Nie był dobrze wychowanym, zdrowym mężczyzną, pracował jako kierowca. A potem wracał z pracy do domu i siadał do gier komputerowych.

Maryla próbowała przekonać córkę, ale zięć upewnił się, że go nie zostawi, córka była w ciąży, zalegalizowali związek. I zaczęli mieszkać w domu Maryli.

- Czy Olek znowu gra w swoje gierki? Nie żal mu ciebie, siedzącej cały dzień z dzieckiem?!

- Mamo, to jego sposób na relaks, skończy grać, a potem zabawi dziecko.

Maryla nie mogła powiedzieć, że jej zięć jest zły, wiele razy pomagał jej naprawiać urządzenia w domu. Ale lepiej dla niej, że sprzęt się zepsuł, niż żeby jej córka miała mieszkać z takim człowiekiem.

I zrujnował karierę córki Maryli. Miała talent do tańca. Ale teraz będzie pracować najwyżej jako nauczycielka tańca. Ale Olek zdaje się nie zauważać, że teściowa go nie lubi. Nazywa ją mamusią.

- Świetnie gotujesz, mamusiu! - powiedział. Ale teściowa tylko milczała, ponieważ wiedziała, że zrobiła smaczniejszy kotlet dla swojej córki.

- Na komputerze można zarabiać! A nie tylko grać w gry! - Maryla pewnego ranka, nalewając jedzenie dla córki i zięcia, powiedziała - Weź moją sąsiadkę! Jej syn zarabia tyle pieniędzy.

- Ja też studiowałem informatykę!

- Więc co nie wyszło?

- Studiowałem przez jakiś czas, ale potem mnie wyrzucili...

- Racja, wagarowałeś. Grałeś w gry na komputerze.

Mamo - krzyknęła córka - On wtedy pracował po nocach. Mówię mu teraz, żeby poszedł na uniwersytet. Ale on nie chce.

- Cóż, tak! To jest coś do zrobienia!

Mogła tolerować zięcia, ale nie mogła znieść jego krewnych. Wystarczyło, że zobaczyła ich na weselu. A kiedy Olek powiedział, że jego krewni przyjadą ich odwiedzić, Maryla była zszokowana.

- Nie, niech idą do hotelu spędzić noc

- Tak właśnie zrobią. Ale oni chcieli przyjść na kolację, porozmawiać z nami.

I już Maryla miała odmówić, kiedy jej córka dorzuciła swoje trzy grosze:

- Super! Zrobię tylko ciasto i kilka sałatek.

Marusia odetchnęła, nie chcąc denerwować córki. Goście oczywiście byli niegrzeczni i nietolerancyjni.

Przyszli do domu bez niczego i zaczęli mówić, że ceny pokoi hotelowych są kosmiczne, a w mieszkaniu jest wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich.

A teraz wszyscy usiedli do kolacji. Maryla zaczęła podawać swoje specjalne ziemniaki, a potem przemówiła matka Olka:

- Nie dawaj mu za dużo! On bardzo dużo je. Kiedy zabraliśmy go do domu z sierocińca, nie znał norm. Jadł i jadł!

- I wtedy Maryla przeniosła wzrok na zięcia, a potem na córkę.

- Nie wiedziałam o tym....

- A potem zdecydował się porzucić nas, żeby się uczyć!!! Doprowadziliśmy go do porządku. Powiedzieliśmy mu, ile w niego zainwestowaliśmy. Więc rzucił szkołę i zaczął pracować. Żeby uczyć swoje młodsze siostry.

Oczywiście Maryla wysłała gości prosto do hotelu. A potem zaczęła rozmawiać ze swoim zięciem.

- Więc to ty rzuciłeś szkołę dla swoich młodszych sióstr?!

- Tak... Nie miałem wyboru. Dali mi dom, dobre jedzenie i picie. Byłem im wdzięczny! Ale ty gotujesz lepiej!

- Chciałeś się uczyć?

- Oczywiście, że chciałem. Ale musiałem uczyć młodszych.

- Od tego dnia Maryla zaczęła karmić zarówno swojego zięcia, jak i córkę.

- Załatwiłam ci tu pracę. Do naprawy komputerów. Dasz radę?

- Potrafię.

- Zapłacą ci tyle samo, ale będziesz miał więcej czasu. Ale mam jeden warunek.

- Jaki?

- Będziesz się uczył!

- Zgadzam się! Dziękuję! Jesteś najlepsza!

Maryla zdała sobie sprawę, że jej zięć nie jest taki straszny....