Ponieważ jestem mężatką z dzieckiem, rozumiecie, niestety nie mam dodatkowego czasu na wyjścia z przyjaciółmi. Ale jest jedno bardzo delikatne pytanie, na które możesz spróbować udzielić mi odpowiedzi.
Mamy z mężem dziecko, które ma już 2 lata. Nie ma znaczenia, jak ma na imię, pytanie nie dotyczy imion. Więc jest tak. Kiedy po raz pierwszy zaszłam w ciążę, moja mama i rodzina mojego męża zdyskontowali pieniądze (duże sumy), aby pomóc nam jakoś finansowo. Remonty, zbliżające się pieluchy, jedzenie dla dzieci i tak dalej.
Mój teść zaoferował nawet, że odłoży dla mnie pieniądze na późniejsze wakacje, aby dać mojemu ciału odpocząć po porodzie. To oczywiście bardzo miłe z jego strony, ale dla mnie nie dość poważne.
Ponieważ mój mąż i ja sami poszliśmy do pracy, mieliśmy pewien kapitał początkowy. Postanowiliśmy zrobić, co następuje: odłożyć pieniądze przekazane przez naszych rodziców na depozyt, a te, które były pod ręką, wydać na dziecko i życie. Czyli żadnych wakacji, remontów i tak dalej.
Myśleliśmy (i nadal tak nam się wydaje), że dziecko jakoś nie przejmuje się odklejającą się w jednym miejscu tapetą czy kilkoma plamami na suficie. Powiedzieliśmy - zrobione.
Kupiliśmy pieluchy, kupiliśmy łóżeczko, wózek, masę rzeczy dla dziecka. I co myślicie? Jak na razie jest dobrze. Wszystkiego mamy pod dostatkiem, a mąż nie biega do sklepu po ostatni słoiczek z jedzeniem dla dziecka.
A teraz ciąg dalszy. Pół roku temu siostra mojego męża również znalazła się w takiej sytuacji. Rodzice jej męża oraz mój teść i teściowa tym razem również nie szczędzili pieniędzy, dali młodej rodzinie. Wyszło, jak słyszałam, gdzieś w tej samej kwocie. I jak myślisz? Polecieli na wakacje. Dobrze się bawili przed narodzinami dziecka.
Część pieniędzy jednak zostawili. Ale... Czy byłeś ostatnio nad morzem? Tam można zastawić własne mieszkanie w kilka dni przy dzisiejszych cenach. Ale nie o tym jest moja historia.
Niedawno wystawiłam łóżeczko dziecięce na internetowej stronie sprzedaży artykułów gospodarstwa domowego. Nie było nawet zadrapań, nie wspominając o pęknięciach czy czymkolwiek innym.
Postanowiliśmy dokładnie podejść do sprawy: umieściliśmy metkę z ceną o 10% niższą niż cena pierwotna, aby był manewr do targowania się. I w ten sposób zdecydowaliśmy się na powolną sprzedaż.
Cóż, a mój mąż nadal jest chwalipiętą, więc powiedział swojej matce, jacy jesteśmy sprytni. Wtedy to się zaczęło. Moja matka i teściowa zaczęły dzwonić do siebie, aby dowiedzieć się, jak sobie radzimy i co nowego.
Potem przyszły oferty sprzedaży "starego łóżka" siostrze męża za jedną trzecią ceny, a potem stwierdzili, że fajnie byłoby dostać za darmo.
"Nie, za dostawę niech płacą. Chociaż... kto bierze pieniądze za dostarczanie prezentów. Może za dostawę też zapłacisz, co?".
"Nie wiem, po co ci kwiaty. Wszystkie wyrwałam. Powinnaś uprawiać warzywa, a nie bzdury", matka Igora przewróciła oczami
"Mąż okazał się chciwym sknerą. Postanowiłam dać mu nauczkę"
"W wiosce krążyły plotki, a moja matka nie wierzyła w nie, dopóki nie przyłapała mojego ojca na gorącym uczynku"
"Moja rodzina to prawdziwe darmozjady": Razem z mężem mieliśmy ich zachowania po dziurki w nosie i pewnego dnia postanowiliśmy dać im nauczkę
Osobiście jestem oburzona. Dlaczego mam oddawać drogie łóżeczko mojego syna, skoro mam już plany co do niego? I znowu angażują moje dziecko! Kiedy mieli okazję, wykorzystali pieniądze otrzymane od rodziców tak, jak uważali za stosowne. Dlaczego miałoby mnie to teraz obchodzić!
