Z moją teściową, Anną nigdy nie miałem normalnych stosunków. Wymienialiśmy uprzejmości ze względu na przyzwoitość, a to było tylko napięte.

Nie znam przyczyny takich relacji. Być może dlatego, że z natury jestem zimnym człowiekiem, a może coś nie pasowało.

Właśnie w tym prawdopodobnie jest część prawdy, ponieważ jestem osobą kreatywną, zajmuję się twórczym rysowaniem, a Anna, jak każda matka, chciała, aby jej córka miała praktycznego męża, który potrafiłby naprawić coś w domu, nie tylko w ich, ugotować smaczny posiłek. Ja tego wszystkiego nie potrafię. Ale mojej żonie, Wiktorii, to nie przeszkadza.

Na początku naszego związku, kiedy osiągnęliśmy etap unifikacji życia codziennego, postanowiliśmy nie wydawać pieniędzy na wynajem mieszkania.

Wika miała własne mieszkanie, prezent od matki. Tam się osiedliliśmy. Zaczęliśmy się powoli urządzać, tworzyć przytulną atmosferę. Potem zdecydowaliśmy się na remont, ponieważ stan mieszkania tego wymagał.

Po 4 latach naszego wspólnego życia, kiedy teściowa przeszła na emeryturę, dowiedziałem się, że jej emerytura jest daleka od jej zwykłej pensji. Prawie pięć razy mniejsza.

Oczywiście, mając pensję w wysokości 9 tysięcy, kobieta była przyzwyczajona do życia dla własnej przyjemności. Teraz musiała się bardzo ograniczać.

Na początku oszczędności pozwoliły jej zaoszczędzić pieniądze. Ale mają tendencję do wyczerpywania się. Nie wiedząc, jak oszczędzać pieniądze, wciąż prosiła córkę o pożyczkę.

Pewnego piątkowego wieczoru, gdy zamierzaliśmy z żoną zamówić pizzę i zrelaksować się przed telewizorem, zadzwonił dzwonek do drzwi.

Na progu stała Anna z dwiema wielkimi kraciastymi torbami. Z wysiłkiem przeciągnęła je przez próg i oznajmiła, że będzie tu mieszkać. Trochę nas to zszokowało, ale nie wyrzuciliśmy kobiety, w końcu była krewną.

To był koniec naszego beztroskiego życia. Teściowa zaczęła naciskać na swoje prawa. Z łatwością potrafiła obudzić nas o 7 rano w dzień wolny, mówiąc, że ma wiele rzeczy do zrobienia w domu.

Zmuszała córkę do gotowania, bo to ona jest gospodynią, choć nasza rodzina jest przyzwyczajona do zamawiania jedzenia z dowozem.

Ja również regularnie znajduję zadania do wykonania. To trzeba naprawić drzwi w łazience, aby w pełni zamknąć, a następnie wysyła do sklepu z całą listą produktów.

Oczywiście, ta lista nie zawiera najtańszych produktów. Kwota naszego zwykłego paragonu wzrosła o 2-2,5 razy, nawet biorąc pod uwagę, że kupujemy dla dwóch osób.

Gdy mieliśmy opóźnioną wypłatę, musieliśmy zacisnąć pasa. Teściowa nie mogła zrozumieć, że teraz nie ma pieniędzy.

Zażądała, żebyśmy poszli do sklepu, przynajmniej dla niej, bo dla siebie nic nie kupujemy. Moja cierpliwość się skończyła i powiedziałam jej o wszystkim. W odpowiedzi usłyszałam, że skoro mieszkamy w jej mieszkaniu, to musimy ją karmić...