To, co moja córka robiła mojemu zięciowi przez całe ich małżeństwo, jest po prostu nie do zniesienia. Moja Aneczka zawsze była wrażliwym dzieckiem. Dobrze o tym wiedziałam, więc nawet nie pokazywałam jej wszystkich kreskówek. W wieku 15 lat obejrzała kreskówkę "Król Lew", a potem cały wieczór szlochała, nie mogła się uspokoić.
Z tego samego powodu nie mogła przejść obojętnie obok bezpańskich psów i kotów. Przynosiła je wszystkie do naszego domu, a ja i mój mąż zabieraliśmy je do sąsiadów i znajomych. Taką była osobą. Z niecierpliwością czekałam na wiek przejściowy.
W tym okresie z reguły się zakochuje. A znając moją Aneczkę, nie mogło to wróżyć nic dobrego. Ale okres dojrzewania minął spokojnie. Na trzecim roku studiów Ania aktywnie angażowała się w działalność społeczną, a tam spotkała niezwykłego faceta.
Przez pierwsze sześć miesięcy mieli wspaniały związek. Aneczka promieniała szczęściem i fruwała jak ćma. Potem miała miejsce pierwsza kłótnia.
Ania nie mogła znaleźć swojego miejsca, jej twarz poszarzała. Nie chciała jeść, ani pić. Potem się pogodzili, Aneczka znów wirowała, śmiała się i sprawiała wrażenie beztroskiej osoby.
Takich kłótni podczas studiów było kilka. W głębi serca miałam nadzieję, że po studiach się rozstaną. Czasami, gdy Ania i Roman się kłócili, podawałam jej herbatę w kuchni i przekonywałam, że powinni ze sobą zerwać, że do siebie nie pasują.
Kiwała głową i zgadzała się, ale gdy tylko dzwonił, było tak samo jak wcześniej. Ania pakowała się i leciała na skrzydłach miłości do swojego Romana.
A potem poinformowano mnie, że chcą się pobrać i wkrótce zostanę babcią. Z jednej strony byłoby to dziecko - to cudowne, ale z drugiej strony wyraźnie zrozumiałam, że z tego małżeństwa nie wyniknie nic dobrego.
Miałam tylko nadzieję, że wraz z narodzinami córki młodzi ludzie opamiętają się. W końcu rodzicielstwo to duża odpowiedzialność i nie będą w nastroju do skandali i kłopotów w związku.
Rodzice Romana wzięli babcię do siebie, a młodym dali klucze do mieszkania. Są im za to bardzo wdzięczni. Jak mówią, żyj i bądź szczęśliwy. Ania spokojnie przeszła całą ciążę i urodziła zdrowe dziecko.
A cztery miesiące później przyszła do mnie z torbą i córeczką na rękach. Wpadła w histerię, od szlochu nie mogła nawet oddychać. Myślałam, że dostanę zawału na korytarzu. Nie wiedziałam, do kogo biec najpierw, do córki czy do wnuczki. Podałam Ani szklankę wody i kazałam jej pić małymi łykami. Zaczęłam rozpakowywać wnuczkę.
Kiedy zdałam sobie sprawę, że nie uda mi się wyciągnąć od córki spójnej historii, zaczęłam dzwonić do zięcia, ale on również nie odbierał. Rodzice zięcia, podobnie jak ja, nie byli świadomi wydarzeń. Obiecali jednak, że poważnie porozmawiają z synem i w każdym razie pomogą wnuczce.
Kiedy Ania trochę się opamiętała, okazało się, że znalazła w telefonie Romana korespondencję. A sądząc po szczerych wypowiedziach ich wspólnej koleżanki, Roman miał z nią intymne relacje.
"Widziałam szwagra z inną kobietą i milczałam, żeby nie denerwować mojej ciężarnej siostry": Teraz jestem winna wszystkiemu
"Prawie się rozwiodłam. Wszystko z powodu zrzędzenia matki": Po tym incydencie nie chcę rozmawiać ani widywać się z mamą
"Nie chcę mieć wnuczki. Dlaczego moja synowa nie chce tego zrozumieć": Od razu ostrzegłam, żeby na mnie nie liczyli
"Mama musiała wyrzucić z domu dwie córki": Jedną w ciąży, drugą z małym dzieckiem
Przez kilka dni moja córka leżała w swoim pokoju z twarzą zwróconą do ściany. Wzięłam wolne w pracy, aby mieć oko na nią i moją wnuczkę.
Dwa tygodnie później Roman wrócił. Płakał, na kolanach prosił o wybaczenie. Nie wiem, czy doszedł do tego sam, czy jego rodzice odbyli rozmowę wychowawczą, ale zięć chciał wrócić.
