Przez te wszystkie lata samotnie wychowywałam dzieci, ponieważ mój mąż zostawił mnie dawno temu, ale oficjalnie się nie rozwiedliśmy.

Prowadzi teraz życie kawalera i nie zamierza zaczynać nowego związku, bo jest mu dobrze samemu. Każdy ma swoje życie, więc w zasadzie jesteśmy sobie obcy.

Kiedy mój mąż mnie zostawił, wielu mężczyzn zaczęło zwracać na mnie uwagę. Najciekawsze jest to, że podchodzą do mnie młodsi ode mnie.

Wśród nich jest Andrzej, który okazał się najwytrwalszy. Jest bardzo bogatym człowiekiem. Ma wszystko, co potrzebne do wygodnego życia. I jest dość młodym człowiekiem. Dlaczego miałby mnie chcieć?

Nie chcę budować z nim związku, ponieważ nie jestem gotowa zrezygnować z wolności i przyzwyczaić się do jego nawyków.

Rozumiem, że w domu wszystkie uczucia wyparowują, bo są pewne trudności i problemy, a dzieci raczej mnie nie zrozumieją.

On też ma dziecko. Jak on będzie się ze mną czuł? Jego krewni pomyślą, że chodzi mi o jego pieniądze. Nie chcę, żeby tak o mnie myśleli.

Nie wiem jeszcze, co robić. Widzę, że Andrzej ma wobec mnie poważne plany. Czuję, że mnie potrzebuje. I podkochuję się w nim. Nie jestem jednak pewna, czy w moim wieku warto wchodzić w związek.

Oczywiście chcę kochać i być kochaną. Ale boję się przyzwyczaić do innej osoby. Nie chcę się rozczarować i zmienić swoich przyzwyczajeń.

Co więcej, przez kilka lat samotnego życia zepsułam swój charakter — stałam się paskudną kobietą. Będę się go czepiać i dręczyć, więc nie wytrzyma mojej presji.

Co możesz mi doradzić? Czy warto w wieku 60 lat szukać swojego szczęścia? A może powinnam skupić się na wnukach? Co byś zrobiła na moim miejscu?