Każdy ma ciekawskiego sąsiada lub krewnego, który jest stale zainteresowany twoim życiem, ale tylko po to, żeby potem rozpuścić plotki za jego plecami. Nasza dzisiejsza historia jest o takich ludziach. Nowa sąsiadka powiedziała, że ​​jej ukochany syn jest bardzo opiekuńczy i dobrze mu się żyje. A oni się tylko śmiali. Jednak wszystko potoczyło się nieoczekiwanie.

Było późne lato, które powoli zbliżało się do jesieni

Kobieta w przyzwoitym wieku wprowadziła się do skromnego dziewięciopiętrowego budynku małego kurortu. Mieszkańcy tego domu spędzali większość dnia, obserwując przybysza siedzącego na balkonie. Kobieta była bardzo zadbana, dumnie trzymała postawę, ale widać było, że lata robią swoje.

Wygląda na to, że Walentyna i Marta mieszkały tu od zawsze. Były to też starsze panie. Żywiołowe emerytki, którym nie spieszyło się do przejścia na emeryturę. Walentyna sprzedawała pamiątki na plaży, Marta wynajmowała drugie mieszkanie. Plotkowanie było ulubioną rozrywką pań, a pojawienie się nowej lokatorki do domu zapowiadało nowe tajemnice, intrygi, śledztwa.

Z innego miasta przywiozła nie tylko swoje rzeczy i luksusowego kota, ale nawet przywiozła doniczki. Nie robiłam nic innego, tylko raz dziennie szłam na spacer na plażę. Będzie żyła sama z emerytury, czy co? Kobiety budowały różne teorie. Wkrótce jednak postanowiły popytać "u źródła".

Dowiedziały się, że nowa lokatorka pochodzi stąd, od niedawna jest wdową, a jej syn ma już własną rodzinę. To powodowało coraz więcej pytań... Gdy opowiedziała o tym, jakie sukcesy odnosi jej syn i jakim jest dobrym człowiekiem, Walentyna i Marta wyśmiały Natalię i stwierdziły, że takie rzeczy, to tylko w bajkach.

Pewnego dnia, pod budynek sanatorium podjechał luksusowy samochód, z którego wysiadł nieziemsko przystojny młodzieniec. Rozglądał się, a Natalia natychmiast wyszła mu na spotkanie. Gdy Sylwester pochwalił mamę, że pobyt w sanatorium bardzo jej służy, bo pięknie wygląda, gdy wręczył jej bukiet kwiatów, sąsiadkom opadły szczęki. Już więcej nie zaczepiały nowej lokatorki, gdyż ich odwaga uleciała wraz z chęcią do nazywania jej kłamczuchą.