Mamy z mężem mieszkanie, które planujemy wynająć, tyle że w przedpokoju nie ma sofy. Nowa sofa jest droga, więc po konsultacji z mężem zdecydowaliśmy, że poszukamy sofy, która była używana.

W końcu tak dużo taniej, do pięciuset złotych. Ale cały problem polegał na tym, że szukałam bardzo długo na różnych stronach, ale nic sensownego nie znalazłam.

Ta cena jest szalona, a potem stan sofy... która nigdzie nie jest dobra...

Pewnego dnia moja teściowa przyszła nas odwiedzić i przypadkowo rozmawialiśmy o potrzebie sofy. Mama mojego męża powiedziała, że nam pomoże i zapyta swoich kolegów w pracy, może mają coś na zbytku.

Oczywiście zgodziliśmy się i powiedzieliśmy, że cena nie może przekroczyć pięciuset złotych.

Kilka dni później matka mojego męża dzwoni do nas i mówi, że znalazła nam sofę, ale nie tylko wybrała opcję, ale już kupiła.

Chwaliła tę sofę, mój mąż i ja byliśmy szczęśliwi. Nawiasem mówiąc, ta sofa została jej przyniesiona za pięć stów i wniesiona do domu.

W każdym razie wzięliśmy pieniądze i poszliśmy do domu mojej teściowej. Ale jak tylko weszliśmy do holu, zobaczyliśmy "coś", czego nie da się nazwać słowami.

Przed nami stała PRL-owska, stara, zużyta sofa, która najwyraźniej nie jest dobra. Mój mąż zaczął się śmiać, ale ja chciałam płakać...

- Co to jest? - zapytał spokojnie mój mąż.

- O co chodzi? Poprosiłeś mnie, żebym znalazła ci sofę, więc ją weź — odpowiada spokojnym tonem teściowa.

- Ale my nie prosiliśmy o kupno sofy, a jedynie o pomoc w znalezieniu tańszej opcji. Zadzwońmy do sprzedawcy i odkręć to — mówię do teściowej.

- Nie mam numeru. I co nie podoba ci się ta sofa? Przeżyje cię, nie patrz, że jest taka stara. Bierz — mówi matka mojego męża.

- Nie zabierzemy, to nie kanapa, to stary wrak — krzyknęłam.

Jedno mnie dobijało: dlaczego teściowa nie skonsultowała się z nami i zapłaciła od razu?

Ci faceci, którzy ją sprzedali, najwyraźniej odetchnęli z ulgą, że sprzedali stary rupieć, i to jeszcze za takie pieniądze!

Generalnie chciałam wracać do domu, bo teściowa zaczęła nam mówić, że bez sofy nigdzie nie pojedziemy.

Nawiasem mówiąc, mój mąż zamówił samochód, mężczyźni załadowali sofę i zabrali ją na śmieci.

I powiedzieliśmy teściowej, że nigdy więcej nie powinna pokazywać swojej niezależności, gdy nie została o to poproszona...