Rafał Moszczyński wyruszy w samotny rejs dookoła świata. Będzie płynął jachtem Wojownik, jego trasa rozpocznie i zakończy się w Gdyni. To właśnie stamtąd wypłynie on tylko na żaglach.

Będzie poruszał się na zachód przez Bałtyk, cieśniny duńskie i Morze Północne. Następnie po pokonaniu La Manche obierze kurs na południe, na środkowy Atlantyk. Na wysokości Brazylii skieruje się na wschód.

Później jego trasa będzie biegła kolejno przez Ocean Indyjski, Pacyfik, ominie on Afrykę oraz Australie, a po pokonaniu Przylądka Horn ponownie skieruje się na Atlantyk. Powrót do Gdyni planowany jest w okolicach maja.

Rejs będzie miał miejsce na 40 lat od wyprawa Henryka Jaskuły, któremu udało się opłynąć glob w 344 dni. Jak dotąd nikomu nie udało się powtórzyć jego wyczynu.

Tej sztuki próbował Bartek Czarciński w 2015 roku, jednak po wywrotce na Oceanie Indyjskim musiał przedwcześnie zakończyć podróż.

Rałał Moszczyński już nie raz miał styczność z morskim żywiołem:

Ile przepłynąłem? Nie liczę. Kilka tysięcy mil morskich na samym Atlantyku. Ale taka wyprawa po raz pierwszy.

Ale moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się w 1984 roku w harcerstwie - mówi. – W szkole średniej przy ul. Wareckiej w Łodzi była harcerska drużyna wodna. Zapisałem się i tak się zaczęło. Pływaliśmy, ścigaliśmy się, jeździliśmy na obozy i popłynąłem na rejs żaglowcem Zawisza Czarny.

Właśnie ten rejs na Zawiszy w 1985 roku wyleczył mnie z żeglarstwa morskiego i to na długo. Strasznie wtedy chorowałem. Listopad. Zimno, sztorm. W opinii z rejsu kapitan zapisał mi: – 36 godzin powyżej 10 w skali Beauforta. To oznacza duży sztorm, wiatr powyżej 50 węzłów i bardzo wysokie fale.

Dla młodego chłopaka, który z morzem wcześniej nie miał do czynienia to był trudny chrzest i na wiele lat bariera psychiczna nie do przebycia. Piętnaście lat nie wypływałem na morze. A teraz - paradoksalnie właśnie w listopadzie wychodzę w morze. W dodatku sam, niespełna dziesięciometrową łódką i tylko na żaglach... 

A tak mówi o swoim Jachcie:

Dwa lata szykowałem się do rejsu. Rok budowaliśmy łódkę. Wojownik powstał w polskiej stoczni Caravela w Ustce. To Caravela 950 Race. Tylko wymiar zewnętrzny łączy ją z seryjnymi jachtami tego typu – tylko kadłub. Reszta jest zrobiona pod ten konkretny rejs. Jest mocniejsza, zbrojona włóknami węglowymi.

Popularne wiadomości teraz

Zamiast "cześć" usłyszałam "jestem żoną Waldka". To było druzgocące

Przez wiele lat ukrywała prawdziwe nazwisko. Jak faktycznie nazywa się Beata Tyszkiewicz

Sensacyjne wyznanie księdza, który przyjaźnił się z Anną Jantar. Gdyby nie żarliwa modlitwa doszłoby do wielkich łez

Historia zdjęcia Marylin Monroe w worku po ziemniakach. Trudno uwierzyć, co kryje się za tymi fotografiami

Pokaż więcej

To zupełnie inny jacht. Spartański. Ma mniejszy kokpit, większą nadbudówka. Nie sililiśmy się na wygodę, tylko żeby było lekko i szybko. W kokpicie jeden centralny materac, mały stół nawigacyjny, dwa fotele na burtach, w których pewnie spędzę większość czasu.

Na burtach przygotowane już uchwyty na zbiorniki z wodą. Kiedy jacht będzie szedł w pochyle, zamiast 2-3 załogantów balastujących na burcie, ja będę miał... bańki z wodą.

Na Wojowniku nie będzie silnika. To nie jest niedopatrzenie, ale przemyślane działanie. – W takim rejsie jak mój, silnik to tylko obciążenie. Niepotrzebny balast – mówi. – Gdybym chciał wziąć silnik, musiałbym wziąć drugą łódkę na paliwo – żartuje.

Silnik na jachcie jest bardzo dużym obciążeniem, dlatego Rafał zdecydował się na podróż na samych żaglach.

Szacowałem ryzyko, bo na Bałtyku, w cieśninach duńskich i w Kanale Angielskim silnik byłby przydatny. Jest duży ruch. W razie ciszy, na silniku mógłbym zejść ze szlaku – wyjaśnia Moszczyński.

– Oceniliśmy, że omijając najbardziej oblegane szlaki dam sobie radę bez silnika, a kiedy wyjdę na Atlantyk nie będzie mi już potrzebny. Tym bardziej, że to także koszty i to niemałe. Musiałbym znaleźć dodatkowe 30 tysięcy na najprostszy motor i w razie wywrotki silnik utrudniłby mi ewakuację.

Rejs dookoła świata jest bardzo kosztowną sprawą. Rafał Moszczyński, by zapewnić sobie niezbędne wyposażenia musiał sprzedać swoją łódkę wyścigową. Środki zdobył także od znajomych i sponsorów.

Podczas tak długiej podróży niemożliwe jest trzymanie na statku świeżej żywności. Dlatego potrzebna jest żywność specjalistyczna, a to kosztuje i to dużo. Koszt samego pożywienia liczony jest w tysiącach.

Rafał Moszczyński o swoim rejsie:

Będę płynął tylko na żaglach dookoła świata szlakiem Henryka Jaskuły. Jemu na Darze Przemyśla zajęło to prawie rok (344 dni). Ja chcę ten dystans pokonać w 150 dni. Czy się uda?

To wyzwanie sportowe. najważniejsze dla mnie jest pokonanie tej trasy. Czy to będzie 150 dni, czy 160 albo nawet 180... Mam błogosławieństwo pierwszego Polaka, który pokonał tę trasę (Henryk Jaskuła), ruszam 40 lat po nim i powtórzenie jego wyczynu jest dla mnie najważniejsze.

Rafał Moszczyński:

Zapytałem Henryka Jaskułę, czy mogę odgrzać jego trasę i powtórzyć ten wyczyn po 40–latach. I czy warto? Usłyszałem: – Stary! Musisz spiąć pośladki i popłynąć. Albo cię stać i płyniesz albo cię nie stać i zostajesz w domu. Henryk Jaskuła to wyjątkowa osobowość. Kibicuje mojej wyprawie.

Trasa Rafała Moszczyńskiego będzie jak najbardziej zbliżona do trasy Henryka Jaskuły. Jednak planuje on ją pokonać dwa razy szybciej, może mu w tym pomóc fakt, że jego łódź jest mniejsza oraz lżejsza od statku poprzednika.

Zobacz  Niecodzienne znalezisko na plaży w Ustce

Przypomnij sobie „Słyszałam wyłącznie krytykę” - problem popularnej dziennikarki. Z czym zmaga się Grażyna Torbicka

Dowiedzę więcej o Dwayne „The Rock” Johnson utalentowany aktor i wspaniały tata. Takim go jeszcze nie wiedziałeś