Kiedy się pobraliśmy, miałam 28 lat, a mój mąż był o rok młodszy. Teraz obchodzimy już piątą rocznicę ślubu.
Mieszkamy w małym mieszkaniu z jedną sypialnią, moim własnym. Mąż też ma mieszkanie, dwupokojowe, ale zarejestrowane na jego mamę.
Był taki czas, że mieszkaliśmy w nim, no, żyliśmy, cierpieliśmy, całe trzy miesiące. A dokładniej ja cierpiałam, bo teściowa nie omieszkała mi o sobie przypomnieć.
Potrafiła pojawić się o każdej porze dnia, a swoje pojawienie się kwitowała słowami, że to jej mieszkanie i ma prawo przychodzić kiedy chce.
Nie mogłam długo tolerować takich wizyt i powiedziałam mężowi, że nie zamierzam tak dłużej żyć. On również miał dość niekończącej się kontroli.
Poczekaliśmy, aż miną dwa tygodnie wyznaczone lokatorom na eksmisję i wyprowadziliśmy się. Moja teściowa próbowała tam pójść z przyzwyczajenia.
Ale odpowiedziałam jej własnymi słowami. Przestaliśmy się widywać, nawet się ze sobą nie witaliśmy. Z mężem dobrze się dogadywaliśmy.
Z zawodu jestem kolorystką, tworzę piękno i nastrój dla kobiet. Pracuję w salonie, ale według własnego grafiku. Przychodzę na umówione wizyty.
Ta praca pozwoliła mi pracować przez całą ciążę. Dopiero dwa tygodnie przed porodem poszłam na urlop macierzyński.
Po urodzeniu córeczki zostałam w domu. Wtedy moja teściowa zdecydowała się wkroczyć do akcji.
Bardzo chciała zobaczyć swoją wnuczkę, więc postanowiła spróbować poprawić relacje. Zgodziła się nawet przyjechać do nas na moich warunkach: uprzedzić z wyprzedzeniem o wizycie i nie wtrącać się w nasze sprawy.
Oczywiście chciała, żebyśmy wrócili do dwupokojowego mieszkania, ale miałam już za sobą gorzkie doświadczenie mieszkania tam.
Rok później pomyśleliśmy z mężem o powiększeniu naszej przestrzeni życiowej. Postanowiliśmy wziąć kredyt hipoteczny na dwupokojowe mieszkanie, ale najpierw musieliśmy zaoszczędzić.
Z jednym źródłem dochodu było to trudne. Ale mogliśmy powoli oszczędzać. Na szczęście mój mąż akurat w pracy miał poważny niedobór pracowników, więc wszystkie istniejące zostały wypełnione pracą, a pensja została zwiększona. Potem znaleźli nowych pracowników, grafik stał się zmianowy, a pensja pozostała taka sama.
A potem dostałam telefon z salonu, w którym pracowałem. Mistrz, który wziął miejsce zamiast mnie, wyjechał do innego miasta. Dlatego pilnie potrzebują specjalisty.
Od razu powiedziałam mężowi o ofercie. Z moim harmonogramem mogę dopasować się do jego. Kiedy jest w ciągu dnia, biorę klientów na wieczór, kiedy jest w nocy — rano.
Moja córka jest już duża, ma 1 rok i 8 miesięcy. Nie wymaga tak pilnej opieki jak niemowlę, można sobie poradzić.
Mój mąż się zgodził. Na początku wracałam do domu i porządkowałam "gruz": zmywałam naczynia, odkładałam zabawki i rzeczy, wstawiałam pranie.
"Musisz mi wszystko przekazać", krzyknął syn
Z życia wzięte. Córka i zięć mają osobny budżet. Podzielili nawet półki w lodówce
Historia związku Montserrat Caballe z mężem jest najbardziej wzniosła na świecie
Sensacyjne doniesienia o jednej z uczestniczek programu „Kuchenne rewolucje”. Mroczna historia z Podhala
Za każdym razem musiałam upominać małżonka. Trzy tygodnie później nagle wszystko zmieniło się diametralnie. Naczynia są czyste, pralka pracuje, pranie jest wyprasowane.
Byłam zaskoczona, że mój małżonek był w stanie opanować żelazko i niczego nie przypalić. Chwaliłam go za czystość i podziwiałam, aż do pewnego momentu.
Ostatni klient nagle odwołał spotkanie i wróciłam wcześniej do domu. Otworzyłam drzwi i usłyszałam śpiew.
Po cichu weszłam, zobaczyłam męża śpiącego przed telewizorem, a w kuchni jego matkę z córeczką na rękach.
Śpiewała piosenkę o mnie, z niekulturalnymi słowami. Odezwałam się więc. W odpowiedzi usłyszałam, że należy się cieszyć, że ktoś nam pomaga. I że piosenka była taka, bo dziewczynka jeszcze nic nie rozumie.
Bardzo mnie to rozzłościło. Odesłałam ją natychmiast. I nie wszyscy w pracy mnie wspierają. Są ludzie, którzy uważają, że powinnam być szczęśliwa, kiedy otrzymuję pomoc...