Moja żona i ja długo budowaliśmy ten dom. Jest najwyższy i najpiękniejszy w całej okolicy. Musiałem pracować za granicą przez 20 lat, aby ukończyć go tak, jak chciała moja Marta. Poza tym dorastało nam dwóch synów i nadszedł czas, aby postawić ich na nogi.
W ciągu tych lat byłem w domu dwa razy na wakacjach, a budowa szła pełną parą. Cieszyłem się jak dziecko, widząc, jaką dobrą gospodynią domową była Marta.
Była zadowolona. Kiedy przyjechałem z zagranicy, miałem wolne dwa tygodnie. Chciałem uszczęśliwić żonę, zabrać ją nad morze. Kiedy wręczyłem jej bilety, wściekła się. Kazała mi je natychmiast zwrócić:
"Co za wakacje, jeszcze nie wykończyliśmy domu"
Więc nigdy nigdzie nie pojechaliśmy. Ale teraz, gdy budowa została ukończona, postanowiłem zaprosić rodziców do naszego zamku i jednocześnie świętować moje 50. urodziny.
Marta nie chciała słyszeć o restauracji, powiedziała, że będziemy świętować skromnie w domu. Kiedy wszedłem do domu z rodzicami, byłem zaskoczony.
Marta nakrywała stół w letniej kuchni dla gości. Oczywiście nie miała zamiaru świętować moich urodzin w domu. Dała mamie i tacie rzucić okiem na dom i wyprowadziła ich na podwórko.
Moi rodzice już dawno skończyli 70 lat, przyjechali mnie odwiedzić z innego miasta. Oczywiście spodziewałem się, że zostaną z nami przez kilka dni. Dom jest duży, jest też wolna sypialnia dla gości. Wieczorem Marta zawołała mnie, mówiąc:
"Zabierz rodziców do hotelu"
"Muszę mieszkać w jednym pokoju z trójką wnuków. Niedługo będzie czwarty"
"Chcę się rozwieść z żoną, ale obawiam się, że nie poradzi sobie bez mnie"
"Znajoma prosiła mnie, żebym została chrzestną i poprosiła o przyzwoitą kwotę w prezencie na chrzest. Gdy odmówiłam, znalazła inną chrzestną"
"Nie chcę mieć wnuczki. Dlaczego moja synowa nie chce tego zrozumieć": Od razu ostrzegłam, żeby na mnie nie liczyli
Dlaczego miałbym to zrobić? Przez wszystkie lata naszego małżeństwa nigdy nie robiłem żonie wyrzutów, ale tego było już za wiele.
Nie chciałem psuć wieczoru, ale postanowiłem i tak zostawić ich w naszym domu, nie zważając na to, że Marta będzie na mnie zła. Moi rodzice zostali z nami przez dwa dni, było im niezręcznie, bo trudno było nie zauważyć niezadowolonej miny Marty.
Potem zabrałem krewnych na pociąg. Kiedy wróciłem do domu, podczas gdy moja żona piła herbatę u sąsiadki, zabrałem naszego cielaka do domu i zamknąłem go tam na kilka godzin.
Wściekłość Marty nie miała końca, a ja czułem się, jakby kamień spadł mi z serca. Nie po to przez dziesięciolecia pracowałem za granicą, by zbudować muzeum, w którym nie da się żyć. Nie wiem, dlaczego się z nią nie rozwiodłem.
Dzieci są już dorosłe, studiują, a Marta tylko chodzi i wyciera poręcze schodów, okna i lustra, zamiatając każdą drobinkę kurzu. Obraziła mnie, jutro wyślę ją z walizką do hotelu, niech odpocznie od sprzątania, a ja od niej... Potem zastanowię się, co dalej z nami będzie.
O tym pisaliśmy ostatnio: Od jak dawna myślę o tym, co jeszcze muszę zrobić, aby nauczyć synową należytego dbania o rodzinę?
Nie ingeruję w rodzinę syna, tylko obserwuję, bo uważam takie zachowanie za niewłaściwe z mojej strony. Przede wszystkim boję się skrajności, jeśli dzieci się rozproszą lub ciągle przeklinają.
Mój syn ożenił się z Magdą, kiedy był jeszcze studentem. Na początku oczywiście mieszkali z nami. Pomagaliśmy, jak mogliśmy, rodzice synowej również nie pozostawali w tyle w pomaganiu. Zrozumieliśmy, że dzieci muszą ukończyć studia.
Kiedy dowiedzieli się, że w młodej rodzinie pojawi się maleństwo, żona syna nalegała na przeprowadzkę do rodziców. Pomoc matki przy dziecku była dla niej ważniejsza i potrzebna niż moja. To zrozumiałe, nikt się nie sprzeciwił. Razem z mężem nadal pomagaliśmy: pieniędzmi, jedzeniem i wszystkim, co było potrzebne.
Dziś dzieci mieszkają we własnym mieszkaniu...
Regularnie spłacają kredyt, nawet przed terminem spłaty, chcą szybko wykupić metry kwadratowe. Brawo, wspieramy ich. Oboje pracują, wnuczek jest w przedszkolu. Ostatnio zaczęłam zauważać, że mój syn często przychodzi do mnie na obiad. Czasami wracają z wnuczkiem na kolację. W zeszłym tygodniu przyszedł smutny, nic nie mówił, a potem jadł i stał się radosny.
Przytulił mnie i pocałował na pożegnanie. Oczywiście bardzo się cieszę, że tak mnie traktuje. Z drugiej strony, co się dzieje? Nie robiłam nic specjalnego, po prostu nakarmiłam syna, zapytałam, jak się czuje. Nie wchodzę do jego duszy z pytaniami, czego chce i co uważa za stosowne - powie sam.
To niepokojące, że nie traktuje tak swojej żony. Ma teraz własną rodzinę, to z Magdą powinien mieć taki związek, ciepły i ufny. Dobrze, że biegnie do mnie, a nie do innej kobiety. Złe jest to, że pogarszają się relacje z żoną. Mogę to wyczuć.
Mam dobrą przyjaźń z moją synową. Przez lata, kiedy była żoną mojego syna, nie wnikałam w jej duszę z moimi radami. Nie chcę, żeby kłóciła się z mężem, rozumiem, że są dorośli i znajdą wyjście z każdej sytuacji. Osobiście nie będę powodem ich kłótni. Boję się, że później zabierze też wnuka, nie pozwoli mu się z nim porozumieć.
I ogólnie jestem pewna, że dobrze wychowaliśmy naszego syna, aby mógł sam to rozgryźć. Chcę z nią porozmawiać, jak matka z córką, zapytać, co się dzieje w ich rodzinie, może to wina mojego syna? Ale się boję. Jej własny syn dorasta, nie będzie miała czasu mrugnąć, bo sama zostanie teściową.
Synowa częściej odwiedza swoich rodziców, niż mnie, co jest zrozumiałe, ale czy tam znajduje pomoc w rozwiązaniu problemów? Ona ma wojowniczy charakter, więc każde moje pytanie może skończyć się awanturą. Nie wiem, co robić...