Kiedy pojawiła się kwestia zatrudnienia niani, mój mąż był bardzo zaangażowany. Powiedział mi, jakie cechy powinna mieć niania i jak wybrać dobrą. Nie znałam się na tym, więc zaufałam mężowi w wyborze.

Selekcja była długa, przyszło do nas gdzieś około siedemnastu kandydatek na to stanowisko. Ostatecznie mój mąż zdecydował się zatrudnić Wiktorię. Dwudziestotrzyletnia dziewczyna, miła, spokojna i cicha. Miała już pewne doświadczenie w pracy, ponieważ zajęła się tą dziedziną, gdy osiągnęła pełnoletność. Pochodziła z bardzo szanowanej rodziny.

Nie widziałam w niej nic złego, poniekąd zaakceptowałam wybór męża. Postanowiłam być spokojna i zainstalowałam kamery w domu, aby nie martwić się o swoje dziecko. Trudno jest zostawić dziecko z kobietą, której się nie zna.

Obserwowałam Wiktorię i zdałam sobie sprawę, że jest wspaniałą nianią. Szybko znalazła podejście do dziecka, pilnowała go i opiekowała się nim. Nie pozwoliła, aby cokolwiek przeoczyć, cała jej uwaga była skupiona na dziecku.

Zostałam wysłana w podróż służbową w pracy, jak dla mnie na długo, bo tydzień. Zaufałam Wiktorii, że zajmie się moim domem, wiedziałam, że będzie w stanie zająć się dzieckiem.

Mężowi kazałam się zachowywać, oczywiście żartobliwie. Kiedy wróciłam, wyjęłam wszystkie taśmy z kamer i zaczęłam przeglądać, co Wiktoria robiła pod moją nieobecność.

Na filmie było dużo nocnych nagrań, byłam trochę zdezorientowana, ponieważ kamera bez ruchu nic nie nagrywa. Żałuję, że tego nie widziałam.

Mój mąż co wieczór rozmawiał z Wiktorią przy kuchennym stole. Rozmawiali o wszystkim, nie zauważyłam niczego niezwykłego, ale nawiązali bliską relację.

Rozmowy trwały godzinami, bez przerwy. O wszystkim, co wiedzieli o życiu. Postanowiłam zapytać męża, co tu się dzieje, a w odpowiedzi usłyszałam:

- Nigdy nie spotkałem nikogo takiego jak Wiki. Myślę, że ona jest moim przeznaczeniem.

Szczerze mówiąc, pomyślałem, że to jakiś niestosowny żart, ale mój mąż postanowił kontynuować:

- Potrzebujemy rozwodu, najlepiej od razu. Podjąłem decyzję.

Rano spakował się i poszedł do pracy, nigdy więcej się nie odezwał. Zaczęłam dzwonić do niego do pracy, ale nie odbierał. Wiki też nie przyszła. Płakałam cały dzień.

Tydzień później otrzymałam wezwanie do sądu, powiedzieli, że muszę stawić się na rozprawie rozwodowej. Nie poszłam tam sama, ale z dzieckiem. Nie chciałam rozwodu.

Wiktoria też przyszła do sądu. Postanowiła podejść do mnie i powiedzieć, że ona też może zaopiekować się moim dzieckiem. Wyrwałabym jej włosy z głowy, gdyby nie dziecko. 

Mój mąż stał się dla mnie zimny. Żąda, żebym zgodziła się na rozwód. Ale ja go kocham, więc nie wyrażę zgody i spróbuję sprowadzić go z powrotem do rodziny.