Małgorzata doskonale to rozumie, ale nic nie może zrobić z jej mężem. Bierze całą jej wypłatę, kontroluje każdy wydatek i dba, by kobieta nawet grosza za dużo nie wydała.
OSZCZĘDZANIE RODZINNEGO BUDŻETU
Kiedy zdecydowaliśmy się na małżeństwo, nie poruszaliśmy tematu pieniędzy. Po prostu wyszłam za mąż za ukochanego mężczyznę, nie wiedząc, co przyniesie przyszłość. Kochałam go. Ale w codziennym życiu Wojtek okazał się być bardzo skomplikowanym partnerem, szczególnie jeśli chodzi o zarządzanie zarobionymi pieniędzmi. "Oszczędzanie rodzinnego budżetu to podstawa!" - chętnie powtarzał mój mąż.
Warto dodać, że zarabia całkiem nieźle. Także moja wypłata nie jest niska. Problem polega jednak na tym, że całe moje zarobki zabiera Wojtek. Tylko on decyduje, jak wydajemy pieniądze. Mąż kontroluje dosłownie każdy grosz.
Pamiętam, jak zrobił scenę, gdy w sklepie źle mi wydano resztę, brakowało kilku groszy. Gdy powiedziałam mu, że czasami kasjerki nie wydają ich, bo zwyczajnie ich nie mają, wybuchnął gniewem, zarzucając mi, że dopuszczam, by sklepy mnie oszukiwały.
Muszę oszczędzać na wszystkim. Na pracę zabieram jedzenie z domu, podczas gdy koledzy z pracy chętnie jedzą w pobliskiej kawiarni. Wojtek uważa, że to zbędny wydatek.
Można przygotować obiad wcześniej w domu. W biurze czuję się jak czarną owcą, siedząc sama w czasie obiadowym.
Nie mogę też pozwolić sobie na zakupy. Po prostu nie mam pieniędzy. Na zakupy, czy to ubraniowe, czy spożywcze, chodzimy razem z mężem. Zawsze płaci on. A jeśli muszę wyskoczyć do sklepu koło domu, proszę go o pieniądze na konkretny zakup, a potem pokazuję paragon.
Pisząc to, sama sobie nie wierzę: dlaczego to znoszę? To przecież nie jest normalne, kiedy mąż nie ufa swojej żonie. Już próbowałam rozmawiać z Wojtkiem. Uważa, że dzięki temu będziemy mogli zaoszczędzić na spokojną starość. Ale jaki w tym sens, jeśli przez cały czas muszę się ograniczać?
Faktycznie, on nie uważa tego za ograniczenia. Sam żyje bardzo skromnie, może chodzić w tych samych butach przez lata, dopóki ich całkowicie nie zużyje. Ma tylko kilka par skarpet, majtek i niewiele innych ubrań.
Na urodziny prawie nigdzie nie chodzimy. Wstydzę się przynosić solenizantom półpuste koperty lub zestaw taniej zastawy. Zawsze czuję się jakbym była inna, jakbyśmy żyli w biedzie i niczego sobie nie mogliśmy pozwolić.
A mamy własne mieszkanie, za które nie musimy płacić czynszu. Gdy pytam, gdzie są wszystkie nasze pieniądze, Wojtek odpowiada, że zdeponował je w banku na lokacie.
Brzmi to oczywiście nieźle. Ale chcę żyć tu i teraz! Boję się wyobrazić, co będzie, jeśli urodzi nam się dziecko. Czy mąż też będzie na nim oszczędzać?
Nie wyszłam za mąż: "Gdy przygotowywaliśmy się do ślubu, mój narzeczony i jego mama zmieniali hipotekę nieruchomości"
"Mój brat zaprosił nas na urodziny. Jego żona jest temu całkowicie przeciwna"
"Moja teściowa od lat rujnuje mi życie, a teraz ma w swoim życiu kogoś, kto rujnuje życie jej"
"Przyjechała do nas ciocia z rodziną. Następnego ranka moja cierpliwość się wyczerpała"
Tego nie pozwolę. Coraz częściej myślę, że jestem z niewłaściwym człowiekiem. Ale jednocześnie myśli o rozwodzie przerażają mnie. Nie wiem, co powinnam zrobić.