Mój mąż jakoś rutynowo, przy kolacji, powiedział, że odchodzi do innej kobiety, nie ma żadnych roszczeń do naszego mieszkania i przekaże swoją część sprywatyzowanego mieszkania naszemu dziesięcioletniemu synowi.

Następnego dnia mąż spakował swoje rzeczy i wyjechał. Myślałam, że jego wybranka ma jakieś specjalne komnaty, wielkie bogactwo, wzorowy wygląd, no i tak dalej. Ale — nie.

Ela (tak ma na imię) - najbardziej przeciętna, w moim wieku, bez własnej przestrzeni życiowej i godnego pozazdroszczenia bogactwa. Teraz nowa rodzina mieszka w tym samym mieszkaniu, co rodzice mojego byłego.

Bardziej ode mnie martwiła się moja mama, mówiąc, jak to dziecko bez ojca będzie dorastać (jakby zapomniała, że jej córka dokładnie tak samo dorastała bez ojca, tylko nie od dziesięciu, a od sześciu lat).

Ale najbardziej bolesne było głębokie przekonanie mojej matki, że to ja jestem winna odejścia męża (nie widziałam, nie milczałam, nie cieszyłam się, nie kochałam).

Wkrótce się przeziębiłam. Zawsze jestem chora przez krótki czas, ale "wesoło", z temperaturą poniżej czterdziestu i doskonałą obojętnością na jedzenie, po prostu muszę się położyć, spać, a z produktów, z wyjątkiem herbaty, kefiru i owoców, nic nie jest potrzebne.

I tak było tym razem. Moje ciało rozpadało się na kawałki, leżałam płasko lub skulona zaciskałam zęby i znosiłam ból głowy.

Mój syn jest dość samodzielny, biegał do sklepu, kupował wszystko, czego potrzebował i prowadził dość autonomiczny tryb życia, jeśli chodzi o odżywianie.

Ugotował sobie pierogi, a ja dla wygody postawiłam przy łóżku kubek kefiru i pokrojone owoce. Tak więc żyliśmy bezpiecznie przez trzy dni, zanim moja matka dowiedziała się o chorobie.

Nie, nie przyjechała jak karetka, zapytała wnuka (mój telefon był wyłączony), jak sobie radzimy, a kiedy dowiedziała się, że Daniel je gotowe jedzenie ze sklepu, spuściła mi taki łomot, jakiego nigdy nie otrzymałam.

"Zła matka", "mąż cię przez to zostawił", "zwykła gorączka", "trudno przygotować dziecku obiad?" itp. wyrzuty.

Tolerowałam do końca, ale potem przypomniałam mamie, że ją też mąż zostawił, żonę, w każdym stanie gotującej i obsługującej męża trzy razy dziennie, prasującej koszule, spodnie i inne ubrania, ścierającej kurz, odprowadzającej go do pracy i przymilającej się do "nieskończenie zmęczonego" męża wracającego z pracy.

Mama oczywiście nie spodziewała się takiej odmowy, jedyne co powiedziała to: "Cóż, dziękuję, córko, czekam na twoje przeprosiny!" Potem wyłączyła telefon na dwa dni.

Nie zamierzałam przepraszać. Dlaczego? Mama sama nie wytrzymała i zaczęła dzwonić do Daniela, mówiąc: porozmawiaj z mamą, niech żałuje itd.

Syn sumiennie przekazał mi prośby babci, po czym ostrzegłam ją, że kolejna rozmowa z moim synem na ten temat spowoduje umieszczenie jej numeru na czarnej liście jego telefonu.