Matka mojego męża od samego początku bardziej kochała i uznawała dzieci swojej córki i z jakiegoś powodu wątpi w pokrewieństwo z moimi dziećmi.

Kiedy pobraliśmy się z mężem, jego starsza siostra nie była jeszcze mężatką. Miała zbyt wysokie wymagania wobec mężczyzn, więc trudno było znaleźć odpowiedniego kandydata. A ona była zwykłą dziewczyną z wysoką samooceną.

Na początku rodzina mojego męża nie traktowała mnie zbyt dobrze. Jego matka otwarcie powiedziała mi, że nie nadaję się dla jej syna.

Powiedziała, że oni pochodzą z inteligentnej rodziny, a ja jestem prostakiem. Moja teściowa jest nauczycielką, a jej rodzice są profesorami uniwersyteckimi.

Moi rodzice mieszkają na wsi, ale każde z nich ma wyższe wykształcenie. Ja również mam wyższe wykształcenie, jestem tłumaczem języka angielskiego i hiszpańskiego. Dlatego uważam, że teściowa poniża mnie i moją rodzinę bez powodu.

I wydawałoby się, że jej córka rzeczywiście powinna być jakimś szefem, ale nie, ona pracuje jako sekretarka w sądzie. Z dwoma dyplomami! I jest tam od lat. Szczerze mówiąc, zastanawiam się, jak mój mąż mógł urodzić się w takiej rodzinie.

W przeciwieństwie do nich jest zupełnie normalną osobą. Myślę, że prawdopodobnie jest podobny do swojego ojca. Ale nie znam go osobiście, za szybko odszedł z tego świata.

Nawet na odległość z teściową jest mi ciężko. Ciągle robiła mi wyrzuty, że jestem gorsza od jej córki. Zawsze mnie do niej porównywała. Oczywiście byłam wielokrotnie gorsza od jej córki.

Nie gotuję tak jak ona, nie piorę tak jak ona, dom jest zbyt brudny. Kiedyś powiedziała mi, że tylko głupiec może na mnie patrzeć, chciałam jej powiedzieć, że nawet głupiec nie patrzy na swoją ulubioną córkę, ale się powstrzymałam.

Teraz mój mąż i ja mamy dwójkę dzieci, mają cztery i pięć lat. Musiałam wziąć urlop macierzyński, żeby pracować na pół etatu, a potem mogłam iść do pracy. Chcę jak najszybciej spłacić kredyt hipoteczny, więc nie ma czasu na siedzenie w domu.

Moje dzieci są też źle traktowane przez matkę mojego małżonka. Pamiętam, że przyszła, popatrzyła na nie, a potem tylko złożyła życzenia. Do nas nie przychodziła, do domu też nas nie zapraszała.

Nie interesowała się wnukami. Oczywiście nie podobało mi się takie zachowanie teściowej, bardzo denerwowało mojego męża. Ale nawet z korzyścią dla mnie było to, że rzadko z nią siedziałam.

Rok temu córka mojej teściowej wyszła za mąż. I stało się to przez przypadek! Po ślubie błyskawicznie urodziła bliźniaki. Nigdy nie widziałam jej męża, zostałam zaproszona na wesele, ale to było w takim tonie, że odmówiłam, powiedziałam, że jestem chora. Mąż sam pojechał na ślub siostry. Byłam w domu z dziećmi, a mąż był na ślubie siostry.

I wkrótce na stronie teściowej zaczęły pojawiać się posty ze zdjęciami dzieci jej córki. Stała się super dobrą babcią. Była taka dumna ze swoich wnuków! Kupowała im też wszystko i nigdy nie przynosiła nam niczego do domu.

Mój mąż miał potem pretensje do swojej matki, że tak traktuje dzieci siostry, a nasze ignoruje. Powiedziała nam, że po prostu nie wie, jak zachowywać się z małymi dziećmi:

"Kiedy wasze będą trochę starsze, przyjadę do was"

A u swojej córki od razu zaczęła bawić się z niemowlętami. Oczywiście rozumiem, dlaczego teściowa tak się zachowuje w stosunku do dzieci swojej córki.

To są dzieci jej ulubionej córki, a nie jakiejś synowej. I nie mogę zrozumieć, dlaczego mój mąż nie może zaakceptować tego faktu.

Kilka tygodni temu nasze dziecko miało urodziny, a matka mojego męża nawet nie złożyła życzeń. Mój małżonek był bardzo zdenerwowany. Dziecka to oczywiście nie obchodzi, rzadko widuje babcię.

Wtedy mój mąż zadzwonił do swojej matki i zapytał, dlaczego tak postępuje. 

- Tak? Zupełnie zapomniałem, że to jego urodziny. Pozdrów go ode mnie!

- Gdyby to były dzieci mojej siostry, nie zapomniałbyś. Masz czworo wnucząt! - powiedział mój mąż do swojej matki.

Jestem pewna co do dzieci mojej córki, ale nie jestem pewna co do twoich. Nie są do ciebie podobne!

Siedziałam wtedy obok męża i widziałam, jak się wścieka. Musiałam wyrwać mu telefon z rąk, żeby nie rzucił nim o ścianę.

Oczywiście mój małżonek nie ma wątpliwości co do pochodzenia naszych dzieci, wszystkie są do niego podobne. Ale po takim zdaniu matki mojego męża byłam oczywiście zszokowana. Mimo że powinnam była się tego po niej spodziewać.

Po tej sytuacji zdecydowałam, że moje dzieci mają tylko jedną babcię i jest nią moja mama. Mężowi jest bardzo przykro, był bardzo zdenerwowany po takim psikusie matki, ale przynajmniej będzie wiedział, że jego matka nie jest aniołem, że tak powiem.