Potem podobne sceny powtórzyły się jeszcze pięć razy. Za każdym razem, gdy Ania przychodziła zapłakana, musiałam ją uspokajać i przywracać do normalności. Za każdym razem myślałam, że umrę z frustracji lub złamanego serca. Ale potem mój zięć i córka godzili się i wszystko było w porządku, oprócz mojego zepsutego układu nerwowego.
Teraz moja córka mieszka ze mną już drugi miesiąc. Kolejna kłótnia, kolejny napad złości. Teraz zauważyłam, że córka długo rozmawiała z kimś przez telefon, a potem promieniała jak wiosenne słońce.
Nie trzeba być mędrcem, żeby domyślić się, z kim rozmawiała. Ale tym razem postanowiłam poważnie porozmawiać z Anną. Powiedziałam, że jeśli wróci do męża, to następnym razem niech zapomni o drodze do mnie.
Pogodzili się - pokłócili - pogodzili, a mnie serce pęka. A jeśli to się powtórzy, wytoczę proces, żeby odzyskać wnuczkę. Nie chcę jeszcze umierać, mam nadzieję, że zobaczę, jak moja wnuczka kończy szkołę.
A z ich skandalami mam na to małe szanse. Ania odpowiedziała, że nie mogę jej tego zrobić. Tak, kocham ją, ale kocham też siebie i nie pozwolę im się tak nade mną znęcać.
Może lubią huśtawki emocjonalne, ale ja nie. Skandale rodzinne mojej córki zmieniły mnie w szarą osobę. Nie pozwolę im mieszać w psychice. Nie wiem, czy córka weźmie moje słowa na poważnie, ale jestem bardzo zdeterminowana.
Czy uważasz, że matka postąpiła słusznie wobec swojej córki w tej sytuacji?
O tym pisaliśmy: "Pierwszy raz wyszłam za mąż, mając 44 lata. Był spokój, dopóki nie zjawiła się jego dorosła córka"
Moja sytuacja jest dość skomplikowana. Nie uważam się za starą, ale mam już prawie pięćdziesiąt lat i nie mam dzieci. Teraz już nie chcę. Po co skazywać dziecko na matkę, którą nawet dorośli będą nazywać babcią? Pogodziłam się z tym i jest dobrze.
Teraz jestem mężatką, pierwsze małżeństwo. Pobraliśmy się 5 lat temu, prawie natychmiast po tym, jak się poznaliśmy. Cóż, po co ciągnąć w naszym wieku? Mój mąż Mikołaj był już dwukrotnie żonaty, jestem jego trzecią żoną. Nie mówiąc już o tym, że od razu „wziął byka za rogi” i zaprowadził mnie do Urzędu Stanu Cywilnego.
Mieszkałam z mężem przez 8 długich lat. Na początku było bardzo dobrze...
Miłość, pasja, podróże. Umówiliśmy się, że nie będziemy się pobierać i zawsze będziemy młodzi duchem. W rzeczywistości wszystko okazało się nieco bardziej skomplikowane. Ten pierwszy uważał, że skoro nie jestem jego żoną, to zdrada nie jest uważana za zdradę…
Jest trochę starszy ode mnie, ale wciąż dobrze sobie radzi. Nie ma złych nawyków, prawie wszystkie jego włosy są zachowane, nie ma nawet "męskiego brzucha". Szczerze mówiąc, zaczęłam teraz rozumieć te młode kobiety, które uganiają się za starszymi mężczyznami. Nie odwracają się już za każdą spódnicą, można z nimi porozmawiać.
Chociaż Mikołaj był żonaty więcej niż raz, nigdy nie dorobił się fortuny. Dopiero niedawno wymieniliśmy kawalerkę na trzypokojowe mieszkanie. Moje beztroskie przedemerytalne życie nie trwało długo. Faktem jest, że pewnego wieczoru jego córka zadzwoniła. Nie wiem, czego potrzebowała ta dorosła kobieta, ale rozmawiali przez półtorej godziny. Potem dowiedziałam się, że to córka z drugiego małżeństwa, która poszła z matką na całość. Bardzo, bardzo bezczelna kobieta.
Jak się okazało, córeczka dorobiła się nieślubnego dziecka z żonatym mężczyzną i stała się samotną matką. Wymyśliła razem ze swoją matką, że namówi ojca do tego, aby pozwolił jej zamieszkać u nas z dzieckiem. Wcześniej, gdy gnieździliśmy się w kawalerce, jakoś nie miała powodu dzwonić, a gdy kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie, nagle jej się przypomniało o istnieniu ojca. Nie mam nic przeciwko pomaganiu 30-letniej córce, ale nie chcę z nią mieszkać, nie zgodziłam się.
Mikołaj uszanował moje zdanie, tym bardziej że córka jest właścicielką niewielkiego domu na obrzeżach miasta. Gdy zaoferował córce umowę o wymianie mieszkania na domek, oznajmiła stanowczo, że woli wynajmować komuś domek za pieniądze. Wszystko wówczas było jasne...