- Powiedział, że kupiliśmy mieszkanie dla brata i oficjalnie zarejestrowaliśmy je na niego, ale my nie rejestrujemy dokumentów na niego.

Tak, sytuacja, - mówi jej przyjaciółka, - zapłaciłaś, tyle wysiłku i pieniędzy zainwestowanych, przecież on powinien rozumieć, że robicie to dla jego dobra.

Sytuacja z mieszkaniami w rodzinie Katarzyny jest palącą kwestią. Mają dwóch synów. Starszy Andrzej ma 36 lat, młodszy Grzegorz 27. Dawno temu Katarzyna i jej mąż postanowili kupić synom własne mieszkania.

- Mój mąż otrzymywał wtedy dobrą pensję - mówi, - ja również byłam w to zaangażowana. Mieszkamy w mieszkaniu pozostawionym nam przez teściów. Sprzedaliśmy mieszkanie moich rodziców, aby podzielić je między moje trzy siostry.

- Zainwestujmy je w nieruchomości - zasugerował mąż Kasi. Łatwo jest wydać pieniądze, a mamy dwóch dorastających chłopców.

Uznała, że to rozsądna decyzja i zgodziła się z mężem. Oczywiście nie wystarczyłoby na dwa oddzielne mieszkania.

Ale wpłacili zaliczkę i wzięli kredyt hipoteczny na jednopokojowe mieszkanie. Spłacili go szybko, w ciągu zaledwie pięciu lat.

- Mój syn skończył studia - mówi - dostał dobrą pracę. Ale kredyt hipoteczny spłacaliśmy sami, a on w międzyczasie zaoszczędził na samochód i kupił meble do nowego mieszkania.

Andrzej mieszkał z rodzicami, dopóki nie ożenił się z Marią. W międzyczasie zaciągnęli kredyt hipoteczny na drugie mieszkanie dla Grzegorza. Spłata tego mieszkania zajęła im więcej czasu, ale nie musieli się spieszyć.

Zanim Andrzej się ożenił, Kasia i jej mąż zaapisali w prezencie mieszkanie najstarszemu synowi. Podziękował i natychmiast się wprowadził.

Dwa lata temu ich 33-letniego Andrzeja uderzyła wiadomość o rozwodzie. Powiedział, że napisali już oświadczenie i nie będzie powrotu. Nawet dla dobra ich córki.

- Oczywiście byliśmy zdenerwowani. Jak moglibyśmy nie być? Prawie spłaciliśmy mieszkanie Grzesia, a potem najstarszy się rozwiódł.

Jednak to nie były wszystkie niespodzianki ze strony Andrzeja.

- Maria nie ma mieszkania - powiedział - nikt na nią nie czeka w domu. Postanowiłem więc zostawić mieszkanie jej i naszej córce.

- Oczywiście byliśmy oszołomieni tą wiadomością - wspomina Katarzyna - oczywiście było to na swój sposób słuszne, córka jest jego. Ale to my kupiliśmy mieszkanie, a nie Maria i Andrzej. Oszczędzaliśmy na wszystkim dla dobra naszego syna, a co on postanowił zrobić?

- To zrozumiałe, że boli, - kiwa głową przyjaciółka, - synowa ma mieszkanie na balu. Żyje teraz szczęśliwie, a Andrzej wciąż płaci jej alimenty.

Do tej pory Grzegorz nie interesował się tą sprawą, ale od niedawna ma narzeczoną i zamierzają się pobrać. I on chce także dostać mieszkanie w prezencie, tak jak jego starszy brat.

- Próbowałam z nim rozmawiać. Tłumaczyłam, dlaczego to robimy. Dla jego dobra. Znowu ja i mój mąż poczujemy się swobodnie. Powiedziałam, że możesz mieszkać tak długo, jak chcesz, mieszkanie jest twoje, tylko zarejestrowane na nas. Wtedy się uspokoił.

Ale potem znów zaczął domagać się darowizny.

- Nadia i ja już złożyliśmy wniosek w urzędzie stanu cywilnego - poinformował nas syn - więc co z darowizną? Nadia mówi, że będzie się czuła nieswojo, jeśli mieszkanie nie będzie moje. Nie zrobię tak głupiej rzeczy jak mój brat. 

- Słuchaj, Kasia - powiedziała z oburzeniem jej przyjaciółka - nie musisz mu nic dawać. Kupiłaś mieszkanie. Spłaciłaś w całości kredyt hipoteczny, a teraz on się go domaga.

Zatrzymaj je sobie, a Nadii i Grzesiowi pozwól kupić własne i niech tam sobie dowodzą, jak chcą. O ile twoja Nadia w ogóle wyjdzie za Grzesia, gdy się dowie, że mieszkanie nie będzie zapisane na niego.