Musisz opamiętać się i zacząć dostosowywać do nowej rzeczywistości, w której pojawia się małe dziecko... Pojawienie się dziecka w rodzinie doprowadziło do poważnej kłótni.

Kiedy w końcu zobaczyłam ukochane dwa paski na teście, wybuchnęłam z mężem łzami szczęścia. Zacząłem wyobrażać sobie przyszłe życie, nasze dziecko lub dzieci. I wszystko było dobrze, dopóki moja teściowa nie zaczęła wtrącać się na całego. Od początku zaczęła mnie uczyć rozumu: jak mam jeść w ciąży, co robić, a nawet jak się ubierać.

Potrzebowałam świętego spokoju. Źle się to skończyło

Zawsze grzecznie odmawiałam dostosowywania się do jej rad, mówiąc, że to jest moje doświadczenie i będę je przeżywać po swojemu, ale Alina zawsze mamrotała pod nosem, że nic nie rozumiem.

Niemniej jednak w pewnym momencie teściowa uspokoiła się i zostawiła mnie w spokoju. Jak się później okazało, gromadziła wszystkie siły, aby rozpocząć przygotowania do narodzin wnuka. Kilka miesięcy przed porodem powiedzieliśmy z mężem Alinie, że po wypisaniu ze szpitala położniczego nie chcemy nikogo widzieć, że muszę dojść do siebie, przyzwyczaić się do nowej roli. I oczywiście mój mąż też. Co więcej, będzie obecny przy porodzie, ale teściowa tylko machnęła ręką.

Teściowa zignorowała moją prośbę. I tak zrobiła po swojemu

Kiedy już rodziłam, teściowa zaczęła wypytywać syna o dzień wypisu. Nalegałam, żeby podał jej niewłaściwą datę. Po prostu nie chciałam spotkać tłumu krewnych przy wejściu do szpitala położniczego. Do domu wróciliśmy w piątek, a teściowej powiedzieliśmy, że ​​wypis jest w sobotę. Wciąż pamiętam ten krzyk do telefonu.

Zrobiła mi awanturę, ale sama zapracowała na bycie okłamaną!

Alina zadzwoniła rano i wrzeszczała nie swoim głosem, że zepsuliśmy jej całą radość. Czy możesz sobie wyobrazić?

Zamówiła tort, kupiła balony i przygotowała garść potraw, żeby urządzić wieczorną ucztę. A co najważniejsze, teściowa zaprosiła już wszystkich na wieczorne świętowanie do swojego domu. Kiedy powiedziałam jej, że po prostu nie mam siły na spotkania, obraziła się.