Mój dziadek też, odszedł. Związki osobiste mojej ciotki nie układały się, więc okazało się, że w naszej rodzinie nie ma mężczyzn.

Moja mama i ciocia pracowały w tym samym przedsiębiorstwie, często miały długie zmiany, a ja dorastałam głównie pod opieką babci.

Nigdy mnie nie beształa, ale też nie rozpieszczała. Pomagałam jej w domu, w kuchni, babcia świetnie radziła sobie z gospodarstwem domowym.

Tak dorastałam, bardziej na własną rękę. Nie mogę powiedzieć, że byłam źle ubrana czy odżywiona, nie, ale nie miałam dzieciństwa jako takiego.

Kilka lalek, kilkanaście innych zabawek dawanych na święta i urodziny, to całe moje dziecięce "bogactwo". Nie chodzili ze mną do parku, nie zabierali na przejażdżki, do objazdowych cyrków i mobilnych ogrodów zoologicznych. Jak wyjaśniła moja babcia, "to wszystko kosztuje, a my nie mamy zbyt wiele pieniędzy".

Moja ciotka komunikowała się ze mną "w biegu", nigdy nie miała czasu. Moja mama spędzała ze mną trochę więcej czasu. Ona, podobnie jak ciocia, również była zmęczona, ale mimo to czasami siadałyśmy przed snem i po prostu rozmawiałyśmy.

Bardzo lubiłam te niezbyt długie minuty, kiedy mama trzymała mnie za rękę i słuchała, co się dzieje w przedszkolu czy szkole.

Lubiłam chorować, zwłaszcza z wysoką gorączką. Mama brała zwolnienie lekarskie i wtedy spędzałyśmy razem całe dnie. Mama opiekowała się mną, nazywając mnie "cebulowym biedactwem, bo leczono mnie syropem z cebuli", a babcia marudziła, że na zwolnieniu mama dostaje mniejszą pensję, więc powinna jak najszybciej iść do pracy.

Miałam jedenaście lat, kiedy moja mama zaczęła spotykać się z mężczyzną. Zaczęła wracać do domu tylko w nocy, kiedy już spałam.

Pewnego niedzielnego poranka mama usiadła na moim łóżku i powiedziała mi, że zamierza wyjść za Andrzeja i zamieszkać z nim.

Zapytałam, jak wygląda mieszkanie wujka, nie zdając sobie nawet sprawy, że mama nie zabierze mnie ze sobą. Mama milczała, a potem odpowiedziała, że mieszkanie jest małe, więc zostanę z ciocią i babcią.

Płakałam prawie cały dzień, mama pocieszała mnie i mówiła, że będzie mnie codziennie odwiedzać i zabierać na wizyty, ale czułam, że nic z tego się nie wydarzy, przynajmniej nie w sposób, w jaki mama obiecała.

Nie lubiłam wujka Andrzeja, był poważnym, wręcz ponurym człowiekiem, patrzył na mnie z nieskrywaną niechęcią, a ja traktowałam go jako tego, który ukradł mi matkę, więc relacje z nim nie od razu układały się dobrze. 

Popularne wiadomości teraz

Historia górnika, którego odnaleziono żywego 17 lat po zawaleniu się kopalni

Pewnych produktów absolutnie nie wolno trzymać w zamrażarce! To skończy się źle

Modlitwa do tego apostoła czyni cuda w finansowych tarapatach. Wystarczy kilkukrotnie ją odmówić z głęboką wiarą, a stanie się to, na co czekamy

Sensacyjne doniesienia o jednej z uczestniczek programu „Kuchenne rewolucje”. Mroczna historia z Podhala

Pokaż więcej

Na początku moja mama przychodziła do mnie, oczywiście nie codziennie, przestała mnie zapraszać, widząc, jak jej mąż i ja patrzymy na siebie.

Rok później urodził im się syn. Lekarze postawili rozczarowującą diagnozę porażenia mózgowego, a potem prawie nigdy nie widziałam mojej matki.

