Mój mąż opowiada swojej matce o wszystkich szczegółach naszego życia osobistego. A potem, oczywiście, teściowa zaczyna wścibiać się w naszą rodzinę.

A dokładniej, przychodzi do naszego domu i zaczyna mnie pouczać, jak wszystko robić dobrze. Myśli, że może nas uchronić przed problemami i kłótniami w naszej rodzinie.

Jednak stresuje mnie kiedy ktoś inny zna szczegóły naszego życia rodzinnego. A potem nas o tym poucza.

I tak jest od początku naszego małżeństwa...

Za pierwszym razem pokłóciliśmy się o to, gdzie powinniśmy pojechać na wakacje. Początkowo zasugerowałam wyjazd do rodziców, a potem moglibyśmy pojechać na tydzień nad morze.

Więc nie, mój mąż powiedział mi, że moich rodziców zawsze widzi, ale nad morzem chce odpocząć dłużej. Więc pokłóciliśmy się z mężem, a następnego dnia odwiedziliśmy jego matkę, która zaczęła prawić mi morały. Że nie musimy się kłócić o takie bzdury, że powinnam poddać się mojemu mężowi.

A potem wieczorem zaczęłam rozmawiać z mężem o tym, dlaczego mówi matce o naszych sprzeczkach.

- Co w tym złego? Jest moją matką i powinna o tym wiedzieć. Zależy jej na nas!

Dlaczego ja mam się nią przejmować?! Wiem, jak ułożyć sobie życie rodzinne. Potem mój mąż chyba nic nie powiedział swojej matce. Przez pięć czy sześć miesięcy żyliśmy normalnie. Potem zaczęliśmy myśleć o remoncie mieszkania.

Mieszkaliśmy z mężem w moim mieszkaniu, które odziedziczyłam, ale wszystko wołało o remont. Potem planowaliśmy wziąć kredyt hipoteczny na większe mieszkanie, ale z powodu pewnych problemów odłożyliśmy ten pomysł.

I wtedy zaczęliśmy myśleć o remoncie mojego mieszkania. Powiedziałam, że konieczne jest ponowne wykonanie remontu, zmiana tapet, hydrauliki, linoleum. Ale mój mąż powiedział mi, że zmarnujemy pieniądze.

- W końcu wynajmiemy to miejsce. Więc po co robić remont?

W tym problem, że nie wiemy, kiedy się przeprowadzimy. A chcemy mieszkać w normalnych warunkach. Zaczęliśmy się więc kłócić. I wtedy znowu pojawiła się moja teściowa. I też poparła pomysł syna, że nie ma co marnować pieniędzy, lepiej oszczędzać na własny dom i tak dalej.

Znowu małżonek poskarżył się matce! W porządku! Znowu się pokłóciliśmy, ale przynajmniej wtedy zgodził się dokonać napraw w moim mieszkaniu. I wtedy znowu pojawiła się moja teściowa. Zaczęła mi mówić, co mam zmienić, jaką tapetę wybrać. Bez niej nie dalibyśmy rady!

- Ale przecież to moja mama. Powinna wiedzieć o naszym życiu!

I tak właśnie żyjemy. Moja teściowa zna dosłownie każdy szczegół naszego życia. Moja mama nie wie ilu rzeczy, ale teściowa wie wszystko i jeszcze więcej. Wie nawet o moim cyklu! A jak się z nią kłócimy, to deklaruje, że się nie obraża, bo mam "te dni"...

A ile razy mówiłam to mojemu mężowi? On i tak o wszystkim mówi swojej matce. I nie widzi w tym nic złego...

Ja już mam wrażenie, że matka mojego męża po prostu mieszka w naszym domu, że wszystko wie. Muszę mówić mężowi nie wszystko, żeby jego matka o tym nie wiedziała.

Ale co to za rodzina? Gdzie musisz trzymać szczegóły swojego życia w tajemnicy przed mężem. Nie chcę takiej rodziny i takiego męża. Nie zamierzam też znosić mojej teściowej i jej wiecznego moralizatorstwa.