I prawdą jest, że różne pokolenia myślą inaczej, więc problemy ojców i dzieci są dla nich dość dotkliwe. Trzeba stale iść na ustępstwa, a jeszcze lepiej szukać oddzielnej przestrzeni życiowej. Ale uczucia macierzyńskie są czasem zbyt silne. Co zrobić, gdy rodzony syn nie ma własnego kąta na tym świecie? Trzeba ruszyć na ratunek. I tolerować dyskomfort.

Mój jedyny syn niedawno się ożenił. My sami, można powiedzieć, jesteśmy ludźmi o średnich dochodach. Nie zbieramy gwiazdek z nieba, ale nie mamy na co narzekać. I to pomimo tego, że jego ojciec już dawno wyjechał za granicę, a jego alimentów ani razu w życiu nie widziałam na oczy.

Jego żona to dobra dziewczyna. Inteligentna, z inteligentnej rodziny. Ale tak się składa, że jest najstarszym dzieckiem. Z dużą różnicą wieku. Teraz jej rodzice nie mają czasu zajmować się własną, choć raczej dorosłą córką. Więc nie ma od nich pomocy finansowej.

Przed ślubem zebrałam ich i powiedziałam, że chcę pomóc z mieszkaniem. Miałam ładne "trzypokojowe", w dobrej dzielnicy miasta. Niestety z remontem nie było najlepiej, ale dało się żyć. Chociaż zdaję sobie sprawę, że według współczesnych standardów to mieszkanie jest dla młodych takie "babciowe". 

W każdym razie, sprzedałam mieszkanie. Kupiłam kawalerkę w sąsiednim budynku, a resztę pieniędzy oddałam młodym. Ta kwota wystarczyłaby na biedne "dwupokojowe" lub bardzo solidne jednopokojowe.

Tak mi powiedzieli. Świeżo kupioną kawalerkę zamieniłam na dwupokojowe mieszkanie. Przestrzeń na to pozwalała, wiedziałam o tym od początku.

Mój syn i synowa byli bardzo wdzięczni, ale postanowili zrobić to po swojemu. Naprawdę chcą mieć dziecko, ale nie mają żadnych dodatkowych pieniędzy. Więc mój syn powiedział do mnie:

"Mamo, poczekajmy trochę. Jednopokojowe mieszkanie nie jest odpowiednie dla trzech osób. A mieszkanie w dwupokojowym mieszkaniu bez remontu i na obrzeżach miasta nie jest zbyt przyjemne".

Wpłacili pieniądze do banku, na konto oszczędnościowe. I poprosili, żeby mogli zamieszkać ze mną. Mam teraz dwa pokoje. Mówią, więc szybko zbierzemy brakującą kwotę na remont i wyprowadzimy się od ciebie, nawet nie zauważysz. Jak mogłam odmówić, zwłaszcza że sama byłam w podobnych warunkach.

Tak zaczęło się moje "rozrywkowe" życie...

Ponieważ byłam przyzwyczajona do życia w pojedynkę, naturalnie rozwinęłam pewne własne nawyki. Lubię sobie coś nucić. Lubię "oglądać" telewizję z drugiego pokoju w tle, kiedy sprzątam. A w kuchni stoi stary magnetofon. Dlaczego nie?

Ale od pierwszych dni synowa była z tego powodu spięta. Syn pracuje w innej części miasta, a ona w domu. Nie wiem, najwyraźniej jest jej tak wygodnie.

Dobrze przynajmniej, że osobiście od niej nie usłyszałam ani jednego krzywego słowa. Tylko teraz było nas troje, a mój syn nigdy nie wiedział, jak milczeć, jeśli coś mu się nie podobało. I tak to się potoczyło.

"Mamo, dlaczego tak głośno śpiewasz? Nie jesteś sama w domu. Proszę, bądź cicho". Albo na przykład: "Marina ma jutro do napisania raport. Możesz obejrzeć telenowelę u sąsiadki? Ona nie nadąża, mamo". I za każdym razem to "mamo" uderza mnie w ucho.

Popularne wiadomości teraz

"Muszę mieszkać w jednym pokoju z trójką wnuków. Niedługo będzie czwarty"

"Prawie się rozwiodłam. Wszystko z powodu zrzędzenia matki": Po tym incydencie nie chcę rozmawiać ani widywać się z mamą

"Moja 22-letnia córka poślubi kogoś w moim wieku": Nie wyobrażam sobie tego

Jak dawniej wyglądała Aneta Glam z „Żon Miami”? Jeszcze kilka lat temu miała zupełnie inną twarz

Pokaż więcej

Dlaczego miałabym iść do sąsiadki, skoro chcę zostać w domu i zjeść jakieś smakołyki przed telewizorem? Albo jeszcze raz. Śpiewam głośno, tak. Kiedy robię pranie lub gotuję obiad. Ale nie piorę i nie gotuję wyłącznie dla siebie, tylko dla trzech dorosłych osób. Mój syn pracuje, a synowa klika coś na komputerze, ale chyba nie jest zbyt zmęczona.

