W końcu od tego zależy dobro dziecka. Tak, i najlepiej uczyć dzieci dyscypliny od najmłodszych lat - przyda się to w przyszłości!

Andrzej i Natasza zrobili wszystko, co możliwe, aby ich dzieci dorastały zgodnie z ustaloną już codzienną rutyną. Sen w ciągu dnia, spacery, posiłki - wszystko jest tak, jak być powinno. Ale teściowa miała w tym względzie własne plany.

Codzienna rutyna dziecka jest bardzo ważna!

Kiedy rozmawialiśmy z żoną o rodzicielstwie, stanowczo zdecydowaliśmy, że nasi bliscy będą mieli minimalny wpływ na dzieci. Przynajmniej na początku. Zawsze rozumiałem, że dziecko to duża odpowiedzialność. I nie chciałem tego przenosić na innych, choć rdzennych mieszkańców.

Natasha zaszła w ciążę rok po naszym ślubie. Urodził się chłopiec, nasz spadkobierca. Potem, po kolejnym półtora roku, w naszej rodzinie pojawiła się córeczka. Byłem w siódmym niebie, podobnie jak moja ukochana żona. Nasze życie układało się dobrze. Ciężko pracowałem, aby utrzymać rodzinę. Natasza zajmowała się dziećmi i obowiązkami domowymi. Często moja pozycja pozwalała mi być w domu, więc pomagałem żonie, aktywnie uczestniczyłem w życiu moich dzieci. Od czasu do czasu odwiedzali nas dziadkowie. Ale nigdy nie zostawialiśmy Daniela i Tereski samych na dłużej niż kilka godzin.

Codzienna rutyna dziecka zawsze była bardzo ważnym elementem edukacji. Teraz Daniel ma trzy i pół roku i żyje według jasnego harmonogramu. Sen, spacery, posiłki – wszystko bierzemy pod uwagę. Z córką jest łatwiej, bardziej wsłuchujemy się w jej potrzeby, jest jeszcze bardzo mała. Gdy masz plan, radzenie sobie z dziećmi nie jest takie trudne.

Moja żona jest cudowną matką. Ale ostatnio podzieliła się ze mną swoim najskrytszym pragnieniem: „Chcę wyjechać z tobą za miasto przynajmniej na jeden dzień. Tylko ty i ja. Myślisz, że to możliwe?” Pomyślałem trochę i zasugerowałem: „Nasze dzieci są już wystarczająco duże. Możemy je zostawić na jeden dzień np. z mamą. Co mówisz? Myślę, że chętnie spędzi wolny dzień z wnukami. Nataszy spodobał się mój pomysł, tym bardziej, że miała dobre relacje ze swoją teściową. Mama też przyjęła tę propozycję z radością, bo wcześniej jej tego nie proponowałem. Przed wyjazdem daliśmy z żoną wiele wskazówek mojej mamie.

Gdy wróciliśmy z wycieczki i odebraliśmy dzieci od mojej mamy, wszystko wydawało sie być w porządku, do czasu, gdy trzeba było iść spać.

Oboje buntowali się, nie chcieli, Daniel wciąż protestował, bo babcia przecież pozwalała mu bawić się w łóżku, jeść w pościeli i nie wciskała nudnego jedzenia... Wściekłem się, bo oto usłyszeliśmy zupełne przeciwieństwo tego, co zawierały nasze wskazówki, na których realizację moja matka się zgodziła. Już nigdy nie dostanie naszych dzieci pod opiekę!