Zatem poczta pantoflowa przekazuje głównie wszelkiego rodzaju lokalne plotki i pogłoski. Zawsze dziwnie było mi uświadomić sobie, że osoba, o której opowiadała mi sąsiadka na przykład pół godziny temu, mogła spotkać mnie w drodze do sklepu...
Żałuję, że ludzie w naszym mieście nadal dyskutują o mojej sytuacji...
Ale tylko nieliczni wspierają mnie jako osobę. Z jednej strony rozumiem dlaczego: wiek zbliżający się do emerytury lub przedemerytalny nie pozwala myśleć własnym umysłem.
Kompletne szablony i przedpotopowe rozumowanie. Z drugiej strony zbyt wiele kobiet uległo spaleniu w związkach z zapracowanymi mężczyznami.
Dlatego przenoszą na mnie swoje negatywne doświadczenia.
Wszystko zaczęło się od tego, że dowiedziałam się od koleżanki o nowej skardze na jej mężczyznę. Poskarżyła mi się na Borysa, swojego prawnego męża.
O tym, jak Borys kupił jej niewłaściwą biżuterię i o tym, jak postanowił zapuścić brodę, ale jej się to nie podobało.
A potem w nocy, uzbrojona w maszynkę do golenia, obcięła mu długą linię włosów na policzku. Brodę trzeba było zgolić, co bardzo rozbawiło moją przyjaciółkę.
Ale Borys potem chodził po okolicy bardzo smutny i ogolony przez kilka dni.
Oboje mają mniej niż 40 lat. Właściwie to tak jak ja. Dlaczego więc uznałam za konieczne zaprosić męża mojej przyjaciółki na spotkanie i usiąść przy filiżance kawy?
Nie wiedziałam, co będzie dalej! Moje plany obejmowały jedynie niewinną rozmowę, odrobinę wsparcia moralnego i nic więcej.
Ale w praktyce Borys otworzył się przede mną i przyznał, że bardzo żałuje swojej głupiej decyzji o poślubieniu Aliny. Dobrze, że nigdy nie mogli mieć dzieci.
Zaczęliśmy się spotykać w tajemnicy i tak, rozumiem, że jest to bardzo podobne do zwykłego romansu. Ale czułam, że Borys i ja byliśmy do siebie przyciągani.
To nie moja wina, że moja przyjaciółka okazała się cierniem w rodzinie. Z czasem okazało się, że facet nie ma odwagi zostawić Alinę i zostać moim mężem...
"Jestem w totalnie głupiej sytuacji: moja żona wyrzuciła mnie z domu za zaproszenie mojej mamy na spotkanie z wnuczką"
"Przyjaciółka wyrzuciła wszystkie kotlety z talerza do kosza na śmieci. Czuję, że nasza przyjaźń dobiegła końca po tym jej psikusie"
"Dlaczego o nas nie pomyślisz. Co zrobimy bez samochodu. Jak tak można" - oburza się teściowa i jej córka
Sensacyjne doniesienia o jednej z uczestniczek programu „Kuchenne rewolucje”. Mroczna historia z Podhala
Teraz połowa mieszkańców patrzy na mnie z dezaprobatą, kiedy widzą mnie na ulicy. Nic nie mówią, ale odwracają się znacząco, jakby to miało mi w jakiś sposób zrujnować nastrój.
Ale ogólnie w moim życiu nic się nie zmieniło. Nadal mieszkam sama, pracuję i nie słucham bredzenia mojej byłej przyjaciółki na temat nowych nadużyć jej mężczyzny.
Z drugiej strony dowiedziałam się, że jej i Borysowi udało się jeszcze pogodzić i teraz często można ich zobaczyć razem, idących w objęciach. Ale wcześniej Alina nie przepadała za takimi spacerami.
Okazuje się, że i tak powinni mi być wdzięczni. Ale nie czuję się urażona. Dla mnie to także przeżycie. Jeśli mężczyzna nie jest gotowy walczyć o swoje szczęście, to ja też tego nie potrzebuję.
Życie samotnie nie jest takie złe. Zobaczymy, co stanie się dalej. W morzu jest jeszcze mnóstwo ryb.