W końcu najważniejsze jest to, aby uczucia były szczere, a myśli czyste. To prawda, że ​​nie wszystkim kobietom udaje się otworzyć na nową osobę w tym wieku.

Rozwiodłam się z mężem 10 lat temu. Dowiedziałam się, że zdradza mnie z młodszą panią i natychmiast wyrzuciłam go za drzwi. Na początku poddawałam się depresji wywołanej tym, co się stało, ale zdałam sobie sprawę, że to nie koniec mojego życia. Poza tym bez tego miałam dość zmartwień.

Kilka lat po rozwodzie moja córka wyszła za mąż. Zamieszkał z nami mój zięć i bardzo szybko zostałam babcią. Teraz mieszkamy we czwórkę: Tola z mężem, ja i moja wnuczka Kasia. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że moje życie może się jakoś zmienić. W końcu jestem do tego przyzwyczajona, często cały swój czas poświęcam bliskim.

Jednak rok temu w moim życiu pojawił się nowy mężczyzna...

Ma na imię Kazimierz i ma 53 lata. Przy nim znów poczułam się jak dziewczyna. Jak prawdziwy dżentelmen, Kazio opiekuje się mną, daje mi kwiaty, a czasem nawet zaprasza do teatru.

Ten człowiek robi wszystko, żebym czuła się przy nim bezpiecznie. Kiedyś myślałam, że już nigdy nie będę w stanie się zakochać. Ale Kazimierz przekonał mnie do bycia odważniejszą i to jest świetne. Płynęłam z prądem nowych uczuć i nie sądziłam, że może to doprowadzić do czegoś poważnego. Jednak ostatnio Kazio oświadczył mi się. Jak na filmach, ukląkł na jedno kolano i wręczył mi pierścionek zaręczynowy. Zaniemówiłam w tym momencie. Od razu jednak pomyślałam, że mam już 50 lat. Czy w tym wieku idzie się do ołtarza?

Zgodziłam się, ale teraz coraz więcej wątpliwości targa mną od środka. Mój wiek i ślub to jedno, ale warto wspomnieć, że matka Kazia wciąż żyje, a co za tym idzie, stanę się ponownie czyjąś synową! Czy dam radę jeszcze raz stanąć w szranki z "mamusią"?