Postanowiłam porozmawiać z synem. Powiedziałam, że jeśli jego żona ma do mnie jakieś pretensje, to niech mi je powie w twarz. Powiedział, że zna mój charakter, po prostu stara się, żeby wszyscy czuli się komfortowo. I wtedy coś we mnie kliknęło.

"Myję, piorę, gotuję jedzenie. Ale czy muszę to robić z wymaganym dźwiękiem? Tak właśnie jest! Przychodzisz z pracy, jesz i idziesz do "swojego" pokoju. Ona w ogóle z niego nie wychodzi, ale na mnie się skarży?!"

Widać było, że syn jest wkurzony i gdzieś nawet zdaje sobie sprawę, że mam rację. Powiedział, że zamówią dostawę jedzenia.

Dostawa jedzenia dla ludzi, którzy oszczędzają na remont mieszkania. Zabawne. Wtedy faktycznie się wkurzyłam i przypomniałam nie tylko mojemu synowi, ale także mojej uroczej synowej, gdzie mieszkają.

Że oszczędzają na remont mieszkania, które kupią za moje pieniądze. A jeśli nie mogą sobie z tym poradzić i nie mogą tolerować mojego śpiewu podczas pracy (dla nich), to niech pakują swoje rzeczy i idą do znajomych lub swatów. Nie miałam im nic więcej do powiedzenia...

O tym pisaliśmy ostatnio: Irek nie patrzył na Alę, był zajęty studiowaniem zawartości torby: "Jak mogłaś kupić majonez, rodzina nie powinna tego jeść"

Irek wydawał jej się niezwykły! Ciekawe, że ma nietypowe zainteresowania, uprawiał jogę i uczył fitnessu. Poznali się na jednym ze szkoleń. Ala jest zwyczajną dziewczyną, więc przyciągnęła ją tajemnicza postać Irka. Poprosił ją, żeby zabrała trochę jedzenia, idąc do niego na randkę. Nie zauważyła w tym nic złego. Poszła do sklepu i kupiła to, co jej zdaniem pasowało na romantyczną randkę.

Podchodzi do wejścia, naciska domofon, wchodzi na trzecie piętro i dzwoni do drzwi. Ukochany pocałował ją i wziął torbę.

- Wow! Ile tam jest jedzenia...

- Nic takiego.

Rozebrała się i pokazała zapierający dech w piersiach strój. Tylko że Irek nie patrzył na Alę - był zajęty studiowaniem zawartości torby. Wyjął wino i spojrzał na Alę z niezrozumieniem. Skrzywiła się pod jego pełnym dezaprobaty spojrzeniem. Następnie zadała pytanie:

- Co się stało?

- Słuchaj, myślę, że ty i ja omawialiśmy ten temat.

- Tak, mamy randkę!

- Czy to powód do picia alkoholu? Wyjaśniłem ci, jakie to szkodliwe. - Zostawił butelkę na podłodze. - Daj to komuś jutro.

Ala poczuła się zawstydzona. Nie oszczędzała na winie i brała to, co było droższe. To jest złe? Następnie kontynuowali porządkowanie zakupów. Irek wyjął ser i kiełbasę z majonezem. Wyglądał na zaskoczonego.

- Boże, jestem zszokowany.

- Słuchaj, jeśli nie chcesz, nie jedz. Ja zjem... – zażartowała dziewczyna.

- Ty? Naprawdę myślałaś, że spokojnie będę patrzył, jak się znęcasz nad własnym organizmem? Nawet nie wiem... No cóż, ser - robi się go z mleka, prawda? A mleko to trucizna! W kiełbasie jest mięso... A ja nawet nie rozumiem majonezu... Kto może to dobrowolnie jeść???

- I co - majonez też jest niedobry? Nawet z kanapką? Jeśli nie chcesz, nie jedz.

- Kanapki z majonezem i kiełbasą? A rano może masz ochotę na bułkę i herbatę? Wiesz, pora na ciebie. Zrujnowałaś mój nastrój. I zabierz ze sobą te bzdury.

Irek wyprowadził dziewczynę i wręczył jej zakupy. Ledwo miała czas się ubrać. Następnie mężczyzna zamknął drzwi tuż przed jej nosem. Ala stała w wejściu zszokowana. Kto by pomyślał, że mężczyzna ukarze się przed nią w takim świetle. Dobrze, że od razu zostało to wyjaśnione. Przynajmniej nie zmarnuje na niego czasu, a plusem jest to, że miała już zrobione zakupy!