Niby to jedna rodzina, ale jakoś wszystko jest zorganizowane tak, jakby razem żyli obcy sobie ludzie. Rodzinny obiad może dosłownie zamienić się w kłótnię. O nic! I wtedy się zaczyna. W tej samej przestrzeni życiowej. Czy nie ma wystarczająco dużo takich rodzin? Sami tak żyliśmy.

Oto jak to się skończyło. Piekę ciasto, wiem, że mam do niego wszystko i muszę wziąć dwa jajka. Idę do lodówki, a w środku nie znajduję jajek. Dwie godziny temu tam były, a teraz już ich nie ma. Zapytałam synową: "Przygotowałam jajka do ciasta, nie wiesz, gdzie się podziały?".

Jak myślisz, jak zareagowała? 

Nie jestem już młodą kobietą, nigdy w życiu nie miałam luksusów. Ze wszystkich domów, tutaj jest tylko mieszkanie, które też jakimś cudem do mnie trafiło. Chyba na szczęście.

Ale to nie ma znaczenia. Chodzi o to, że jeśli wszyscy mieszkamy na tym samym terytorium, jeśli kuchnia jest wspólna, zwłaszcza że wszyscy jesteśmy jedną rodziną, jak możemy dzielić się jedzeniem?

Ogólnie rzecz biorąc, wychowałam syna sam, a gdy nadszedł czas, ożenił się. Co zrobić, zaprosiłam ich do zamieszkania ze mną. W mieszkaniu są dwa pokoje, damy radę. Przyprowadził do mnie synową i od tamtej pory mieszkamy razem. Mieli już córeczkę, a ja starałam się o dumny tytuł "babci".

I wszystko byłoby dobrze, rozumiem, że wszystkim jest teraz ciężko, syn nie wychodzi z pracy, żeby choć raz dostać premię, ale nie ma teraz perspektyw na przeprowadzkę do innego mieszkania. Mogłabym zamienić na dwie kawalerki, ale potrzebuję pieniędzy na dopłatę. To dla nas teraz kwota nieosiągalna.

Sama jestem emerytką, staram się kupować coś tańszego i chodzić na targ. Młodzi nie mają na to wszystko czasu. Szczerze mówiąc, żadne z nas nie lubi takiego wspólnego życia.

Jesteśmy z różnych pokoleń. I jeszcze ten problem z jedzeniem. A spory są głównie domowe: rzucają naczyniami, biorą złą patelnię, jedzą coś, co było przeznaczone do innych celów.

I tym razem z ciastem. Nie mam jajek, a potrzebuję ich właśnie teraz. Zapytałam o nie synową, a ona się wściekła, mówiąc, że nie mam wystarczająco dużo jajek dla mojej wnuczki.

Nazwałam ją głupią. Jak ktoś mógł tak o mnie pomyśleć? W każdym razie krzyknęła i powiedziała, że kupi własną lodówkę i pozwoli mi jeść własne jedzenie.

Nawet jeśli wygląda to dla mnie atrakcyjnie, sama jem niewiele, ale co to za pytanie? Całą młodość mieszkałam w akademiku, tam faktycznie wszędzie obcy ludzie. I nie wdawaliśmy się tam w podziały. I z jakiegoś powodu wystarczyło dla wszystkich. 

Jak to jest, że mieszkamy w jednym mieszkaniu, a jemy oddzielnie od siebie? Broń Boże, żeby nie opłacało im się kupować jedzenia w najbliższym sklepie i tak dalej. To tylko rodzinny posiłek, to łączące doświadczenie! A tutaj po prostu będziemy osobno. Co w tym złego? W każdym razie traktuję to jako okazję do zdystansowania się. Oto wdzięczność za dach nad głową...

O tym pisaliśmy ostatnio: Irek nie patrzył na Alę, był zajęty studiowaniem zawartości torby: "Jak mogłaś kupić majonez, rodzina nie powinna tego jeść"

Popularne wiadomości teraz

"30 lat temu urodziłam 3 synów": A teraz nikt nie chce pomagać i opiekować się starymi rodzicami

"Nie wiem, po co ci kwiaty. Wszystkie wyrwałam. Powinnaś uprawiać warzywa, a nie bzdury", matka Igora przewróciła oczami

"Prawie się rozwiodłam. Wszystko z powodu zrzędzenia matki": Po tym incydencie nie chcę rozmawiać ani widywać się z mamą

Jak dawniej wyglądała Aneta Glam z „Żon Miami”? Jeszcze kilka lat temu miała zupełnie inną twarz

Pokaż więcej

Irek wydawał jej się niezwykły! Ciekawe, że ma nietypowe zainteresowania, uprawiał jogę i uczył fitnessu. Poznali się na jednym ze szkoleń. Ala jest zwyczajną dziewczyną, więc przyciągnęła ją tajemnicza postać Irka. Poprosił ją, żeby zabrała trochę jedzenia, idąc do niego na randkę. Nie zauważyła w tym nic złego. Poszła do sklepu i kupiła to, co jej zdaniem pasowało na romantyczną randkę.

Podchodzi do wejścia, naciska domofon, wchodzi na trzecie piętro i dzwoni do drzwi. Ukochany pocałował ją i wziął torbę.

- Wow! Ile tam jest jedzenia...

- Nic takiego.

Rozebrała się i pokazała zapierający dech w piersiach strój. Tylko, że Irek nie patrzył na Alę - był zajęty studiowaniem zawartości torby. Wyjął wino i spojrzał na Alę z niezrozumieniem. Skrzywiła się pod jego pełnym dezaprobaty spojrzeniem. Następnie zadała pytanie:

- Co się stało?

- Słuchaj, myślę, że ty i ja omawialiśmy ten temat.

- Tak, mamy randkę!

- Czy to powód do picia alkoholu? Wyjaśniłem ci, jakie to szkodliwe. - Zostawił butelkę na podłodze. - Daj to komuś jutro.

Ala poczuła się zawstydzona. Nie oszczędzała na winie i brała to, co było droższe. To jest złe? Następnie kontynuowali porządkowanie zakupów. Irek wyjął ser i kiełbasę z majonezem. Wyglądał na zaskoczonego.

- Boże, jestem zszokowany.

- Słuchaj, jeśli nie chcesz, nie jedz. Ja zjem... – zażartowała dziewczyna.

- Ty? Naprawdę myślałaś, że spokojnie będę patrzył, jak się znęcasz nad własnym organizmem? Nawet nie wiem... No cóż, ser - robi się go z mleka, prawda? A mleko to trucizna! W kiełbasie jest mięso... A ja nawet nie rozumiem majonezu... Kto może to dobrowolnie jeść???

- I co - majonez też jest niedobry? Nawet z kanapką? Jeśli nie chcesz, nie jedz.

- Kanapki z majonezem i kiełbasą? A rano może masz ochotę na bułkę i herbatę? Wiesz, pora na ciebie. Zrujnowałaś mój nastrój. I zabierz ze sobą te bzdury.

Irek wyprowadził dziewczynę i wręczył jej zakupy. Ledwo miała czas się ubrać. Następnie mężczyzna zamknął drzwi tuż przed jej nosem. Ala stała w wejściu zszokowana. Kto by pomyślał, że mężczyzna ukarze się przed nią w takim świetle. Dobrze, że od razu zostało to wyjaśnione. Przynajmniej nie zmarnuje na niego czasu, a plusem jest to, że miała już zrobione zakupy!