A mój mąż w ogóle postanowił nie angażować się w te spory, nie obchodzi go to. Mówi: ja, jako mężczyzna, będę się mylił w każdym przypadku. Jeśli chcesz, sprzedaj łóżeczko, a jeśli chcesz, oddaj je.
Jak widać, nie mam się na kim oprzeć. Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić...
O tym pisaliśmy ostatnio: Lidia mogłaby być szczęśliwą babcią, a nawet prababcią. Obiecała czwórce wnucząt przyzwoity spadek. Żaden z nich nie otrzymał milionów
Ma czworo wnucząt i sześcioro prawnuków. To prawda, tak naprawdę nie lubią się z nią spotykać. Każdy ma swoje rodziny, sprawy i zmartwienia – emerytka wszystko rozumie. Dopiero teraz, gdy jest już stara, potrzebuje opieki najbliższych.
Niedawno kobieta straciła ukochanego męża. Strata nie była dla niej łatwa. Jednak nie rozpaczała i żyła dalej. Sporadycznie widywała się z dziećmi i wnukami. Czasami nawet przyjeżdżała odwiedzić swoje prawnuki. Jednak kobieta chciała więcej.
Wpadła więc na bardzo przebiegły plan
Wszyscy wiedzieli, że Lidia zgromadziła przyzwoity majątek. Kiedy zmarł jej mąż, wnukom udało się skontaktować z jej notariuszem, aby dowiedzieć się, czy coś dostali od dziadka. Dowiedziawszy się o tym, kobieta bardzo się rozgniewała i chciała dać nauczkę swoim krewnym.
Pewnego dnia przyjechała odwiedzić wnuczkę, która pracowała jako krawcowa. Jak zwykle spieszyła się do pracy i początkowo nawet nie chciała rozmawiać z babcią. Mąż ją zostawił, mieszkanie długo czeka na remont, ale po prostu nie ma na to pieniędzy. Nie miała więc czasu na puste rozmowy z babcią.
„Aniu, jak to jest? Usiądźmy na chwilę, bo chciałam z tobą porozmawiać o czymś ważnym. O testamencie — szepnęła Lidia. Twarz Ani zmieniła się dramatycznie, wzięła babcię za rękę i wymamrotała: „Och, oczywiście, możemy o tym porozmawiać. Wejdź!"
Lidia kontynuowała: „Rozumiem, że moja droga dobiega końca. Nie mam dużo czasu, kochanie. I naprawdę potrzebuję twojego wsparcia. Chcę cię uczynić moją spadkobierczynią, ale tylko pod jednym warunkiem. Przyjdziesz do mnie dwa razy w tygodniu i mi pomożesz. Co powiesz?"
Wnuczka była bardzo zainteresowana tą propozycją. Pomyślała o tym i zdała sobie sprawę, że mogłaby znaleźć czas dla swojej babci. Tak, i spadek, którego naprawdę potrzebowała. Pieniądze rozwiązałyby wiele jej problemów, więc zgodziła się i zapewniła staruszkę, że może na nią liczyć.
Okazało się, że przebiegły plan Lidii dotyczył nie tylko Ani, ale także innych jej wnuków. Przez 3 lata każdy z nich opiekował się staruszką w określone dni tygodnia, nie wiedząc, że reszta robi to samo. Obiecała uczynić każdego z nich swoim jedynym spadkobiercą. Jednak w rzeczywistości wszystko potoczyło się trochę inaczej.
Emerytka przekazała część pieniędzy na cele charytatywne. Podzieliła część po równo między swoje prawnuki, które odziedziczą to wszystko dopiero w wieku 18 lat. Okazuje się, że same wnuki i wnuczka zostały z niczym. Kiedy Ania zdała sobie sprawę, że zmarnowała tyle czasu, bardzo się rozgniewała. Wracając do domu, kobieta natknęła się na wazon, który dostała dzień wcześniej. Chwyciła go i z całej siły rzuciła o ścianę.
Wazon roztrzaskał się i razem z odłamkami coś jeszcze poleciało na podłogę. Natychmiast zauważyła niezidentyfikowany przedmiot na podłodze i podeszła, aby go podnieść. To były pieniądze zwinięte w ciasną tubę. Wraz z nimi kobieta znalazła notatkę: „Byłaś dla mnie bardzo miła.
Zrób remont, kochanie”. Ania zdała sobie sprawę, co się stało, i łzy popłynęły jej po twarzy. Czuła się bardzo zawstydzona, ponieważ Lidia nie tylko pomogła jej finansowo. Stała się dla niej prawdziwym przyjacielem, którego już nie ma.