Pewnego dnia przyszła do naszego domu i podsłuchałam rozmowę jej i ciotki na temat opieki nade mną. Ciotka powiedziała mojej mamie, że wcale się mną nie zajmuje, że zajmuje się mną ona i moja babcia, i że kiedy zostanie przyznana opieka, jakaś kwota pieniędzy ma zostać mi przekazana. Mama odmówiła, do rozmowy włączyła się babcia, a najczęstszym słowem w ich rozmowie były "pieniądze".

Byłam już na tyle duża, że zdawałam sobie sprawę, że nie interesują się mną, tylko pieniędzmi, może dlatego, że naprawdę żyliśmy biednie.

Już wtedy marzyłam o jak najszybszym skończeniu szkoły, zdobyciu specjalizacji i dobrym życiu, bez liczenia grosza od wypłaty do wypłaty.

Moja ciotka nie mogła ustanowić opieki, moja matka nie chciała zostać pozbawiona praw rodzicielskich i wszystko pozostało tak, jak było.

W końcu skończyłam liceum. Moją mamę nie obchodziło jak się uczyłam, co ubrałam na bal maturalny, była zajęta swoim synem.

Sprawiał naprawdę dużo kłopotów, jego leczenie i zabiegi wymagały dużych nakładów finansowych.

Po szkole poszłam do szkoły policealnej, a rok później uzyskałam dyplom fryzjerski. Przez trzy lata praktykowałam w jednym z salonów fryzjerskich w naszym mieście i miałam jedną stałą klientkę, Natalię.

Przyjeżdżała luksusowym samochodem, dawała dobre wskazówki i pewnego dnia zaproponowała mi założenie własnego salonu.

Następnego dnia spotkałyśmy się, aby szczegółowo omówić tę kwestię, szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że to, mój własny biznes, może się wydarzyć. Kiedy poszłam na spotkanie z Natalią, byłam w różowej chmurze, myśląc, że właśnie postanowiła mi pomóc.

Nasza rozmowa sprowadziła mnie z nieba na ziemię. Natalia na samym początku naszej rozmowy powiedziała, że jej pomoc to nie jałmużna, a inwestycja.

Chyba nastawiała mnie na biznes, bo jej słowa częściowo pokrywały się z rzeczywistością. Moja "partnerka biznesowa", jak nazwała siebie w rozmowie, dała mi kapitał początkowy na otwarcie salonu fryzjerskiego za darmo i pomogła mi sporządzić wszystkie niezbędne dokumenty.

Zawarłyśmy umowę, zgodnie z którą płaciłam Natalii połowę zysków salonu. Zgodnie z tą samą umową, płatności miały rozpocząć się rok po rozpoczęciu przeze mnie pracy.

Zostałam więc właścicielką salonu fryzjerskiego. Dużo pracowałam, ale zwrot z mojej pracy był namacalny. Natalia czasami pomagała mi, doradzając, jak zorganizować proces, ale nigdy nie ingerowała w moje "menedżerskie" decyzje.

Z czasem kupiłam sobie mieszkanie, skończyłam z czynszem, skompletowałam solidną garderobę, samochód, zaczęłam spotykać się z chłopakiem, mieliśmy się pobrać.

I w tym momencie moja matka nagle znów pojawiła się w moim życiu, przyszła wziąć ode mnie pieniądze.

Wujek Andrzej zostawił ją, zmęczony codzienną opieką nad niepełnosprawnym synem, a moja matka poprosiła mnie o pomoc.

Chciała przeprowadzić się z synem do mnie, ale odmówiłam, obiecując płacić tylko za jego leczenie.

Z jakiegoś powodu było mi żal tego młodego człowieka, ale teraz nie mam ciepłych uczuć do mojej matki, jakkolwiek cynicznie to zabrzmi. Kiedyś mnie porzuciła, a teraz nie chciałam dla niej diametralnie zmieniać swojego życia.