Chce być moją przyjaciółką, cały czas do mnie dzwoni. Jednak wciąż nie mogę zapomnieć, jak trzy lata temu wyrzuciła mnie z mieszkania z dzieckiem na ręku — mówi 24-letnia Danuta.

"Dzięki Bogu dała mi przynajmniej pieniądze na taksówkę, żebym mogła dostać się do rodziców w środku nocy.

To jej mieszkanie, więc ma prawo decydować, kto w nim mieszka. A ponieważ tego potrzebuje, wyrzuciła nas. A teraz chce wiedzieć, dlaczego mam pretensje?"

Danuta wyszła za mąż jako studentka. To było małżeństwo na chybił-trafił, nawet nie pachniało miłością i dobrymi intencjami. Wcześniej spotykała się z Andrzejem, ale nie wiązała z nim poważnych planów na przyszłość. Ale ciąża dokonała własnych zmian.

Danuta nie ryzykowała pójściem na zabieg. Andrzej nie nalegał na przerwanie ciąży. Natychmiast mi się oświadczył i pobraliśmy się.

Moja mama oczywiście nie przyjęła tej wiadomości z entuzjazmem, ale nie wtrącała się. Rzecz w tym, że po ślubie kwestia zakwaterowania stała się paląca. Danka sama dojeżdżała do pracy, mieszkała w akademiku.

Andrzej przed ślubem mieszkał z matką, ale zaledwie kilka miesięcy przed ślubem syna kobieta wprowadziła się do swojego mężczyzny i wynajęła nowożeńcom jednopokojowe mieszkanie, które według dokumentów należało do niej.

"Na początku wszystko było w porządku. Teściowa nie wtrącała się w nasze życie, nie dawała żadnych rad. Uważałam na wszystkie jej rzeczy, utrzymywałam porządek i przestrzegałam czystości.

Ale ona wciąż, co niezrozumiałe, dokuczała. Znajdowała jakieś plamy i miała do mnie pretensje. Oczywiście nie lubiłam tego słuchać, ale milczałam, bo nie było nas stać na wynajęcie mieszkania" — mówi Danka.

Z każdym dniem teściowa coraz bardziej się czepiała. Nawet gdy ciężarna Danka poczuła się gorzej, kazała jej latać ze szmatą: - Ciąża to nie choroba!

Gdyby zobaczyła nierówno wiszący ręcznik lub, nie daj Boże, brudne naczynia w zlewie, zrobiłaby scenę! Po narodzinach wnuka przyjeżdżała w odwiedziny jeszcze częściej, więc dokuczanie stało się jeszcze częstsze.

Pewnego dnia teściowa przyjechała w złym humorze i zaczęła "wymachiwać szabelką". Powiedziała, że jeśli synowa przed weekendem nie wprowadzi "normalnego" porządku, porozmawia z nią w inny sposób. 

"Mama kazała mi się spakować i natychmiast do niej przyjechać. Powiedziała, że nie ma sensu czekać, aż babsko wyrzuci mnie na ulicę.

Popularne wiadomości teraz

Niesamowita przemiana. Przed laty okrzyknięto ją najbrzydszą panną młodą. Zmieniła się nie do poznania

Stare ludowe znaki i przesądy o miotle w domu. Jak szybko przyciągnąć pieniądze

Adam Strycharczuk pogrążony w smutku i żałobie. Właśnie poinformował fanów, że pożegnał jedną z najbliższych osób w życiu

Wspaniałe Polki. Ich historie są niesamowite

Pokaż więcej

Wszystko jednak poukładałam w idealnym porządku i czekałam na werdykt mojej krewnej. W pokoju nie znalazła nic, czego mogłaby się czepiać, ale ona wyszła na balkon.

Tak bardzo krzyczała! Czy to w porządku, że jej rzeczy są tam poukładane? A ja nawet nie korzystałam z balkonu" — powiedziała z oburzeniem Danuta.

Teściowa wyrzuciła więc synową na ulicę. Mąż poszedł z Danką i synem. Ale trudno mu było dostać się do pracy, było dużo dalej. Zbyt dużo pieniędzy wydano również na drogę.

Jednak nadal trzymali się razem i wierzyli, że razem poradzą sobie ze wszystkimi trudnościami. I stało się!

Dwa lata później wrócili do Warszawy, znaleźli pracę, wynajęli mieszkanie i zaczęli życie z czystym kontem. Mieszkanie teściowej stoi puste. Boi się wpuszczać lokatorów.

I wydaje się, że minęło dużo czasu, ale Danka nadal ma żal do tej kobiety. Synowa nie chce jej widzieć i komunikować się z nią.

Wnuk, nawiasem mówiąc, też nie odwiedza babci. Ale teściowa udowadnia, że nie ma o co się dąsać — jej mieszkanie, miała prawo ich wyrzucić, ponieważ synowa zlekceważyła jej zasady zamieszkania.

Andrzej nie wtrąca się w konflikt między matką a żoną, żeby nie popaść w skrajność. I generalnie nie uważa matki za winną.