Jestem już całkiem dorosłą dziewczyną, nic więc dziwnego, że wśród moich rówieśników jest wielu mężczyzn z przeszłością. Wcale mnie to nie przeraża. Bardziej niepokojący są ci, którzy nie mają byłych żon ani historii długotrwałych związków. Od razu pojawia się podejrzenie, że coś tu jest nie tak.

Andrzeja poznałam na jednej z firmowych imprez. Pracował ze mną w jednej firmie, ale w innym dziale. Rozmawialiśmy, wymienialiśmy numery telefonów, zaczęliśmy rozmawiać, a potem się zamieszkaliśmy razem. Powtarzam, jestem dorosłą dziewczyną i nie chcę tracić czasu z niewłaściwym mężczyzną.

Andrzej wydawał mi się bardzo odpowiedni. Był zabawny, dowcipny, zaradny, a także dobrze zarabiał - cóż, marzenie. Ma byłą żonę i dwoje dzieci, najstarszy ma dziesięć lat, najmłodszy ma około siedmiu lat.

O swojej byłej żonie Andrzej nie chciał jednak rozmawiać. Widywał dzieci, płacił alimenty i był z nimi zawsze w kontakcie. Nie znałam ich, oboje uważaliśmy, że to jeszcze nie czas. A gdy związek rozwinął się do etapu oświadczyn, była żona wyjechała z dziećmi do innego miasta, aby zaopiekować się chorą matką.

Tak, Andrzej mi się oświadczył, oczywiście zgodziłam się. Zaczęliśmy przygotowania do ślubu. Nie planowaliśmy dużej i wspaniałej uroczystości. CHcieliśmy by na ślubie byli jedynie knajbliżsi krewni i przyjaciele.

Przygotowania szły pełną parą, do ślubu zostało już tylko kilka dni, kiedy mąż oznajmił, że dzieci wróciły do miasta. Zostało to powiedziane neutralnym tonem jako informacja. Zapytałam, czy chce zobaczyć dzieci na weselu, jakoś niejasno wzruszył ramionami, odpowiadając, że musi je zapytać.

Prosiłam, żeby nie zwlekał, bo czasu było naprawdę mało. Andrzej skinął głową, dodając, że właściwie to czas, żebym ich poznała. Zadzwonił do swojej byłej żony i zapytać o to, czy może zabrać dzieci na dzień, żebyśmy mogli się normalnie poznać, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, to zabierze je na wesele. Nie protestowała.

Kilka dni później podjechaliśmy pod jej dom, Zeszła z dziećmi, porozmawiała z Andrzejem, a ja widząc ich zrozumiałam, że oni wcale nie są ex. W oczach Andrzeja i jego byłej żony widać było ból, a on był napięty jak struna - no cóż, to normalna kochająca się rodzina, tylko w kłótni.

Byłam zraniona i lekko obrażona, ale zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie mam tu nic do gadania. Czułam się jak kochanka, która wyprowadzała mężczyznę z rodziny. Zebrałam się w sobie, wtrąciłam w rozmowę i powiedziałam, że ​​plan się zmienia i nie możemy zabrać dzieci. 

Po tym była żona Andrzeja zaprosiła nas do swojego domu. Tam rozmawialiśmy bardzo szczerze, upiliśmy się. Andrzej wylał cały ból, powiedział, dlaczego się rozwiedli i wyznał, że nadal ją kocha. Ogólnie rozmawialiśmy bardzo szczerze, oboje płakali, zdecydowali, że nie będzie ślubu. No gdzie - on ją kocha, ona oczywiście go kocha, mają dwoje dzieci.

Nie potrzebuję takiego szczęścia ani za darmo, ani za pieniądze. Rano wyslałam Andrzeja ponownie do jego byłej żony na szczerą rozmowę, a sama odwołałam imprezę. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nimi w porządku.