I w tym przypadku osoba musi albo szukać nowej pracy, albo szukać pracy w niepełnym wymiarze godzin. Bo jak inaczej można rozwiązać problemy finansowe?

Moja córka Ala niedawno rozwiodła się z mężem, a teraz ma nie tylko dwoje dzieci na utrzymaniu, ale także pożyczkę na mieszkanie. Były zięć postanowił spakować najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i uciec do innej kobiety. Zrzucił tym samym wszystkie rachunki na swoją żonę. A jeśli wcześniej spłacał pożyczkę ze swojej pensji, teraz przekazał tę pałeczkę Ali. Dlatego teraz jest to dla niej szczególnie trudne.

W pracy z moją córką dzieje się coś niezrozumiałego...

Albo opóźniają pensje, albo zapowiadają redukcję personelu, albo nawet planują zamknięcie. A jeśli wszystko spłacają na czas, to te pieniądze ledwo wystarczają na pożyczkę i najpotrzebniejsze rzeczy.

Były mąż nie płaci alimentów, bo uważa, że ​​i tak pomógł, oddając mieszkanie. Córka jest tego samego zdania, więc niczego od niego nie żąda, choć często nie ma pieniędzy na owoce dla dzieci. Cóż, zupełnie nie o to chodzi! Więc córka zaczęła szukać pracy w niepełnym wymiarze godzin, dostała pracę w jakimś magazynie, gdzie zamówienia muszą być zrealizowane przed dostawą. Ale tam każda zmiana trwa 12 godzin, nawet po pracy często zostają. Na początku myślałam, że chociaż tam dobrze płacą…

Mieszkamy po sąsiedzku, więc zawsze pomagałam córce, kiedy musiałam opiekować się dziećmi. Tak było tym razem, kiedy Ala przygotowywała się do pracy w niepełnym wymiarze godzin na weekend. Wracała po zmianie, totalnie wyczerpana. Zjadała obiad i tak zasypiała, na kanapie. W niedzielę budził ją wczesny alarm, zjadała przekąskę i biegła z powrotem do magazynu. Wracała bardzo późno…

Postanowiłam interweniować, gdy dowiedziałam się, ile moja córka zarabia w tym magazynie. Gdy zauważyłam, że z jej wypłaty niewiele jest pożytku w produktach, zapytałam Alę, ile płacą jej za weekendową pracę. Słysząc żałośnie niską, jak na tak ciężką pracę kwotę, nie kryłam oburzenia. Próbowałam przemówić córce do rozsądku, gdyż na sto procent ucierpiałoby jej zdrowie, gdyby pracowała tak dłużej. Niestety, Ala nie chciała mnie słuchać, więc wytoczyłam najcięższe w tym czasie działa - w takim razie, nie będę już zostawać w weekendy z dziećmi, na mnie już nie licz - stwierdziłam.

Ala była zdruzgotana takim obrotem sprawy, a następnego dnia usłyszałyśmy w mediach, że minionej nocy doszło w tym właśnie magazynie do poważnego wypadku na skutek przemęczenia pracownika. W oczach córki dostrzegłam wdzięczność, jakiej jeszcze nigdy nie otrzymałam od swojego dziecka...