Rozwiodła się z mężem, gdy syn miał 10 lat. Teraz jest już dorosłym mężczyzną. A ta kobieta jest singielką od dłuższego czasu. Próbowała rozpocząć związek, ale nic z tego nie wyszło.

Niedawno spotkałam ją w supermarkecie. Słowo po słowie powiedziała mi, jakby mimochodem, że wkrótce wprowadzi się do syna. Tylko nie powiedziała mu, że planuje przeprowadzkę.

On ma już własną rodzinę. Kobieta po prostu postanowiła sprzedać swoje mieszkanie w przyszłym roku i zamieszkać z synem.

Nie powiedziała mu ani słowa o swoich planach. Czy dzieci tego chcą, czy nie, jej to nie obchodzi.

Syn kobiety wyjechał na studia do dużego miasta. To niedaleko naszej wioski. To było sześć lat temu. Został tam i dostał dobrą pracę. Potem się ożenił.

Znalazł miłą dziewczynę. Ona go kocha. Pewnie z tego powodu Natalia jest pewna, że nikt nie sprzeciwi się jej przeprowadzce.

Kobieta chce sprzedać swoje dwupokojowe mieszkanie za minimum 40 tysięcy. Jest w dobrej okolicy i dobrze wyposażone. Potem się rozbudują.

Kupią trzypokojowe mieszkanie. Teraz mieszkają tam, jest ciasno. Ale jest miejsce dla każdego.

Spojrzałam zaskoczona na moją znajomą. - Czy syn o tym nie wiedział? Jak możesz przekazywać takie wieści bez wcześniejszej konsultacji z nim.

Powinnaś zapytać, czy byliby zadowoleni z takiego obrotu sprawy. W przeciwnym razie możesz przyjechać i usłyszeć, że nikt się nie spodziewał i odeślą cię z powrotem.

- Lepiej nigdzie nie wyjeżdżać. Życie jest lepsze w rodzinnym mieście, we własnym mieszkaniu. Jesteś swoim własnym szefem. Nie jesteś od nikogo zależny, nie dostosowujesz się do nikogo.

- Jestem pewna, że synowa będzie "bardzo szczęśliwa", gdy teściowa się wprowadzi. Po co wprowadzać niezgodę do rodziny? Każda kobieta chce się czuć w domu jak pełnoprawna pani domu. Dwie gospody w jednej kuchni nigdy się nie dogadają.

Tylko moja przyjaciółka najwyraźniej nie słyszy głosu rozsądku ani mnie. Uważa, że skoro nic jej tu nie trzyma, nie wyjdzie ponownie za mąż, więc po co zostawać tu samej? W ten sposób będzie blisko dzieci. Nie wyrzucą jej na ulicę.

Nigdy do niej nie dotarłam. Jest dorosła, niech robi, co chce. Na jej miejscu nigdy nie sprzedałabym mieszkania, żeby wprowadzić się do młodej rodziny. Jaki to ma sens? Żeby cały czas czuć się niepotrzebna?

Mieszkanie z dorosłym synem i jego żoną nie jest dobrym pomysłem. Nie wiem, co bym zrobiła.