Nie mogli go zaprowadzić do przedszkola, był chory. Najstarsza wnuczka, ma 18 lat, szła na studia, a potem miała zabiegi w salonie, więc nigdy nie miała czasu dla młodszego brata. Zwłaszcza gdy był chory.

Kategorycznie odmówiła zostania w domu, na wypadek gdyby zachorował, a miała imprezę. Zgodziłam się i wczesnym rankiem byłam już w ich mieszkaniu. Szymuś jeszcze spał, a wszyscy inni krzątali się, spiesząc się ze swoimi sprawami.

Spędziłam z wnukiem cudowny czas. Zjedliśmy śniadanie, potem razem graliśmy w gry planszowe, rysowaliśmy, braliśmy lekarstwa, spaliśmy i oglądaliśmy kreskówki.

Kiedy po południu położyłam wnuka do łóżka, zadzwonił do mnie syn. Igor był zdenerwowany, wręcz krzyczał.

Okazało się, że zamknęłam drzwi wejściowe na zły zamek, wnuczka wracała po notatki, których zapomniała, ale nie mogła dostać się do domu.

W efekcie zaczęła dzwonić do swojej matki, żeby się na mnie poskarżyć, synowa do syna, a on do mnie.

Obie młode damy nie chciały ze mną rozmawiać. Czy ktoś mnie uprzedził, że moja wnuczka nie ma klucza do tego zamka?

Nie mogę zrozumieć, co powstrzymało którąś z nich przed zadzwonieniem do mnie od razu. Jak tłumaczyła synowa, nie odważyła się zadzwonić, bo Szymuś był chory, nie chciała go przestraszyć.

Telefon był w jej rękach, mój numer zapisany, trudno się dodzwonić? Rozpieścili córkę, nie myśli o innych. Kiedy wróciła do domu, nawet się ze mną nie przywitała, przeszła obok mnie i poszła prosto do swojego pokoju.

Miała czelność chodzić po umytej podłodze w brudnych butach, więc rozniosła brud po całym mieszkaniu. W jej mniemaniu pokrzyżowałam jej plany, zepsułam nastrój.

Przeze mnie, starą i złą babcię, nie mogła dotrzeć tam, gdzie planowała. Dopóki syn i synowa nie wrócili z pracy, wnuczka nie wychodziła z pokoju. 

Wróciłam do domu wieczorem, zmęczona i w złym nastroju. Moje ciśnienie krwi wzrosło i zaczęłam odczuwać bóle głowy.

Powodem był stres i sytuacja z moją wnuczką. Musiałam wezwać karetkę, bo tak źle się czułam. Rano poczułam się lepiej, oddychanie było łatwiejsze.

Ale postanowiłam położyć się na kolejny dzień, nie wychodzić z domu. 

Leżę i myślę, dokąd zmierza ten świat? Rozpieszczona młodzież nie liczy się z dorosłymi, ale my, starzy ludzie, chcemy żyć w spokoju.

Rodzice, jeśli nie przestaną rozpieszczać swoich dzieci, niedługo pochylą głowy od ciężaru dzieci siedzących im na karku, ze zwisającymi nogami.