Całe życie spędziliśmy na wsi i prowadziliśmy własne małe gospodarstwo rolne. Pracuję jako nauczycielka w szkole podstawowej w naszej miejscowej szkole.
A mój mąż jest mechanikiem, bez przesady, specjalistą od wszystkiego. Kiedy urodziło nam się pierwsze i jedyne dziecko, byliśmy wniebowzięci.
Ale zrozumiałam, że mojego syna trzeba postawić na nogi, zapewnić mu dobre wykształcenie i wychować go na prawdziwego mężczyznę.
Małymi krokami wraz z mężem zmierzaliśmy do celu. I Pawełek nam w tym pomógł. Uwielbiał się uczyć, wszystko łapał w locie i sam przygotowywał się do podjęcia studiów.
Jednocześnie był zawsze pod ręką w gospodarstwie i nie gardził żadną pracą. Byliśmy bardzo dumni z naszego syna i życzyliśmy mu wszystkiego najlepszego.
Dlatego od jego narodzin starano się oszczędzać pieniądze na jego edukację. Chcieliśmy, żeby pojechał do miasta i się odnalazł.
Syn zdobył pełne wykształcenie wyższe za wysoką cenę. Sprzedaliśmy wszystko, co się dało. A potem musieliśmy wziąć kredyt. Jakoś udało nam się przeżyć.
Pracowałam za półtorakrotność stawki i dodatkowo pracowałam z dziećmi. Mój mąż podjął się jakiejkolwiek pracy.
Zaangażowała się nawet moja teściowa: postanowiła zająć się robieniem na drutach i sprzedawać swoje prace.
Mój syn zaczął szukać pracy na pół etatu jeszcze jako student. Ale wszystko, co zarobił, wydawał tylko na własne potrzeby.
Nigdy nie prosiliśmy go o pomoc, chcieliśmy, żeby żył dla własnej przyjemności. Na trzecim roku Paweł poznał dziewczynę, w której od razu się zakochał.
To prawda, że nie mówił o niej zbyt wiele, kiedy do siebie dzwoniliśmy.
Udało mi się dowiedzieć, że ma na imię Kasia i pochodzi z dość zamożnej rodziny. Nigdy nie przyjechała do naszej wsi, chociaż zapraszałam ją i Pawła nie raz.
"Nikt cię nie wrobił, po prostu zaspałam", powiedziała siostra, a ja prawie zostałam zwolniona
"Dostaliście wszystkie pieniądze na mieszkanie, a ja muszę opiekować się moją starą teściową", powiedziała żona mojego brata
Mama oczywiście nie spodziewała się takiej odmowy, jedyne co powiedziała to: "Cóż, dziękuję, córko, czekam na twoje przeprosiny"
Z życia wzięte: "Nie czuję się zobowiązana do pomocy matce mojego męża na starość"
Po ukończeniu studiów mój syn niemal natychmiast otrzymał dobrą pracę. Został w stolicy i wkrótce... ożenił się.
Tak, mój syn miał wesele, na które nikt mnie i męża nie zaprosił. Któregoś dnia Paweł po prostu do nas zadzwonił i postawił nas przed faktem dokonanym.
Byłam zszokowana. Jak to może być? Nasz jedyny i ukochany syn ożenił się, nic nam nie mówiąc! Właśnie przesłał nam kilka zdjęć.
Było jasne, że wesele było skromne, jak w rodzinie. Na jednym zdjęciu była synowa i jej rodzice. Dlaczego oni zostali zaproszeni, a my nie?
Prawdopodobnie syn po prostu wstydzi się nas i naszej biedy. Tak, nie żyjemy dobrze, ale jakoś dalibyśmy radę przyjechać na ślub własnego syna!
Po prostu nie mogę sobie wyobrazić, jak to możliwe. To obraźliwe i bolesne aż do łez. Nigdy nie spotkaliśmy naszej synowej.
Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jak się zachować w tej sytuacji. Czy spotkaliście się już z czymś takim?