Na początku spotykaliśmy się tylko w kawiarni podczas przerwy na lunch. Ale pewnego dnia podszedł do mnie, kiedy byłam sama. Podczas rozmowy zdaliśmy sobie sprawę, że mamy wiele wspólnych zainteresowań i poglądów na życie.

Jedenaście lat różnicy między nami w ogóle nas nie krępowało. Nie dowiedziałam się od razu, że ma rodzinę. Był wspaniałym mężczyzną, o jakim można tylko pomarzyć. Wiele młodych dziewczyn stara się zdobyć serce mężczyzny, który jest starszy, ma doświadczenie z płcią żeńską i który już wiele osiągnął w życiu.

Po miesiącu zaczęliśmy się spotykać. Nie był powalająco przystojny, ale jego charyzma po prostu hipnotyzowała. Na początku nawet nie zauważyłam jego sztuczek i tajemniczości.

Byłam młoda i niedoświadczona, nie zwracałam uwagi na takie drobiazgi. Podobał mi się nasz związek. Po 6 miesiącach zdałam sobie sprawę, że to już nie tylko zauroczenie, ale miłość.

Nikt w pracy nie podejrzewał, że się spotykamy. Nie przeszkadzało mi to. Ale wkrótce wszystko wyszło na jaw. Pewnego dnia, wychodząc z biura jak zwykle osobno, trochę się spóźniłam, bo nie mogłam znaleźć kluczy. A kiedy w końcu wyszłam, zobaczyłam, że całuje się i przytula z inną, a wokół nich biega mały chłopiec w wieku około 6-7 lat.

Cały czas marzyłam o tym, żeby go tak pocałować i przytulić, bez ukrywania się przed wszystkimi. I oto stało się. Czułam się jak porażona prądem, nogi mi wysiadły i straciłam zdolność mówienia.

Przytulali się i śmiali. Spojrzał za siebie, nasze spojrzenia się skrzyżowały i zobaczyłam, że się spiął, a jego twarz stężała. Minutę później odjechali. Nie mogłam się ruszyć. Potem dowiedziałam się, że to była jego żona i syn.

I wtedy zrozumiałam, dlaczego tak się zachowywał i ukrywał — był żonaty. Następnego ranka spotkaliśmy się, chciał mi wszystko wyjaśnić. Nie wyglądałam wtedy najlepiej, delikatnie mówiąc, bo pół nocy spędziłam we łzach.

Na początku po prostu stał i nic nie mówił, chyba nie wiedział, od czego zacząć. Ale potem powiedział mi prawdę. Odwróciłam się i odeszłam. Ale po miesiącu wróciłam do niego, nie mogłam sobie bez niego poradzić, bo go kochałam. Powiedział, że od dawna nic nie łączy go z żoną, że są razem tylko ze względu na syna. Obiecał, że się  rozwiedzie.

Uwierzyłam mu i kontynuowaliśmy nasz związek. Moi przyjaciele, dowiedziawszy się o tym, zaczęli mnie zniechęcać, a nawet potępiać. Ja byłam ślepa i głucha, ale wszystko ma swój koniec...

Przypadkowo dowiedziałam się, że miał inną dziewczynę, która była naszą wspólną koleżanką. Nie potrafiła dochować tajemnicy i wszystkie pracownice zaczęły opowiadać o jej związku z żonatym mężczyzną z działu logistyki.

Ja słuchałam i nie wierzyłam własnym uszom, jej też, jak i mnie opowiadał historie o rozwodzie, a ona uwierzyła. Tak jak ja. Nie wiedziałam, co robić. Wiedziałem, że to trójkąt miłosny i że muszę się z niego wyrwać. Ale nie mogłam tak po prostu odejść, byłam zła. Po tygodniu wymyśliłam, jak się na nim odegrać.

Najpierw powiedziałam koleżance, z którą również był w związku. Zaczęła na mnie krzyczeć, nie wierząc w moją historię. Ale w końcu się uspokoiła i postanowiłyśmy go ukarać.

Namierzyłyśmy jego żonę i opowiedziałyśmy jej o wszystkim. Szczerze mówiąc, było mi jej żal, była w szoku. Nigdy nie spodziewała się takiej zdrady ze strony mężczyzny, którego kochała. Okazało się jednak, że mieli intercyzę, którą podpisali przed ślubem.

Była tam klauzula, że w przypadku niewierności cały majątek przechodzi na drugiego małżonka. Wszystko, co trzeba było zrobić, to przedstawić dowód romansu, co też uczyniłyśmy.

Ostatecznie jego żona złożyła pozew i wygrała. Odeszłam z pracy. Dużo czasu zajęło mi wyplątanie się z tego związku, ale teraz zdaję sobie sprawę, że to była moja własna wina, ponieważ wszyscy mówili mi, że nie powinnam umawiać się z żonatymi mężczyznami.