Nie musieli mi nic tłumaczyć, bo widziałam, że mama i tata nie pasują do siebie. On był spokojny i zrównoważony, a ona była ekscentryczną histeryczką.

Czasami nawet się z nią kłóciłam...

Ale to zawsze było bezowocne, bo mama nigdy nie przyznawała się do swoich porażek. Po ukończeniu szkoły wyjechałam na studia do stolicy. Nie chciałam już mieszkać z mamą. W tym czasie mój ojciec wyjechał do pracy za granicę. Utrzymujemy kontakt, ale rzadko się widujemy.

Kilka lat później moja mama ponownie wyszła za mąż. Jej nowy wybrany od razu mi się nie spodobał. Zawsze był ze wszystkiego niezadowolony i żył zgodnie z zasadą, że wszyscy wszystko mu zawdzięczają. Moja relacja z nim nie układała się od samego początku. Ale nie potrzebowałam się z nim komunikować.

Kiedy moja mama wyszła za mąż, ten Andrzej zamieszkał z nią. Mieszkanie było mojej mamy, ale on czuł się tam jak pan. Okazało się, że był już żonaty, ma nawet dziecko, ale nie płaci alimentów. Nie dba o swojego syna.

Kiedy wyszłam za mąż i zaszłam w ciążę, okazało się, że Andrzej nie znosi dzieci. Nie było mowy o przywiezieniu dziecka do babci. Ale nie zdenerwowałam się. Nie chciałam, aby moje dziecko przebywało w takiej atmosferze.

Mimo to moja mama kochała moją córkę i sama do nas przyjechała. To prawda, tylko w tych przypadkach, gdy jej męża nie było w domu. W innych sytuacjach domagał się maksymalnej uwagi dla siebie. Mama dosłownie trzepotała wokół niego jak motyl. 

Pewne zdarzenie uświadomiło mi, jaka jest moja matka

Zostaliśmy z mężem zaproszeni na wesele, ale nie chciałam ciągnąć tam córki. Dodatkowo musieliśmy zostać na noc i drugi dzień obchodów. Specjalnie rozmawiałam z mamą. Zbiegło się to również z tym, że tego dnia Andrzej musiał wyjechać w podróż służbową. Ogólnie zgodziliśmy się, że przywiozę córkę do mamy na noc.

Na weselu zdałam sobie sprawę, że nie czuję się dobrze. Nie chciałem tam zostać na noc i po prostu nie mogłem. Postanowiliśmy z mężem pojechać do mamy, odebrać córkę i wrócić do domu. Zawsze mam przy sobie klucze do mieszkania mamy, nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć. Nie uprzedziliśmy mamy, że wrócimy. Czas był już późny.

Moja córka spała na korytarzu na łóżeczku, a z dużego pokoju dobiegł głośny dźwięk telewizora. Nawet nie zdejmując butów, od razu poleciałam do salonu. Tam zastałam mamę i Andrzeja leżących na kanapie i oglądających jakąś głupią komedię.

Kiedy zapytałam, dlaczego moje dziecko śpi na korytarzu, Andrzej zaczął krzyczeć, jakim prawem w takim momencie otwieram jego mieszkanie moim kluczem. Byłam tak wściekła, że ​​byłam gotowa rzucić się na niego w jednej sekundzie. Mama w swojej obronie zaczęła kłamać i powiedziała, że ​​Ania tylko bawiła się na korytarzu, a potem tam zasnęła. Co za bezsens! Nie chcę już zadawać się z tymi ludźmi.