Komisja rekrutacyjna nie była wcale zakłopotana faktem, że pochodziłam z wioski dość oddalonej od miasta. Mój przyszły zawód był związany z bankowością i finansami.

Na ostatnim roku studiów poznałam Darka. Był trzy lata starszy ode mnie i mieszkał z matką w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu. Jego ojciec opuścił ich, gdy syn miał zaledwie pięć lat.

Po kilku miesiącach naszych spotkań Darek oświadczył mi się i pobraliśmy się. Zdecydowaliśmy się zamieszkać w ich mieszkaniu, a raczej Darek zdecydował.

Ani ja, ani moja teściowa nie byłyśmy zadowolone z "sąsiedztwa", a ona postrzegała mnie jako "najeźdźcę", myśląc, że wyszłam za mąż tylko po to, by dostać kawałek ich trzypokojowego mieszkania.

Od pierwszego dnia teściowa stawiała mi różne warunki współżycia. Jeden z nich bardzo jaskrawo charakteryzuje "życzliwy" stosunek do mnie — nie miałam prawa gotować własnemu mężowi, bo mogłabym zepsuć mu żołądek!

Za to byłam zobowiązana do sprzątania, robienia zakupów na targu i innych "przyjemnych" dodatków. Kiedy urodziło się dziecko, teściowa uznała, że sobie z nim nie poradzę i cały proces wychowania wzięła na siebie.

Na moje obiekcje odpowiedziała niegrzecznie, że czego ja mogę nauczyć dziecko z moją "ubogą przeszłością". Poskarżyłam się mężowi, ale on tylko rozłożył ręce i powiedział, że mama chce pomóc i nie ma w tym nic złego.

Kiedy mój syn dorósł do wieku przedszkolnego, zaczęły się inne problemy. Teściowa celowo przychodziła do przedszkola piętnaście minut przed moim przyjściem i zabierała syna do domu, mówiąc wychowawczyni, że mama nie ma czasu zajmować się synem w pogoni za karierą.

Kiedy wracałam z pracy, przedszkolanka mówiła z zaciśniętymi ustami, że dziecko zabrała babcia i dodawała: "Jesteś bardzo zajęta w pracy".

Zaczęłam zauważać, że mój syn zaczyna mnie unikać, woląc spotykać się z babcią. Nawet w weekendy jest w jakiś sposób nieufny wobec mnie, a babcia, jeśli jesteśmy w domu, nie pozwala nam na normalną rozmowę, ciągle zawracając nam głowę swoimi nadopiekuńczymi zmartwieniami.

Mąż nadal patrzy na nasze napięte relacje przez palce, nie chce słyszeć o wynajmowanym mieszkaniu, uważając moje pretensje do teściowej za naciągane i pełne uprzedzeń.

Ostatnią kroplą, która przelała moją cierpliwość, było pytanie syna, czy może mówić do babci mamo. Moja teściowa zareagowała natychmiast:

"Doszło do tego, dziecko chce mnie widzieć jako swoją mamę, synowa nie ma czasu zajmować się synem, wszystko praca i praca!"

Popularne wiadomości teraz

Opowieść: Mąż mojej siostry wprowadził się do naszego mieszkania. Zaczął zachowywać się bardzo bezczelnie, a siostra go wspiera

Przez wiele lat ukrywała prawdziwe nazwisko. Jak faktycznie nazywa się Beata Tyszkiewicz

Niesamowita fotografia zielonego psa podbija sieć. Znana jest przyczyna jego dziwnego wyglądu

Ujmujące listy księcia Karola ujrzały światło dzienne. Z kim korespondował następca brytyjskiego tronu

Pokaż więcej

Nie wytrzymałam i odpowiedziałam:

"Oto co zrobimy, Grażyno, po pierwsze, zabraniam ci zabierać małego z przedszkola i napiszę w tej sprawie oficjalne oświadczenie do naczelnika.

Po drugie, przestań nastawiać mojego syna przeciwko mnie, zależy mi na nim nie mniej niż tobie.

I po trzecie, albo przeprowadzimy się z Darkiem do wynajętego mieszkania, albo — rozwód. Rezultatem tego ostatniego będzie dokładnie to, o czym tyle mówiłaś - "wyrwę" część twojego mieszkania".

Teściowa słuchała mnie z otwartymi ze zdumienia ustami. Nigdy wcześniej czegoś takiego ode mnie nie słyszała i pobiegła do sąsiedniego pokoju poskarżyć się synowi. Kiedy mój mąż wyszedł na "pojedynek", zapytał:

"Poważnie?"

"Tak! Masz tydzień na znalezienie mieszkania. Jeśli tego nie zrobisz, złożę pozew o rozwód"

Dzięki Bogu do rozwodu nie doszło. Darek "włączył się" i w ciągu dziesięciu dni otworzyliśmy już mieszkanie, które całkiem niedrogo wynajął mu znajomy, wyjeżdżający na kilka lat za granicę do pracy na kontrakcie.

Tak więc wszystkie moje problemy z teściową zostały rozwiązane dość prosto. Moje podanie dyrektorka przyjęła z pewnym zdziwieniem, ale kiedy wyjaśniłem powód, zadzwoniła do nauczycielki i dała jej instrukcje.

Stopniowo syn "wrócił" do mnie. Spotyka się z babcią raz w tygodniu, nie zabraniam mu tego. Teraz mamy z nią oficjalne relacje. I jeszcze jedno — w końcu gotuję dla mojej rodziny, a moi mężczyźni wydają się być zadowoleni z menu, które im oferuję!