Teraz robi licencjat, a my jesteśmy jej ubezpieczycielem. Moja córka mieszka na wsi. Nie ma tam przedszkola ani żadnej innej cywilizacji. Dlatego mój prawnuk został wysłany do mnie.

Zenuś trafił do mnie w wieku trzech lat. Jest bardzo aktywnym i ciekawskim dzieckiem, więc jest mi z nim ciężko. Biega, nie boi się trudności i nie jest posłuszny mnie, starej prababci.

Ma też problemy z jedzeniem — chce jeść tylko śmieciowe jedzenie. Jestem starszą osobą, więc nie cieszy mnie to wszystko. Opiekowałam się już wnuczką, więc z prawnukiem jest mi już ciężko.

Nie rozumiem, jak mogli powierzyć mi opiekę nad dzieckiem, wiedząc o moich problemach zdrowotnych. Mówiłam im kilka razy, że jest mi ciężko opiekować się Zenkiem. Prosiłam, żeby zabrali chłopca, ale wszyscy na to pozwolili.

Z jakiegoś powodu myśleli, że jest cichy i spokojny, więc nie może mi przeszkadzać. Moja córka pracuje, moja wnuczka studiuje — nie mają czasu dla dziecka. A ja mam cierpieć?

Czy ja ją prosiłam, żeby tak wcześnie urodziła? Okazuje się, że nie ma komu zająć się malcem. W ogóle sobie z nim nie radzę.

Przez jego kaprysy gwałtownie rośnie też ciśnienie krwi. Mój prawnuk ma problemy ze snem — zasypia o pierwszej w nocy, a rano nie mogę go dobudzić. Bawi się też bardzo głośno, a ja chcę ciszy i spokoju w tym wieku.

Ten cały chaos doprowadza mnie do szału. Moi sąsiedzi już mi sugerują, że mój prawnuk jest zbyt hałaśliwy. Co mogę zrobić, aby mu pomóc?

Powiedziałam córce, że idę do domu przyjaciółki. Zabrali chłopca do domu jego biologicznego ojca. Na jakiś czas. Nie wiem, co będzie dalej.

Dopóki myślą, że mnie nie ma, nic mi nie jest, ale nie mogę cały czas kłamać. Bardzo kocham mojego prawnuka, ale nie wynajęłam się jako darmowa opiekunka. Zasługuję na godną starość, prawda?