładniej mówiąc - jego drogi brat.

On już ma swoją rodzinę: żonę i dziecko. Żyją równie dobrze co my. Wychowujemy dwoje dzieci, zarabiamy nieźle. Nie jesteśmy bogatymi ludźmi, staramy się oszczędzać, aby móc kupić coś lepszego dla nas i dla dzieci. Pracujemy ciężko po to. Jak nam wiadomo, brat męża, Jan, też dostaje niezłą pensję. Ale to nie przeszkadza mu chodzić do nas jak do siebie do domu.

Nieprzyjemni goście

A więc kilka dni temu znowu zadzwonił do męża i uprzedził, że on i jego żona wpadną do nas wieczorem. Nie miałam wątpliwości, że znowu przyjdą prosić o pieniądze. Żona Jana jest nie lepsza od niego. Taka bezczelna i nieprzyzwoita. Od progu zauważyła moje nowe buty i zaczęła mi mówić, że nieodpowiedzialnie wydawać pieniądze na obuwie, bo przecież moja poprzednia para jest w dobrym stanie.

To mnie po prostu rozzłościło. Mój mąż zauważył, że zaczynam się denerwować, więc od razu zapytał, po co jego brat przyjechał. I co myślicie? Oczywiście, znowu potrzebowali pieniędzy. Zaczął opowiadać jakieś bajki o tym, że ma tam jakieś interesy, partnerzy, muszą coś pokryć, za dwa tygodnie będą mieć pieniądze. Nic nowego. Żona brata, poszła do kuchni bez zaproszenia, patrząc, co mam tam do zaoferowania.

I powiedziała:

"O, a twoja kiszona kapusta już gotowa? Wezmę sobie słoiczek. I daj mi jeszcze słoiczek twoich marynowanych ogórków. W tym roku takie pyszne udały ci się."

Zostałam zaszokowana taką bezczelnością. Nie żal mi, zawsze z przyjemnością poczęstuję gości swoimi przetworami. Ale przyjść i tak bezczelnie prosić? Czy to w ogóle normalne?

Milczałam i podałam jej słoik kapusty kapusty oraz ogórki. Ona chętnie je wzięła. Ale wtedy nagle usłyszała, że mój mąż nie pożyczy im już więcej pieniędzy. Ona zacisnęła usta i zaczęła ponownie skarżyć się, że nie ma sensu wydawać ostatnich pieniędzy na buty. Mnie już było obojętne na jej narzekanie, byleby tylko jak najszybciej wyszli z mojego domu. Ale mój mąż nagle się wkurzył i powiedział, żeby już nigdy nie przychodzili po pieniądze, jeśli nie potrafią rozmawiać w sposób ludzki. I wyrzucił ich za drzwi.

Oczywiście, nie chcieliśmy niszczyć relacji z rodziną w ten sposób. Ale może mój mąż postąpił właściwie, stawiając ich na swoim miejscu. Inaczej będą się wdrapywać nam na głowę i przysparzać kłopotów. To też nie jest dobre. Co robić z takimi krewnymi?