Mój mąż Radek i ja jesteśmy małżeństwem od 12 lat i przez te wszystkie lata mamy tylko jeden problem. Ten problem nazywa się Kryśka.

Jest siostrą mojego męża. Mieszka w sąsiednim domu. Jest osiem lat starsza od mojego męża. Nie ma rodziny: nigdy nie wyszła za mąż i nie ma dzieci.

Zaraz po tym, jak pobraliśmy się, jego siostra zaczęła nas często odwiedzać. Nieustannie doradza mi, co i jak powinnam robić.

Oczywiście bardzo tego nie lubię i strasznie mnie to irytuje. Ponadto nieustannie mnie krytykuje.

Wszystko to znosiłam przez wiele lat. Jestem po prostu bardzo miła, cierpliwa i bardzo nie lubię kłótni i skandali.

Kiedy przychodzę z pracy, Kryśka już siedzi w naszym mieszkaniu. Przychodzi z pracy dwie godziny wcześniej niż ja. Siedzi i czeka, aż ugotuję obiad.

Potem je z nami obiad, potem długo z nami siedzi i ogląda telewizję. A potem idzie do domu. Mam wrażenie, że spędza w naszym mieszkaniu nawet więcej czasu niż ja.

Kiedy mamy gości, ona też przychodzi. I robi to nawet bez zaproszenia. A najbardziej obraźliwe jest to, że zachowuje się po prostu obrzydliwie: jest ciągle ze wszystkiego niezadowolona i psuje humor nam i naszym gościom.

Oczywiście, mój mąż i ja bardzo tego nie lubimy. Teściowa ciągle prosi nas, żebyśmy wszędzie zabierali ze sobą Kryśkę.

- Nudzi się sama! Potrzebuje trochę rozrywki i relaksu! Nie będzie wam przeszkadzać! - mówi nam teściowa.

A to, że może chcemy z mężem pobyć gdzieś tylko we dwoje, nikogo nie obchodzi! Nasi przyjaciele proszą nas, abyśmy nie zabierali ze sobą szwagierki, ponieważ opowiada zupełnie nieśmieszne historie i zawsze jest niezadowolona ze wszystkiego.

Kiedy jedziemy gdzieś na wakacje, musimy zabrać ze sobą Kryśkę. Oczywiście za wszystko płaci mój mąż, mimo że ona dobrze zarabia.

Ale ona jest, między innymi, bardzo chciwa. Już kilka razy prosiliśmy ją, żeby nie przyjeżdżała do nas tak często, ale ona bardzo się na nas obraża i robi straszne skandale i histerie.

Po prostu nie wiemy z mężem, co powinniśmy zrobić, aby pozbyć się tak irytującej siostry...