Nigdy nie potrzebowałam niczyich pieniędzy, wszystko osiągnęłam własnymi siłami, ciężko pracując.

W pracy nigdy się nie oszczędzałam, jeśli musiałam zostać do późna lub przyjść w dni wolne od pracy, robiłam to. Nigdy nie pozostałam niezauważona, moi szefowie doceniali mnie jako pracownika.

Moi rodzice nie byli bogatymi ludźmi, moje dzieciństwo nie wyróżniało się blichtrem i przepychem.

Mój ojciec nie przetrwał długo w rodzinie i odszedł, w wyniku czego cały ciężar utrzymania spadł na moją matkę.

Muszę powiedzieć, że radziła sobie ze wszystkimi trudnościami z godnością, ale zdałam sobie sprawę, że nie chcę żyć tak jak ona.

Postanowiłam, że dopóki nie stanę mocno na nogach, nie będę miała dzieci. Muszę zapewnić dom sobie i mojemu dziecku oraz przygotować poduszkę bezpieczeństwa w postaci oszczędności.

W pierwszych dniach mojej pracy zaprzyjaźniłam się z jedną z koleżanek z naszego zespołu. Nie planowałam nawiązywać w pracy głębszych relacji, ale tak jakoś wyszło. Anna była przebojowa i miała nieokreślony błysk w oku...

Miała jedną wadę. We wszystkich swoich niepowodzeniach znajdowała winnego, był nim każdy, tylko nie ona sama.

Na swój sposób postrzegała też relacje rodzinne. A dokładniej, nie widziała ich wcale, uważała, że ludzie zapomnieli o moralności i etyce. Zmieniała mężczyzn tak często, że nawet nie wiem, jak mogła zapamiętać ich imiona.

Główną miłością Anny były pieniądze. Nie tylko je kochała, ale także wywyższała je we wszystkich głosach.

Opowiadała o swoim życiu i pozycji, wspominając, że zasługuje na to, co najlepsze. Jednocześnie nie miała nic przeciwko zadłużaniu się, jakby musiała zapłacić za niezbędne rzeczy.

Dokonałam odkrycia, gdy przesunięto termin wypłaty naszej pensji. A właściwie nie tyle odkrycia, co raczej przekonania o tym, co usłyszałam wcześniej od wspólnych znajomych.

Anna poprosiła mnie o pożyczenie jej pieniędzy. Ale nie lubiła ich spłacać, wciąż mi nie oddała. Odmówiłam jej, bo sama nie miałam żadnych dodatkowych pieniędzy.

Zaczęła patrzeć na mnie błagalnym wzrokiem, przekonywała, że odda wszystko, a nawet więcej. Nie dałam się przekonać, niech nauczy się liczyć pieniądze, to konieczne, aby móc żyć w granicach swoich możliwości. W tamtym czasie była to dla mnie kwestia zasad, więc moja decyzja była ostateczna.

Moja przyjaciółka, zrozumiawszy, że nie da się nic ode mnie wyciągnąć, pokazała się w całej okazałości.

Mocno urażona powiedziała, że po tym nie jestem godna miana jej przyjaciółki. Ja nie potrzebuję takich przyjaciół, którzy mogą tylko wyciągać od ciebie pieniądze.