Na przykład w rodzinie lub w pracy. My, dorośli, staramy się trzymać tego stanu rzeczy i jak najszybciej identyfikować domowych złodziei. Czy to brak kanapki w lodówce w biurze, czy brak szamponu w łazience.

W praktyce oczywiście istnieją pewne przeszkody, które nadal należy wziąć pod uwagę. Cóż, dzieciak pożyczy dodatkowy kawałek ciasta, albo mąż użyje twojej szczotki do włosów. Ale nie więcej. Innym razem nieustraszenie rzucamy się na niedoszłego rabusia i żądamy zwrotu naszych rzeczy. Pomimo tego, że może to prowadzić do pogorszenia relacji np. z sąsiadami. I czy warto?

Tożsamość "rabusia" przeszła moje najśmielsze podejrzenia

W pewnym momencie z mojego mieszkania zaczęły znikać różne drobiazgi. Serwetki, ciasteczka, olej słonecznikowy, a nawet krem. Nie, żeby coś było drogie, ale coś wpada w oko. I mieszkamy razem: ja, syn i mąż. Mąż od razu powiedział, że nic nie wziął, „on tylko daje tej rodzinie i nie bierze nic w zamian”. No to wszystko jasne, więc to nie on.

Syn również zaprzeczył, chociaż jest uczniem, ale w tym przypadku był również czysty: rzeczy znikały, nawet gdy nie było go przez cały dzień. Natychmiast skreśliłam go z listy podejrzanych, więc została tylko jedna osoba.

Moja teściowa Helena. Kiedy specjalnie wpadłam ją odwiedzić bez zapowiedzi, zobaczyłam kilka brakujących rzeczy w kuchni. Zestaw ręczników papierowych, olej i kilka innych drobiazgów. Nic wtedy nie mówiłam, ale w domu opowiedziałam mężowi o wszystkim. Z początku był zaskoczony, ale obiecał, że porozmawia z matką, by znaleźć rozwiązanie. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy często przychodziła do naszego domu. Bawić się z wnukiem, gdy byliśmy w pracy.

Przyjechała z prezentami. Przeprosiła, powiedziała, że ​​​​najwyraźniej sama nie zauważyła, jak niektóre rzeczy wpadły jej do kieszeni. Najwyraźniej z przyzwyczajenia.

Mój mąż oczywiście jej wybaczył. Ja też, ale niesmak pozostał. Tak, i trzeba było przeprowadzić rozmowę edukacyjną. Nic specjalnego, w zaledwie kilka minut powiedziałam, że następnym razem nie powinna wstydzić się poprosić, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, oczywiście pozwolimy jej wziąć kilka rzeczy. Bez problemu.