31 października Ukraina wysłała kolejny statek ze zbożem. W sumie 12 barek załadowanych 355 tys. ton zboża i innych produktów rolnych opuściło tego dnia ukraińskie porty, kierując się do krajów Afryki, Azji i Europy. Jak podkreślali przedstawiciele ONZ, dziś szczególnie głód cierpią mieszkańcy Etiopii, Jemenu i Afganistanu, dla których dostawy ukraińskiej pszenicy są niezwykle potrzebne. Również Algieria, Egipt, Sudan, Liban i Wietnam zawarły umowy na zakup 2 mln ton ukraińskiego zboża.

Intrygą jest to, czy wspomniane 12 statków dotrze do swoich adresatów (a także wszystkie kolejne statki z ukraińskimi produktami rolnymi). W końcu 29 października Rosja ogłosiła wycofanie się z umowy zbożowej (podpisanej przez ONZ, Turcję i Federację Rosyjską) w związku z atakiem Ukrainy na okręty Floty Czarnomorskiej na Krymie. Tak więc ukraińskie wojsko przy pomocy dronów naprawdę zaatakowało okręty wojenne państwa, które 8 lat temu okupowało Półwysep Krymski, a 8 miesięcy temu przeprowadziło zakrojoną na szeroką skalę inwazję na Ukrainę w celu całkowitej eksterminacji ludności. Zamiast tego Moskwa obłudnie twierdziła, że ​​zaatakowane statki brały udział w zapewnieniu bezpieczeństwa transportowców zbożowych w korytarzu morskim. Przed kim chronili ukraińskie barki? Od rosyjskich statków? To znaczy od siebie? Oczywiście to kompletny absurd!

Federacja Rosyjska bardzo demonstracyjnie zareagowała na porażkę militarną w bazie marynarki wojennej w Sewastopolu - przeprowadziła zmasowany atak (50 pocisków X-101 i X-555) na krytyczną infrastrukturę cywilną Ukrainy, mając na celu pozostawienie ludności kraju bez wody, światła i ciepła. Kreml liczy, że Ukraińcy, znajdując się w skrajnie trudnych warunkach życiowych, będą żądać od przywódców swojego państwa zawarcia traktatu pokojowego z Rosją. Jednak 8-letnia wojna w Donbasie pokazała, że ​​rosyjska armia zawiera układy pokojowe tylko po to, by odbudować swoje siły, poprawić ich dyspozycje i za jakiś czas ponownie uderzyć.

Pomimo tego, że korytarz morski od portu w Odessie, utworzony w trosce o światowe bezpieczeństwo żywnościowe, funkcjonował przez trzy miesiące (od 22 lipca), Moskwa wielokrotnie groziła w tym czasie wycofaniem się z „umowy zbożowej” (lub nie przedłużaniem jej ważność, która miała wygasnąć 19 listopada). Jej głównymi żądaniami wobec ONZ i społeczności światowej było stworzenie warunków do ekspansji eksportu rosyjskiego zboża (a jego większy udział to ziarno kradzione na okupowanych przez Rosjan ziemiach ukraińskich), wzrost eksportu rosyjskich nawozów oraz wydanie zezwolenia na eksport rosyjskiego amoniaku (rurociąg z amoniakiem z miasta Togliatti przechodzi przez całe terytorium Ukrainy do Odessy).

Niewątpliwie Moskwa wykorzystała ukraiński atak na rosyjskie okręty tylko jako pretekst do ponownego szantażowania ONZ i społeczności międzynarodowej bezpieczeństwem żywnościowym w niektórych regionach świata. Oczywiście Kreml liczy na to, że szereg krajów Afryki i Bliskiego Wschodu wywrze presję na ONZ i kraje Zachodu (przewidując głód i wzrost liczby uchodźców), a one z kolei wywrą presję na Kijów. W rezultacie domaganie się całej gamy koncesji - od anulowania ofensywy na południu Ukrainy (najlepiej) do uruchomienia rurociągu amoniaku.

No cóż? Kraje zachodnie mogłyby wysłać swoje krążowniki, pancerniki i niszczyciele na Morze Czarne, aby chronić korytarz zbożowy. Mogłyby co najmniej zapewnić Ukrainie broń przeciwokrętową, a ona samodzielnie broniłaby własnego akwenu. W każdym razie najważniejsze, żeby nie dać się szantażować państwu terrorystycznemu.

O tym pisaliśmy ostatnio: Jeden z krajów uzurpował sobie członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ

Zerknij, aby nie przeoczyć: Nuklearny blef Putina na tle mobilizacji w Federacji Rosyjskiej